Z Głosu Floriańskiego
Żywiec - Zabłocie

            „Polska dostatnia i szczęśliwa … w interesie pokoju i dobrej współpracy między narodami Europy” – to słowa, które wypowiedział wielki przyjaciel Polski, papież Paweł VI, a cytował je wielokrotnie św. Jan Paweł II w czasie pielgrzymek do Polski. Mówi On, że te słowa były postulatem moralności międzynarodowej, jak też zdrowej europejskiej racji stanu.

            Polska ma prawo do suwerennego bytu państwowego, ale także jest potrzebna Europie i światu. Za swoje prawo do suwerennego bytu zapłaciła ogromną cenę, zwłaszcza w II wojnie światowej.

            Św. Jan Paweł II w 1999 r. w Parlamencie powiedział znamienne słowa: „ Miejsce, w którym się znajdujemy, skłania do głębokiej refleksji nad odpowiedzialnym korzystaniem w życiu publicznym z daru odzyskanej wolności oraz nad potrzebą współpracy na rzecz dobra wspólnego”.  Wspominając o osiągnięciach „Solidarności” w pokojowych zmianach w Polsce i Europie, powiedział: „Pamięć o moralnych przesłaniach „Solidarności”, a także o naszych, jakże często tragicznych doświadczeniach historycznych, winna dziś oddziaływać w większym stopniu na jakość polskiego życia zbiorowego, na styl uprawiania polityki czy jakiejkolwiek działalności publicznej, zwłaszcza takiej, która jest sprawowana na mocy społecznego wyboru i zaufania. Służba narodowi musi być zawsze ukierunkowana na dobro wspólne, które zabezpiecza dobro każdego obywatela”.

            Takiej postawy, przenikniętej duchem służby wspólnemu dobru, winniśmy oczekiwać od wszystkich naszych posłów i senatorów, których będziemy za tydzień wybierać, bo „Kto ojczyźnie służy, sam sobie służy” (Kazanie drugie ks.  Piotra Skargi w „O miłości ku Ojczyźnie”).

            Tymczasem – mam takie wrażenie – że po każdych wyborach w naszym parlamencie pojawiają się osoby niezdolne chyba do zrozumienia roli, jaką powinien odgrywać każdy członek parlamentu. Obserwujemy przecież niejednokrotnie hucpy, jakie odgrywają niektórzy wybrańcy narodu nawet podczas decydowania o sprawach dla Polski fundamentalnych. Znamy posłów czynnie wspierających dziś reżimowych władców sąsiednich państw przez swoje wypowiedzi w parlamencie w kraju i UE, wywiady, wpisy w Internecie, głosowania, a także bezpośrednie zachowania. Zastanawiam się zawsze, czy oni znają swoje zadania odpowiedzialności za państwo i naród, obowiązki służby społeczeństwu, troski o  jego pomyślną i bezpieczną teraźniejszość i przyszłość.

            W miejscu, w którym ważą się losy nas, naszych dzieci i wnuków, występują nieraz osoby, którym wydaje się, że grają rolę w cyrku. Zastanawiam się, kto beztrosko oddaje sprawy Ojczyzny w ręce wesołków, nie znających żadnych zasad, dbających tylko o interes partyjny? Niektóre ich wystąpienia są żenujące, świadczące o tym, że nie rozumieją, o czym mówią. Oddajemy nieraz władzę ludziom, dla których dobro wspólne nie istnieje, ludziom obojętnym na krzywdę ludzi słabych, na bezprawie (np. wyrzucanie  na bruk mieszkańców kamienic).  Wiem, że wielu teraz ludzi uważa pomoc biednym, rodzinom – zwłaszcza wielodzietnym za rozdawnictwo, ale to nie jest tak. Pomoc rodzinom to inwestycja, a pomoc starszym , to sprawiedliwość.

            Normy etyczne obowiązują wszystkich, solidarność także, i kultura, również kultura języka.

            Praca, obowiązek, rzetelność, zobowiązania, troska, budowanie – winny odznaczać wybranych przez Naród swoich przedstawicieli do parlamentu. Chcielibyśmy, aby byli również zdolni do solidarnej współpracy dla dobra Ojczyzny i aby umieli patrzyć nie tylko na „dziś”, ale przede wszystkim na nasze „jutro”, umieli przewidywać oraz wyciągać wnioski z nasze bogatej historii.

            Dziennikarz Artur Adamski w jednym z artykułów cytuje słowa wiersza znanego nam aktora Wiesława Gołasa, mówiącego o skutkach naszych beztroskich wyborów: „I na koniec zaśmiali się wrogowie: Same załatwiły się Polaczki”.

            Idźmy więc do wyborów mając na względzie bezpieczną przyszłość naszych dzieci i rodzin oraz moralną odpowiedzialność za dobro wspólne.

            Nie ulega wątpliwości że od nauczyciela wymaga się zarówno kompetencji praktyczno- moralnych, jak i technicznych, przy czym kompetencje praktyczno- moralne zajmują w zawodzie nauczyciela pozycję nadrzędną, dominującą.

            Już Arystoteles w starożytności pisał w swym dziele „Polityka”: „Państwo jest wówczas cnotliwe, jeśli wszyscy obywatele uczestniczący w jego rządach są cnotliwi, według mnie zaś wszyscy obywatele w zarządzie państwa uczestniczą. (….) Obywatele winni być tak wychowywani, by zdobyli przygotowanie do swoich zadań, by umieli za młodu słuchać, a w starszym wieku rządzić”.

            Marek Flawiusz Kwintylian, znany rzymski nauczyciel w swoim pedagogicznym dziele „Kształcenie mówcy” wiele miejsca poświęcił obyczajowości i powinnościom nauczyciela. Podkreślił m. in. jego społeczną rolę w podnoszeniu poziomu wykształcenia wszystkich obywateli bez względu na status społeczny. Obywatel powołany do kierowania sprawami publicznymi i prywatnymi, który mógłby rozważnie rządzić państwem, zasadzać je na prawach, wyzwalać z błędów wyrokiem sądowym, musi być człowiekiem moralnie dobrym.

            Wieki mijały, a te koncepcje i role pracy nauczyciela niewiele się zmieniały, bo wciąż były aktualne. Już w XX w. John Dewej wychowanie rozumiał jako przekaz doświadczenia życiowego, dzięki któremu zostaje utrzymana społeczna ciągłość życia.

            Tylko nauczyciel posiadający tzw. wrażliwość pedagogiczną, może wychować uczniów na samodzielnie myślących, otwartych i potrafiących doceniać dziedzictwo kulturowe ludzi. Uczeń winien spodziewać się od nauczyciela wsparcia, zrozumienia i życzliwości. Nauczyciel winien być rzecznikiem porządku wartości absolutnych.

            Żyjemy w czasach, w których warunki życia człowieka stale ulegają zmianom i brak jest jakichkolwiek punktów orientacyjnych, wyznaczających kierunki przyszłości, zwłaszcza, że ludzkość odrzuca Boga i Jego prawo. Urlich Beck mówi o „społeczeństwie ryzyka”, w którym każde działanie ludzkie obciążone jest ryzykiem, a jego poziom wzrasta wraz z poziomem wykształcenia człowieka.

            Wiele badaczy rysuje dość pesymistyczną wizję współczesnego człowieka. Mówi się o jego zagubieniu, braku trwałych punktów  odniesienia, braku poczucia bezpieczeństwa i zatracenia się w konsum izmie. Uważa się też, że system edukacji nie nadąża za zachodzącymi zmianami.

            Ale inni widzą w rozwoju technologicznym i globalistycznym same pozytywy. Dla nich indywidualizm, interesowność, masowość, kult nowości, dorywczość pracy, konsumpcjonizm, idea demokracji elitarnej i zaburzona prawda w podawanych informacjach, które nadają dziś sens życiu społecznemu, nie są problemem ( o ile oni rządzą).

            Szansą na zmianę tych trendów jest społeczna refleksyjność nad tym, dokąd teraz zmierza świat. Ryszard Kapuściński pisał: „Boję się świata bez wartości, bez wrażliwości, bez myślenia. Świata, w którym wszystko jest możliwe. Ponieważ wówczas najbardziej możliwe staje się zło”.

            W obliczu wojny na Ukrainie obserwujemy, jak dla niektórych narodów, ale i jednostek i grup społecznych nieważne są cierpienia , śmierć, niepodległość; liczą się interesy.

            Cóż, może antypedagogika zbiera już swe żniwo? Przecież wprowadza ona pogląd, że nie ma obiektywnej prawdy, nie wolno krępować dziecka żadnymi normami etycznymi, ma samo wybierać i kształtować własne normy. Tyle tylko, że dziecko nie ma doświadczenia i odpowiedniej wiedzy, ktoś mu musi wskazywać, co jest dobre, a co złe, aby w przyszłości mogło dokonywać prawidłowych wyborów.

            Zatem rola nauczyciela wymaga od niego odpowiednich norm i wartości związanych z tą funkcją, aby mógł nauczyć uczniów tej refleksyjności nad celem i sensem życia i tym, jakiego życia oczekują.

Św. Michał Archanioł i Aniołowie Stróżowie.

            W tych dniach obchodzimy w Kościele święto św. Michała Archanioła oraz Aniołów Stróżów.

Doświadczenie ujrzenia anioła mieli tylko niektórzy święci i wielcy mistycy. Nie jest więc łatwo mówić o ich roli w życiu człowieka. Ale znam osoby, które mają specjalne nabożeństwo do swych Aniołów Stróżów i twierdzą, że odczuwają wyraźnie ich opiekę w osobistym  oraz rodzinnym życiu. Św. Ojciec Pio zachęcał, aby modlitwę do św.  Michała Archanioła odmawiać rodzinnie, zwłaszcza tam, gdzie pojawiają się trudności, problemy i kryzysy.

            Wobec zagrożeń duchowych ludzie odkrywają św. Michała Archanioła nie tylko jako wojownika o chwałę Bożą, ale także jako wojownika o człowieka. Papież Leon XIII ułożył modlitwę – egzorcyzm do św. Michała Archanioła po tajemniczej wizji. Została napisana pod koniec XIX wieku, kiedy Kościół przeżywał swoje trudności w związku z wpływami masonerii. Leon XIII nakazał, aby ta modlitwa była odmawiana w całym Kościele powszechnym po Mszy św. porannej. Sobór Watykański II wprowadził w tej kwestii dowolność.

            Kilka lat temu Papież Franciszek polecił jej odmawianie przez cały październik, na zakończenie modlitwy różańcowej. Dzisiaj ta modlitwa staje się bardzo powszechna. Jest to znak, że ludzie widzą ogrom zła w świecie, trwający zmasowany atak na chrześcijańskie wartości, wiarę, Kościół, katolicką rodzinę.

            Św. Michał Archanioł nazywany jest przez niektórych Aniołem Miłosierdzia, bo wyprasza łaskę nawrócenia dla tych, którzy przez jego wstawiennictwo proszą o tę łaskę. Św. Michał Archanioł pomaga ludziom walczyć z grzechem, pokusami szatana, ale także pomaga odkryć, jakie miejsce powinien zajmować Pan Bóg w życiu każdego człowieka, przecież jego imię Michał znaczy „Któż jak Bóg”.

            Każde małe dziecko w katolickiej rodzinie poznaje – jako chyba pierwszą - modlitwę do Anioła Stróża. Katoliccy rodzice wiedzą, jak ważne jest polecanie swego dziecka opiece Anioła Stróża. Dla wielu ludzi Anioł Stróż jest pierwszym powiernikiem ich trosk i problemów, realnym posłannikiem zanoszącym do Boga ich modlitwy. Z świadectw wielu rodziców wiemy, że modlą się do Aniołów Stróżów swoich dzieci o uchronienie ich przed wypadkami, ale także dla siebie o mądrość i roztropność rodzicielską. Nasza modlitwa do Anioła Stróża ma być przede wszystkim ukierunkowana na ochronę dusz – własnych i dzieci.

            Chyba najbardziej gorliwie do swoich Aniołów Stróżów modlą się małe dzieci, ale także ludzie starsi. Starsi dzięki swym doświadczeniom życiowym widzą wyraźniej błędy swoich dzieci i wnuków, smucą się, że są bezradni wobec zachodzących przemian i kryzysów wiary. Stąd poruszają całe Niebo, a więc również Aniołów Stróżów, wypraszając ich interwencję u Boga w sprawie rodziny.

            Zadaniem Aniołów Stróżów jest strzec nie tylko naszych ciał, ale przede wszystkim dusz od ataków szatana i od wiecznego potępienia. Dlatego nie należy ich traktować jako magiczne siły.

Duchowe osłabienie w dzisiejszym świecie powoduje zaniedbanie troski o duszę. Winno to mobilizować nas do modlitwy i czujności względem pokus tego świata, o dobre natchnienia i ochronę przed upadkami i niewiernością względem Boga.

            Ks. Sławomir Kostrzewa w artykule „Zawierzyć dzieci Aniołom Stróżom” namawia, aby pielęgnować w sobie taki obraz: „Anioł Stróż jest jak ratownik nad wodą. Uważnie przygląda się naszemu życiu, nie spuszcza nas z oczu. Interweniuje wielokrotnie, gdy zaczynamy tonąć w bagnie grzechu i czyni to nawet bez potrzeby wołania o pomoc z naszej strony. Ale gdy nasze oczy są w nim utkwione, gdy widzimy w nim kogoś więcej niż tylko ratownika, wtedy staje się naszym przyjacielem i przewodnikiem. Cieszy go, że szanujemy jego obecność, liczymy się z nią, dostrzegamy jego moc i możliwości i że chcemy z nich korzystać.”

Młodzież i dzieci są przyszłością świata, są przyszłością narodu i Kościoła, ale są nią w oparciu o rodzinę, o szkołę, o Kościół, o naród.

            Sobór Watykański II uczy, iż szkoła „mocą swego posłannictwa kształtuje (…) władze umysłowe, rozwija zdolności wydawania prawidłowych sądów, wprowadza w dziedzictwo kultury wytworzonej przez przeszłe pokolenia, kształci zmysł wartości, przygotowuje do życia zawodowego, sprzyja dyspozycjom do wzajemnego zrozumienia się, stwarzając przyjazne współżycie wśród wychowanków różniących się charakterem czy pochodzeniem” (Deklaracja o wychowaniu chrześcijańskim, 5).

            W realizacji tego zadania trzeba mieć przed oczyma całą tradycję narodu, społeczeństwa, państwa.

            Trwają ciągłe dyskusje nad kształtem polskiej szkoły. Nie do pogodzenia z prawdą chrześcijańską jest postawa fanatyzmu czy fundamentalizmu ludzi, którzy w imię ideologii uważającej się za naukową lub religijną czują się uprawnieni do narzucania innym własnej koncepcji prawdy i dobra. Metodą Kościoła jest poszanowanie wolności przy niezmiennym uznawaniu transcendentnej godności osoby ludzkiej.

            Szkoła ma wykluczać wszelki monopol, „który sprzeciwia się wrodzonym prawom osoby ludzkiej, a także postępowi i upowszechnianiu samej kultury, pokojowemu współżyciu obywateli i pluralizmowi istniejącymi dziś w bardzo licznych społeczeństwach” (Deklaracja o wychowaniu chrześcijańskim, 6). –Niechże szkoła uczy, że właściwego korzystania z wolności można się nauczyć tylko przez jej właściwe używanie.

            Niech będą uważnie i mądrze szanowane prawa każdego dziecka i młodego człowieka do kształtowania i wyrażania na terenie szkoły własnego sumienia zgodnie ze swoją formacją otrzymaną w rodzinie, światopoglądem oraz osobistymi, uczciwymi poszukiwaniami duchowymi.

            Młody człowiek jest wrażliwy na prawdę, sprawiedliwość , piękno, na inne wartości duchowe. Młody człowiek pragnie odnaleźć siebie samego, dlatego szuka, czasem burzliwie szuka, prawdziwych wartości i ceni tych ludzi, którzy ich nauczają i według nich żyją.

            Któż z nas nie miał w życiu i nie wspomina z wdzięcznością takiego człowieka: kapłana, nauczyciela, profesora lub przyjaciela, który umiał odsłonić nam nowy świat wartości i wzbudzić dla niego trwały entuzjazm, czy nadać cały kierunek życiu?-

            Św. Jan Paweł II mówił w katedrze włocławskiej na spotkaniu z katechetami, nauczycielami i uczniami, że „uświadamia sobie , co on zawdzięcza polskiej szkole. Trudno to wymierzyć, trudno to wyważyć, bo tak bardzo to nosimy w sobie, że po prostu z tym się utożsamiamy. To jesteśmy my! Przecież to zostało przekazane, zaszczepione. Człowiek jest sobą przez kulturę. Naród jest sobą przez kulturę. Człowiek jest członkiem swojego narodu, uczestnicząc w dziedzictwie jego kultury. To jest olbrzymie dziedzictwo, które zaczyna się od pierwszych słów wypowiadanych przez dziecko za matką, za rodzicami. I potem ten cały proces wychowawczy: dom, szkoła, Kościół.”-

            -Rodzice, katecheci, nauczyciele przez swą pracę kładą fundament pod przyszłość człowieka.-

 

                        (Źródło: Św. Jan Paweł Wielki „Do moich Rodaków” )

 

            „Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie”.

Te słowa wypowiedział kanclerz Jan Zamoyski, fundator Akademii Zamoyskiej. Chyba nikt rozsądny nie powinien podważać tej myśli, bo przecież jest to oczywiste, że taki  będzie świat w przyszłości, jakie będzie wychowanie i formacja dzieci i młodzieży.

            Ks. hm Marcin Kostka FSSP, duszpasterz, katecheta, kierownik duchowy, ale także instruktor harcerski pracujący kilkanaście lat z młodzieżą, prowadzący ich formację w harcerstwie na utyskiwanie wielu dorosłych, jak zła jest współczesna młodzież, stwierdza: „Przez wszystkie te lata mojej służby młodemu człowiekowi nie spotkałem złej młodzieży. Za to spotkałem młodych ludzi zepsutych przez swoje rodziny, zdeprawowanych przez najbliższych, którzy dali im zły przykład i tak naprawdę zniszczyli im życie. Przecież każdy człowiek stworzony przez Boga na Jego obraz i podobieństwo jest stworzeniem dobrym, choć skażonym grzechem pierworodnym. To zło pochodzące od innych może zatruć jego serce jadem zła”.

            Z obserwacji z ostatnich lat wiemy, że są tacy dorośli, mianujący siebie nawet na przywódców młodzieży, którzy wprost nawołują do zła, do niszczenia, agresji, atakowania ludzi o innych poglądach, wierzących.

            Ale możemy też podać wiele przykładów z naszej historii i współczesności  rodziców, nauczycieli, wychowawców, księży, którzy poświęcili swoje życie wychowaniu młodzieży, wiedząc, że nasza przyszłość będzie taka, jakich młodych wychowamy.

            Młodzi są zawsze autentyczni i tego samego oczekują od swoich wychowawców i nauczycieli, a nade wszystko od rodziców. Oni od razu potrafią wyczuć fałsz, zauważą, czy ktoś jest autentyczny i szczery, czy tylko gra taką rolę. Potrzebują wzorców w osobach, z którymi żyją. Potrzebują, aby ktoś ich pociągnął za sobą, aby powiedział im, jak pokierować swoim życiem, żeby nie pobłądzić.

            Dziś wielu rodziców i wychowawców przestało traktować swoje zadania wychowawcze jako powołanie. Antypedagogika oraz relatywizm moralny dziś tak obecne i promowane przez nowoczesność  dają o sobie znać. Wielu dorosłych przez własne pokręcone życie nie ma jak dać dobrego przykładu. A przecież wychowanie tak naprawdę polega na prowadzeniu wychowanka swoim przykładem.

            Obserwuję, że większość rodziców dziś dba bardziej o to, aby ich dzieci zdobywały wiedzę i kształciły umiejętności posługiwania się językami obcymi, pomijają zaś samo wychowanie, umiejętność rozróżniania dobra i zła, kształtowania duchowości i cnót. Zresztą trendy współczesnej pedagogiki widzą rolę rodzica idącego obok, który zapewnia dziecku tylko dobrobyt materialny, natomiast nie wtrąca się w jego rozwój duchowy, ma zejść dziecku z drogi i ułatwić mu realizację wrodzonego potencjału, a tak naprawdę realizację narzucanych przez pewne siły światowe  ideologicznych  wskazań.  Nie dziwmy się więc, że współcześnie tylu młodych jest zagubionych, nawet tracą z pola widzenia sens życia.

            Na progu nowego roku szkolnego, kiedy wielu nauczycieli i wychowawców podejmuje trud służby młodym ludziom, niech nie tracą ducha i pomogą rodzicom w kształtowaniu młodego pokolenia dobrym świadectwem swego życia i niech potraktują swoje zadania jako najprawdziwsze powołanie, a swoje działania oprą na Bogu, jako na solidnym fundamencie.

            Siejmy w sercach i duszach dzieci i młodzieży to, co dobre, uczmy ich miłości do Boga i Ojczyzny, szacunku do każdego człowieka, cierpliwości i wytrwałości, pociągajmy dobrym przykładem.

Spotykamy się dość często z sytuacją, że dorośli narzekają na młodzież, choć przecież sami stoją za tworzeniem świata, w którym króluje konsumpcjonizm i materializm, promują ideologię gender i inne antywartości.
  
     Młodym nie jest dzisiaj łatwo. Obserwujemy kryzys rodziny, kryzys relacji, młodemu człowiekowi pozostaje życie w świecie mediów. Dominuje Internet z ogromną ilością skrajnie zideologizowanych treści. Większość młodych przyjmuje to bezkrytycznie jako „normalność” czy „nowoczesność”. Nastolatkowi, który myśli inaczej niż większość, nie jest łatwo konfrontować się z tą olbrzymią presją otoczenia, bo młodzi potrzebują akceptacji grupy rówieśniczej. Trudno jest być innym.
    
    Współczesne ideologie promują hedonizm, relatywizm i nihilizm moralny. Dziś przestano traktować osobę jako jedność cielesno – duchową, a życie człowieka sprowadza się jedynie do ziemskiej rzeczywistości. Jeżeli nie ma odniesienia do Pana Boga, wówczas człowiek odrzuca wartości moralne i traci z perspektywy sens zbawienia.
    
    Stara prawda mówi, że wszystko wyrasta z domu – kręgosłup moralny, wiara, duchowość. Przecież wiarę najłatwiej przekazać w rodzinie przez przykład życia, codzienne decyzje. Nikt nie zastąpi w tym obszarze rodziców, żadna szkoła. Pomocą w tym może być harcerstwo, wspólnota oazowa czy jakaś inna grupa, która reprezentuje te wartości, które chcemy przekazać swoim dzieciom. Trzeba ich szukać tam, gdzie ludzie szukają sensu życia, budują swoją duchowość. Jeśli jest grupa, gdzie dzieci mają kolegów o tym samym czy podobnym spojrzeniu na świat, przestają czuć się „inne” , w znaczeniu „gorsze”. Choć czują się inne, ale to nie zaniża ich samooceny.
    
    Dobrze jest, jeśli młodzi spotkają na swej drodze takich dorosłych, którzy staną się dla nich autorytetami, ale takimi, którzy pociągną ich w stronę dobra.
    
    Dawniej rodzice chętniej oddawali swoje dzieci pod wpływy wychowawców. Czasem jednak natrafiali na nieodpowiedzialnych ludzi. I może to sprawiło, że dziś każdy prawie model pracy dorośli – dzieci wzbudza ogromne lęki rodziców. Istnieje chęć rodziców zabezpieczenia dzieciom nie tylko bezpieczeństwa w szerokim jego znaczeniu, ale i komfortu życia, co nieraz przybiera nawet niezdrowy charakter. Bo gdzież nauczy się dziecko hartu ducha, dyscypliny, odpowiedzialności, jeśli będziemy szukać tylko wygody i łatwizny.
  
     Dzieci teraz bardzo szybko dorastają, nie zawsze mają zdanie zgodne z naszym doświadczeniem życiowym i nie da się ich nagiąć siłą do naszej woli. Nie można im niczego narzucić. Już małe dzieci chcą decydować same o sobie.  Nauczmy ich chociaż ponoszenia konsekwencji za swoje wybory.
    
    Kochająca się normalna rodzina to fundament na całe życie. Podstawy wyniesione z domu powodują, że łatwiej wrócić po okresie buntu, zagubienia do normalności. Niestety, w dzisiejszym świecie nic nie jest takie pewne. Nowe trendy, ideologie, nowe technologie, które wprost atakują niemal samymi sprzecznościami powodują, że nawet dorośli ludzie się gubią, tracą też oparcie w Bogu, bo Go odrzucają. Idą za duchem tego świata, bo tak łatwiej i przyjemniej.
    
    Rodzice, póki jeszcze mogą wpływać na wychowanie swych dzieci, winni zrobić wszystko, co w ich mocy, aby zakorzenić dziecko w rodzinie i wartościach, które chcieliby widzieć w ich dorosłym życiu.

Zofia Bury