Z Głosu Floriańskiego
Żywiec - Zabłocie

-Czytanie pomaga mi w wychowaniu dziecka.

-Czytanie uspokaja i wycisza moje dziecko.

-Czytanie wpływa korzystnie na rozwój mojego dziecka.

            To tylko kilka opinii rodziców, którzy doceniają czytanie dziecku książeczek.

            Co roku ogłaszane są akcje związane z czytaniem książek. Mają na celu propagowanie czytelnictwa. Obecne hasło, to „Rodzinne czytanie”.

            Żyjemy w czasach, kiedy czytanie nie jest zbyt popularne i to nie tylko wśród dzieci i młodzieży, ale także wśród dorosłych. Sondaże wskazują, że duży procent społeczeństwa nie sięga w ogóle po książkę. Stąd te akcje, które mają na celu zainteresować książką, przypomnieć, jak ogromne znaczenie dla rozwoju człowieka ma czytanie. Wymienię więc kilka zalet czytania dzieciom książek.

            Książka pomaga dzieciom lepiej rozumieć otaczający ich świat. Czytanie wspiera rozwój psychiczny, intelektualny i moralny dziecka. Pomaga w rozwoju wyobraźni, stymuluje rozwój mowy, bogaci słownictwo.

            To w domu dziecko powinno mieć pierwszy kontakt z książką. Już od pierwszych dni życia malucha możemy wprowadzać czytanie jako formę wspierania jego rozwoju, a także uczenia poprawnego, bogatego języka oraz kształtowania dobrych nawyków. Czytanie bajek, wierszyków i kołysanek wycisza i uspokaja dziecko. Są książeczki dla najmłodszych kontrastowe czy wydające dźwięki, dzięki czemu stymulują wiele zmysłów jednocześnie. Bywają bajki terapeutyczne, które pomagają dzieciom radzić sobie z emocjami czy trudnymi sytuacjami. Ciekawą opcją są serie książeczek obrazkowych bez słów. Układanie opowiadań na ich podstawie to wspaniała nauka wyobraźni i słownictwa, budowania zdań, a zarazem świetna zabawa.

            Na podstawie bajek i innych treści uczymy empatii, wyciągania wniosków, analizowania. Dobrze dobrane wartościowe książeczki uczą poprawnych postaw moralnych, szlachetnych zachowań, wzmacniają poczucie własnej wartości, rozwijają wyobraźnię. Każde czytanie ćwiczy koncentrację uwagi, rozwija pamięć i poszerza wiedzę o świecie i człowieku.

            Rodzinne czytanie dzieciom buduje więź między rodzicami a dziećmi. Poświęcenie czasu przez rodziców dla tego typu zabawy, utwierdza dziecko w przekonaniu, że jest ważne, bezpieczne i kochane. Przynosi radość dziecku, ale i sami rodzice doświadczają radości, jaką daje kontakt z pięknym i mądrym tekstem literackim.

            Książka musi być dostosowana do wieku dziecka. Maluchy są zainteresowane głównie obrazkami, dlatego pierwsze książeczki mają wiele ilustracji a mało treści, niekiedy tylko pojedyncze wyrazy lub proste rymowanki. Małe dziecko nie potrafi jeszcze skupić na dłużej uwagi. Im starsze dziecko, tym więcej treści.

            Istotny jest przekaz wartości, z którymi w ten sposób możemy zapoznać dzieci. Aby książeczka spełniała swą rolę, musi mieć wartościowy przekaz, dlatego rodzice winni przed jej zakupem zapoznać się z treścią i ilustracjami, aby nie wnieść chaosu w rozwój psychiczny czy moralny dziecka.

            Uczestnicy Międzynarodowych Targów Książki mówią o dużym zainteresowaniu książką przez nastolatki. Wśród nastolatek czytelnictwo wzrasta, ale młodzi szukają głównie książek teraz modnych. Dotyczą one spraw seksualnych i świata magii. Krytycy przestrzegają przed nadmierną seksualizacją przedstawianych w nich relacji, usprawiedliwiania przemocy i często niewybrednym językiem. Nie jest to więc literatura bogata w dobro i wartości, które nigdy nie zawodzą. I nie o takie czytelnictwo chodzi.

            W obecnych czasach dzieci są kuszone z każdej strony przez nowoczesne media. W szkole wolą oglądnąć ekranizację lektury, zamiast ją przeczytać. Stąd istnieje ogromna potrzeba kształtowania nawyku czytania i zainteresowania dobrą książką. Im wcześniej zaczniemy przygodę z czytaniem, tym lepiej. Książeczki powinniśmy czytać już niemowlakowi, a niektórzy twierdzą, że nawet dziecku w łonie matki.

            Po przeczytaniu bajki kilkulatkowi można wprowadzać wesołe gry i zabawy nawiązujące do jej treści.

            W Polsce powstają Kluby Czytających Rodzin – grup rodziców i innych członków rodzin, którzy wymieniają się refleksjami i dobrymi doświadczeniami dotyczącymi rodzinnego czytania, opiniami o książkach i samymi książkami. Głośne czytanie rodzinne może przetrwać wiele lat.

            Przy okazji robienia zakupów na prezenty Mikołajowe czy Gwiazdkowe, pamiętajmy również o książkach.

 

Bóg jest Panem naszego życia i śmierci.

            „Idę przecież przygotować wam miejsce. A gdy odejdę i przygotuję wam miejsce, przyjdę powtórnie i zabiorę was do siebie, abyście i wy byli tam, gdzie Ja jestem” (J 14, 2-3).

            Trwa miesiąc listopad. Skłania on do refleksji nad  życiem i śmiercią choćby z racji tego, że na początku przeżywamy dzień Wszystkich Świętych a także Dzień Zaduszny, że modlimy się za zmarłych, ofiarujemy im odpusty, nawiedzamy cmentarze. Nie sposób więc nie myśleć choćby tylko w czasie porządkowania i nawiedzania grobów bliskich o śmierci, skoro spotykamy tyle nowych mogił osób nam znajomych.

            Śmierć jest częścią życia człowieka, jest czymś nieuniknionym i naturalnym. Ale jakże różne jest podejście do niej śledząc różne okresy w dziejach ludzkości i historii oraz różne kultury ludzkie, które wyznaczają również stosunek człowieka do śmierci.

            Odejście z tego świata to doświadczenie graniczne, nie jesteśmy w stanie zrozumieć dokładnie tego doświadczenia, bo przecież ten, kto go doświadcza nie jest w stanie nam tego zrelacjonować. Dlatego chyba towarzyszy nam lęk i niepewność, a one są powodem tak bardzo różnego stosunku do śmierci.

            Współczesny człowiek nie lubi mówić o umieraniu otwarcie, ten temat to dla wielu tabu. Wielu chorych nie jest przygotowywanych do śmierci, ukrywa się przed nimi często prawdę o stanie zdrowia, który nieuchronnie zmierza do rychłej śmierci. To bolesne sprawy, ale często uniemożliwiają przyjęcie śmierci na sposób chrześcijański jako bramy – drogi do wiecznej szczęśliwości z Bogiem.          Codziennie giną ludzie w wypadkach drogowych, katastrofach różnego rodzaju, w wyniku zamachów terrorystycznych i wojen. Nie ma informacji i dziennika telewizyjnego czy internetowego bez tego typu wiadomości. Dzieci je słyszą i oglądają. Tymczasem o śmierci babci lub dziadka dziś często nie mówi się dzieciom w imię troski o ochronę przed stresem. Jak więc rozumieć tę ochronę dzieci przed stresem w przypadku zatajania śmierci bliskich? Wydaje się, że ból i stres będzie większy, gdy dziecko nie będzie miało okazji pożegnania i żałoby, zaś odpowiednio przygotowane do takiej wiadomości przyjmie ją z bólem ale i zrozumieniem.

            Podejście do śmierci bywa często skrajnie różne. W kulturze, w filmach, zwłaszcza grach komputerowych śmierć bywa potraktowana jako … rozrywka? -  bo chyba tak by to trzeba określić.

            Śmierć bywa dziś wprowadzana do prawodawstwa jako „wolny wybór”, na życzenie. Czytałam o przypadku w jednym z krajów Europy Zachodniej, że kobieta krzyczała i wyrywała się z rąk trzymającego ją personelu szpitala chcąc uratować się przed zastrzykiem kończącym jej życie. Nie chciała umierać, a stosujący to prawo nazywają to „wolnym wyborem”. Zresztą ucieczkę od życia z powodu bólu samotności też nie można nazwać wolnym wyborem.

            Nie sposób tu nie wspomnieć, że istnieje jeszcze inny rodzaj śmierci – to aborcja, śmierć nienarodzonych. Dziś duża ilość osób domaga się „prawa do  takiej śmierci bez ograniczeń”.

            Tak więc podejście do śmierci człowieka bywa bardzo różne, od ogromnego bólu, lęku, niepokoju, dramatyzmu, po niezrozumienie lub obojętność. Dziś trudno jest mówić o śmierci, ponieważ społeczeństwo dobrobytu woli odsuwać na bok tę rzeczywistość, nie chce zgłębiać tajemnicy śmierci, bo odrzuca Boga, odrzuca chrześcijaństwo, a więc także to, że Bóg jest Panem życia  i śmierci.

            Wśród ludzi krążą pewno jeszcze od czasów pogańskich pewne zabobony np. tego typu: „Zmarły nie może leżeć przez niedzielę, bo to niechybnie przyniesie szybką śmierć kogoś z jego bliskich.” Podobnie „niezamknięte oczy zmarłego wypatrują osobę, która pierwsza umrze”, albo „pracujące zegary mogą spowodować zatrzymanie duszy na ziemi”. Wiele jest różnych wierzeń i przesądów powtarzanych chyba bezmyślnie do dziś. Myślę, że jest to znak naszej słabej wiary i braku zaufania do Boga.

            Trzeba nam śmierć przyjmować na sposób chrześcijański i winniśmy się do niej zawsze przygotowywać. Powierzajmy się na godzinę naszej śmierci Matce Boże Bolesnej – Patronce Dobrej Śmierci wstępując w szeregi Stowarzyszenia Matki Bożej Bolesnej (Apostolstwa Dobrej Śmierci). Poprzez modlitwy i ofiary wypraszamy wytrwanie w łasce uświęcającej, a dla obojętnych religijnie i grzeszników – łaskę nawrócenia oraz dla wszystkich dobrą i szczęśliwą śmierć.

           

„Człowiek wielki, choćby największy,  ani nad narodem, ani poza narodem być nie może. On jest z jego ziarna, jego cząstką, jego kwiatem, jego kłosem, a im większy, urodziwszy, mocniejszy, tem sercu narodu bliższy.”                   Ignacy Jan Paderewski

            W sierpniu 1914 roku rozpoczęła się I wojna światowa, w trakcie której Polacy podjęli zbrojną i dyplomatyczną walkę o niepodległość. Zakończyła się ona w listopadzie 1918 roku wielkim sukcesem w dziejach narodu od 123 lat podpisaniem rozejmu przez Niemcy. Sprawa polska stała się jedną z wiodących podczas traktatu pokojowego.

            Sprawa polska była sprawą wewnętrzną trzech zaborców, spośród których Rosja podjęła zobowiązanie, że celem wojny będzie zjednoczenie ziem polskich pod berłem cara. Ale Polacy w 1914 roku podjęli wielki wysiłek dyplomacji, głoszący o prawie Polski do niepodległości. W Szwajcarii w posiadłości Henryka Sienkiewicza powstało dzieło charytatywne na rzecz Polaków dotkniętych skutkami wojny. To tam Ignacy J. Paderewski i Urszula Ledóchowska prowadząc zbiórkę pieniężną propagowali prawo Polski do niepodległości. Urszula Ledóchowska dotarła do krajów skandynawskich, a I.J. Paderewski do Stanów Zjednoczonych. Tam ten wybitny kompozytor i pianista podbijał serca Amerykanów nie tylko grą na fortepianie, ale i głoszonym słowem o Polsce, jej historii i prawie do niepodległości. W 1916 r. przygotował prezydentowi USA specjalny memoriał, w którym dowodził o prawie Polski do niepodległości.

            Po zwycięskiej wojnie, do której przystąpiły USA, prezydent T. W. Wilson powiedział ważne słowa, że nie będzie sprawiedliwego pokoju bez wolnej Polski.

            W tej ofensywie dyplomatycznej Roman Dmowski pisał swoje elaboraty do przywódców Francji i Anglii. Dowodził w nich, że w Europie Środkowo – Wschodniej musi powstać silna Polska, sojusznik Zachodu walczącego z Niemcami o dominację w koloniach. Dzięki Dmowskiemu w 1917 r. Francja uznała Komitet Narodowy Polski, działający w Paryżu, za jedynego reprezentanta narodu polskiego. To dzięki aktywności Dmowskiego i Paderewskiego powstała Armia Błękitna – militarnie wyposażona przez Francję i dowodzona od 1918 r. przez gen. Józefa Hallera jako armia sojusznicza.

            Dzięki tej pracy na rzecz odbudowania Polski u boku państw zwycięskich w I wojnie światowej, powstał w styczniu 1919 r. rząd Ignacego J. Paderewskiego, powstała Polska demokratyczna, na wzór zachodnich republik. Wtedy dopiero zostaliśmy uznani jako państwo. Dzięki temu Dmowski i Paderewski mogli nas reprezentować w Paryżu i tworzyć nowy ład europejski. Powstanie odrodzonej Polski zostało potwierdzone wyborem posłów Sejmu Ustawodawczego. Po raz pierwszy bierne i czynne prawa wyborcze uzyskały także kobiety.

            Wielu ludzi przez te 4 lata walczyło w różnych formacjach zbrojnych. W latach 1917 – 1918 Rada Regencyjna zdołała powołać zręby polskiej administracji i przygotować rozwiązania prawne państwa.

            W Warszawie komendant Legionów Polskich Józef Piłsudski, uwolniony z niemieckiej twierdzy, przejmował władzę nad odradzającym się wojskiem polskim. To był dopiero początek walki o Niepodległą. Dopiero wysiłek zbrojny młodego państwa podjęty w latach 1918 – 1921 przez Wojsko Polskie pod dowództwem naczelnika Józefa Piłsudskiego, obronił i umocnił Rzeczpospolitą.

            Niepodległości nikt nam nie podarował. Polska odrodziła się w krwawych bojach.

Uszanujmy to, co wyrosło z daru Opatrzności Bożej i z krwi naszych ojców. Brońmy polskiej suwerenności.

            Czy dziś jesteśmy mądrzejsi o doświadczenia naszych przodków? Czy historia jest dla nas nauczycielką życia? Czy nasze rodziny są jeszcze tak silne jak te, które przez lata niewoli przechowały dla nas wiarę, miłość do polskości i potrzebę wolności i suwerenności?

            Św. Jan Paweł II mówił, że wolność jest nam dana i zadana, a egzamin z wolności zdajemy każdego dnia.

„Trzymajmy się niewzruszenie nadziei, którą wyznajemy, bo godny jest zaufania Ten, który dał obietnicę” (Hbr 10, 23).

 

            Nadzieja jest cnotą teologalną, dzięki której pragniemy jako naszego szczęścia Królestwa niebieskiego i życia wiecznego, pokładając ufność w obietnicach Chrystusa i opierając się nie na naszych siłach, ale na pomocy łaski Ducha Świętego.

            Cnota nadziei odpowiada dążeniu do szczęścia, złożonemu przez Boga w sercu każdego człowieka; podejmuje ona te oczekiwania, które inspirują działania ludzi; oczyszcza je, by ukierunkować je na Królestwo niebieskie; chroni przed zwątpieniem; podtrzymuje w każdym opuszczeniu; poszerza serce w oczekiwaniu szczęścia wiecznego.  Żywa nadzieja chroni przed egoizmem i prowadzi do szczęścia miłości (KKK, 1818).

            Nadzieja jest darem Trójcy Świętej, pochodzącym z góry, ale znajdującym odpowiedź ze strony osoby ludzkiej, indywidualnej i społecznej, która podejmuje w sobie decyzję nadziei, wykonuje jej akty, kształtuje jej postawę i atmosferę, a następnie formuje według niej swoje życie religijne, praktyczne i duchowe.  Nadzieja jest zakorzeniona w wierze.

            Nadzieja ma dwie perspektywy: przyszłą, podstawową, według której osiągamy zbawienie w ostatecznej przyszłości, oraz perspektywę wtórną, teraźniejszościową, według której, mamy nadzieję, że już teraz dzieje się rzeczywistość zapowiadająca zbawienie wieczne.

            Nadzieja jest to zasada życia, motyw naszych decyzji, działań i idei, tworzywo budowy najwspanialszej osobowości chrześcijańskiej, a wreszcie postawa najwyższego na świecie optymizmu istnienia i życia. Św. Tomasz z Akwinu uczył, że modlitwa jest głosem nadziei. Modlitwa i nadzieja warunkują się wzajemnie. Kto ma nadzieję, ten się modli, a kto się modli, ten ma nadzieję.

            Człowieczeństwo pozostawione swoim własnym siłom nie ma dostępu do „domu Ojca” (J 14, 2), do życia i do szczęścia Bożego. Jedynie Chrystus mógł otworzyć człowiekowi taki dostęp.

Odkupienie zostało nam ofiarowane w tym sensie, że została nam dana nadzieja, nadzieja niezawodna, mocą której możemy stawić czoło nasze teraźniejszości: teraźniejszość, nawet uciążliwą, można przeżywać i akceptować, jeśli ma jakiś cel i jeśli tego celu możemy być pewni, jeśli jest to cel wielki, że usprawiedliwia trud drogi.

            Sarkofagi z początków chrześcijaństwa obrazują to pojmowanie nadziei, bowiem w obliczu śmierci pytanie o sens życia jest nieuniknione. Na nich postać Chrystusa była obrazowana postaciami filozofa i pasterza. Uważano bowiem, że filozof to ten, który potrafi nauczyć podstawowej sztuki: bycia prawym człowiekiem, sztuki życia i umierania. Ale już w III w. spotykać można na sarkofagu postać Chrystusa jako prawdziwego filozofa, który mówi nam, kim w rzeczywistości jest człowiek i co powinien czynić, aby prawdziwie być człowiekiem. Chrystus wskazuje nam drogę, a tą drogą jest prawda. Tylko ten, kto potrafi wskazać drogę życia i drogę poza granicę śmierci, jest prawdziwym nauczycielem życia. To samo jawi się w wizerunku pasterza.

            Prawdziwym pasterzem jest Ten, który zna także drogę, która wiedzie przez dolinę śmierci; Ten, który nawet na drodze całkowitej samotności, na której nikt nie może nam towarzyszyć, idzie z nami i prowadzi nas, abyśmy ją pokonali. On sam przeszedł tę drogę, zszedł do królestwa śmierci, a zwyciężywszy śmierć, powrócił stamtąd, aby teraz towarzyszyć nam i by dać nam pewność, że razem z Nim można tę drogę odnaleźć. To największa nadzieja dla wierzących.

 

            (Źródło: „Materiały formacyjne ADŚ” na 2023 rok).

„Przejdę przez ten świat tylko jeden raz.  Dlatego cokolwiek mogę zrobić dobrego lub jakąkolwiek komukolwiek wyświadczyć przysługę, niech uczynię to teraz. Niech tego nie odkładam ani nie zaniedbuję, bo nie będę szedł tą drogą nigdy więcej.”   (św. Jan Paweł II )

            Od kiedy w ogóle istnieją ludzie, troszczyli się oni o swoich zmarłych, przez swoją opiekę nad grobami próbowali dać im pewien rodzaj drugiego życia. W ten sposób pozostał zachowany miniony świat niegdyś żyjących. Czasem bywa tak, że śmierć zachowała to, czego nie zdołało zachować życie. To, co ludzie kochali, przeżywali, czego się obawiali, jakie były ich nadzieje, mówią ich groby, które pozostały dla nas niczym zwierciadła ich świata.

            Dlaczego tak jest? Bo śmierć obchodzi nas tak samo dziś, jak niegdyś, a nawet jeśli wiele z tamtych czasów stało się dla nas obce, to śmierć pozostała tym samym.

            Nigdzie nie przeżywamy wczesnego chrześcijaństwa tak blisko, jak w katakumbach: kiedy wędrujemy po ich ciemnych korytarzach, to tak, jakbyśmy sami przekroczyli linię czasu i jakby spoglądali na nas ci, którzy przechowali tutaj ich ból i ich nadzieję.

            Mijając groby na cmentarzach jakże przemawiają do nas wyryte na grobach dedykacje – rodziców dzieciom, małżonków współmałżonkom, dzieci rodzicom, wyrażające ból, ale i ufność i nadzieję, i to one bywają dla nas pocieszeniem.

            Ale mimo wszystko lękamy się śmierci. Lękamy się może dlatego, że odczuwamy strach przed wkroczeniem w to, co jest nieznane. Buntujemy się przeciwko śmierci, ponieważ jakoś nie potrafimy uwierzyć, że to wszystko, co dobrego i wspaniałego wydarzyło się w naszym życiu, nagle ma się rozpaść w nicość. Bronimy się przed nią, ponieważ miłość domaga się wieczności i ponieważ nie umiemy przyjąć zniszczenia miłości, którą niesie ze sobą śmierć. Miłość, która otacza zmarłego, ma go ochraniać; to, że towarzyszy mu tak wiele wdzięczności, nie może pozostać bez skutku na sądzie – tak myśleli i tak nadal myślą ludzie.

            Ale dziś staliśmy się racjonalni, tak przynajmniej uważamy. Nie zdajemy się na to, co niepewne, chcemy tego, co określone. Dlatego kwestii śmierci nie chcemy rozwiązać na sposób wiary, lecz naszych przekonań. Dziś coraz więcej ludzi zaczyna się interesować pogańskimi wierzeniami, w poszukiwaniu tego, co empiryczne często cofa się do czasów archaicznych.

            Nasze ziemskie życie ma swoje czasowe ramy. Śmierci nie chcemy, a i życia, które znamy, pełne chorób i cierpienia, też nie chcemy. Tylko ten, kto potrafi rozpoznać w śmierci nadzieję, może także prowadzić życie, czerpiąc z nadziei. Miłość podtrzymuje nas w życiu, a życie wieczne może mieć sens tylko w nowej totalnej miłości, która przekracza wszelką czasowość. Tą miłością jest Bóg.

            Nasze cmentarze ze swoimi znakami przywiązania i wierności do naszych zmarłych są właściwie próbami takiej miłości, by drugą osobę jakoś zatrzymać, dać jej jeszcze kawałek życia w nas. Bóg może zatrzymać więcej – nie tylko myśli, wspomnienia, lecz każdego jako jednostkę.

            Starożytna filozofia twierdziła: jeśli chcesz przetrwać ponad śmiercią, to musisz przyjąć to co wieczne: prawdę, sprawiedliwość, dobro, albo musisz przywiązać się do tego, co wieczne tak, że będziesz do niego należeć i mieć udział w jego wieczności. Przywiązać się do tego, co niezniszczalne.

            Przywiąż się do Chrystusa, On przeprowadzi cię poprzez noc śmierci, którą sam przeszedł.

Bez odpowiedzi na pytanie o Boga śmierć pozostaje tylko okrutną zagadką. Bóg, który ukazał

Wielu rodziców i wychowawców nastolatków zastanawia się dziś i szuka odpowiedzi na nurtujące ich pytania: jak odzyskać autorytet w oczach dziecka; co zrobić, gdy dziecko podejmuje fatalne wybory; jak wyprowadzić dziecko z uzależnień?

            Dopiero w okresie dojrzewania młodzieży zauważamy realne konsekwencje stosowania modnych metod w wychowaniu dzieci. A jakie one są?

            Jan Jakub Rousseau głosi, że dziecko jest dobre samo z siebie i najważniejsze, by mu nie przeszkadzać, by samo się rozwijało. Ta koncepcja oczywiście nie uwzględnia prawdy o grzechu pierworodnym, ludzkiej słabości, ograniczeniach, wadach i pokusach. Zakłada ona bowiem bierność wychowawcy, unikania stawiania wymagań i krytyki, by nie niszczyć dobrej samooceny dziecka. To dlatego usunięto z klas młodszych stawiania ocen, aby dzieci nie stresować. Modne metody opierają się na oświeceniowej wizji człowieka, która zakłada, że człowiek rodzi się z natury dobry, a proces wychowania tę wrodzoną dobroć zakłóca. Rodzic powinien zejść dziecku z drogi i ułatwić mu realizację wrodzonego potencjału.

            Tymczasem życie człowieka jest ciągłą walką o rozwój cnót, o których w wychowaniu się raczej nie wspomina. Ta walka bynajmniej nie przychodzi automatycznie. U dzieci i młodzieży brakuje przecież umiejętności myślenia o długoterminowych konsekwencjach aktualnych wyborów, brakuje siły i umiejętności w walce z pokusami współczesnego świata, brakuje doświadczenia. Dlatego wychowawcy – rodzice i nauczyciele winni uczyć zdolności samokontroli i umiejętności podejmowania decyzji tych prostych, codziennych i tych życiowych z użyciem rozumu i woli, zamiast decydowania pod wpływem emocji i impulsywności. Rozwaga, przemyślenie skutków decyzji to droga do dobrych wyborów, a tego trzeba uczyć od dziecka.

            Dziecko powinno stopniowo poznawać świat wartości, uczyć się praw moralnych, a temu służy przecież dekalog, bo on jest najlepszym drogowskazem w życiu, uczy jak żyć godnie i bez zniewolenia.

            Wolność w pojęciu światowym opiera się na robieniu tego, co podpowiada instynkt, zmysły, uczucia (a już one mogą być zniewolone). Wolność po katolicku to przekonanie o prymacie rozumu i wolnej woli nad emocjami i instynktem.

            Wychowanie katolickie oparte jest na realizmie. Dziecko winno rozwijać się dzięki relacjom z osobami. Ważne tu jest, aby doświadczało obecności osób mądrych i życzliwych, w tym rodziców, dziadków, krewnych, nauczycieli. To oddziaływanie potem rozwija się w kulturę, tradycje rodzinne, narodowe.

            W wychowaniu ważna jest praca nad sobą. Ale dzisiejsze trendy ofiarowują dążenie do przyjemności, kariery, dużych pieniędzy, zaś pomijają koncentrowanie się na duchowości i czynieniu dobra.

            Tak często obserwujemy w świecie biznesu czy artystycznym ludzi, którzy zdobyli wszystko – bogactwo, karierę, sławę i nie są szczęśliwi, ich pustka wewnętrzna prowadzi ich do narkotyków, alkoholizmu, a nawet czasem samobójstwa.

            Z badań Instytutu Profilaktyki Zintegrowanej wynika, że ludzie zaangażowani religijnie są najmniej podatni na podejmowanie ryzykownych zachowań. Stąd wychowanie religijne jest tak ważne. Dziś nie mówi się o Panu Bogu w kontekście przyrody, fizyki, historii, a przecież to Bóg jest Panem historii, świata.

            Dziecko dziś od najmłodszych lat poznaje świat wirtualny, ale tak mało poznaje realne życie, często nie wie, co to praca, trud, bo próbuje się go dziś uchronić od jakiegokolwiek trudu, cierpienia. Oczywiście, przed złym cierpieniem, niezawinionym trzeba dziecko chronić, ale jeśli wzrasta ono w świecie nierzeczywistym i nie ma kontaktu z realizmem, takim jak wysiłek, zmęczenie, trud, to nie będzie sobie umiało poradzić emocjonalnie z jakimkolwiek trudem.