Z Głosu Floriańskiego
Żywiec - Zabłocie
Święta to czas niezwykły, kiedy rzeczywistość wykraczająca poza zasięg doświadczenia i poznania, przemienia nasze codzienne życie i kiedy my zbliżamy się do tego, co dla nas niepojęte; do tajemnicy wcielonego Boga. Jest to przede wszystkim czas uroczystości religijnych. Ich wagę podkreśla się w sposób odmienny od codziennych form religijnych, jak np. w Mszy   św. zw. Pasterką, ale także ma odzwierciedlenie w kulturze – pieśniach, dekoracjach oraz w tradycji i obyczajach. Wyraża się to poprzez ozdobione choinkami kościoły i domy, przeróżne w formie żłóbki betlejemskie, śpiewane kolędy, obrzędy jasełkowe, ale także w przebogatej naszej narodowej tradycji. Każdy element spełnia tu niezwykle istotną rolę.
    
    Dzień Wigilii jest wprowadzeniem rodzin chrześcijańskich w całe misterium Bożego Narodzenia. Jezus Chrystus, przyjmując ludzkie ciało, stał się naszym Bratem. Stąd tak Wigilia, jak i Boże Narodzenie mają charakter wybitnie rodzinny. Zbliżają one ludzi, zakopują podziały, kruszą nienawiść, wyzwalają postawę służby, pomocy potrzebującym. Czas ten służy w sposób wyjątkowy budowaniu więzi międzyludzkich i zbliżaniu człowieka do człowieka. Przychodzące Dziecię skłaniało nawet zatwardziałych ludzi do otwarcia serca dla innych.
    
    W Wigilię łamiemy się opłatkiem i spożywamy wieczerzę w gronie rodzinnym, przygotowaną wyłącznie na ten jeden raz w roku. Nawet zabrzmi wspólny śpiew – tak rzadki dzisiaj w naszych domach i rodzinach. Będzie wspólne spędzanie czasu przy stole świątecznym. To jedne z nielicznych już  w dzisiejszych czasach okazji do spotkania się w liczniejszym gronie rodzinnym.
      
    Choinka, szopka, sianko, pierwsza gwiazdka, prezenty, rożne wierzenia – wszystko to ma jakąś historię, nieraz bardzo odległą. Wiele zwyczajów i obrzędów, zwłaszcza tych starych, o których my już niewiele wiemy, zostało przez chrześcijaństwo niejako przygarniętych z epok przedchrześcijańskich i nadano im nowe znaczenie.
  
     Czas świąteczny winniśmy przeżywać zgodnie z wiarą i tradycją, jest to bowiem równocześnie znak naszej narodowej kultury. W nich bowiem odnajdujemy naszą wspólnotę, miłość, nasze bogactwo i naszą niezwykłą przeszłość.
    
    Święta Bożego Narodzenia tworzą więc kulturę, ale przede wszystkim znajduje tu miejsce tematyka poświęcona narodzinom Jezusa. Tematyka ta przecież znajduje swoje miejsce również w literaturze, malarstwie, rzeźbie, muzyce. Dzieła sztuki wyrażały zawsze zadziwienie tym faktem, że Bóg uniżył się tak bardzo, aby podnieść człowieka, ale też wdzięczność i hołd Bogu za ten dar.
    
    W dawnej Polsce z dniem wigilijnym związanych było wiele wierzeń i obyczajów. Uważano, że od tego dnia zależała pomyślność całego przyszłego roku. Ufano, że w tym dniu następuje odnowienie dziejów świata, bez podziałów. Wierzono, że pojednanie wszystkich stworzeń jest możliwe.
    
    A co nam z tego pozostało?   Niestety, coraz mniej. Nasze Wigilie i święta stają się coraz bardziej świeckie i ubogie w tradycję, choć coraz bogatsze w prezenty i zewnętrzne formy, jak np. dekoracje. Kiedy świat odchodzi od Boga, to i opłatek z supermarketu nie przeszkadza i udział w Pasterce, a nawet w Mszy św. w dzień Bożego Narodzenia staje się zbyteczny.
    
    Ale my, wierni Bogu radujmy się i świętujmy, obchodzimy przecież pamiątkę narodzin naszego Zbawiciela. Na żłóbek i złożone w nim Dzieciątko, na przystrojone choinki, na rodzinne spotkania przy stole, starajmy się spojrzeć poprzez pryzmat wiary. To wszystko nie jest przypadkowe, to znaki, że wydarzyło się coś ważnego i niezwykle radosnego dla wszystkich ludzi: narodził się Zbawiciel. Blask Jego światła niech każdy z nas roznosi przez głoszenie i czyny miłości.

Zofia Bury
W ostatnich dziesiątkach lat, pod wpływem ogromnego rozwoju nauki i techniki oraz postępującego dobrobytu materialnego, świat zmienił swoje oblicze. Człowiek oczarowany dokonującym się postępem rozpoczął pęd ku lepszej i materialnie bogatszej przyszłości. W tym pędzie skupiając uwagę na tym, co stwarza korzystne warunki do dalszego biegu, zagubił i zatracił wiele ludzkich i duchowych wartości. Człowiek wciągany w machinę postępu, ulega złudnemu przekonaniu, że postęp materialny zaspokoi wszystkie jego aspiracje i pragnienia. Ale człowiek jest złożony z ciała i ducha i ten rozwój materialny nie może mu wystarczyć. Obserwujemy przecież coraz więcej głębokich rozterek i załamań psychicznych oraz depresji u  dzisiejszych ludzi. Człowiek – może nawet nie zawsze zdaje sobie sprawę z tego – ale odczuwa w swym wnętrzu potrzebę przeżywania głębszych wartości ponad dobra materialne i używanie świata. Potrzebuje przeżyć religijnych, które przynoszą uciszenie wewnętrzne, spokój serca i w perspektywie trwałe szczęście.
    
    To wiara daje możliwość zahamowania tego pędu do nadmiernego gromadzenia dóbr, pozwala odsunąć się od hałasu i zamętu światowego i uciszyć swoje wnętrze, przeżywać pokój, którego świat szuka i pragnie, ale nie daje.
  
     Jednym z takich środków do głębszego przeżywania swojego życia jest okres Adwentu. Minął listopad pełen zadumy nad życiem i śmiercią i wkroczyliśmy w okres nadziei, bo Adwent to czas pełen nadziei i obietnic, okres oczekiwania i tęsknoty.
    
    Mówimy, że oczekujemy na narodzenie Syna Bożego. Ale On jest, spotykamy Go w naszych kościołach, przyjmujemy do naszych serc. Jednak tak jak człowiek oczekuje swoich czy swoich bliskich urodzin, tak i my oczekujemy na pamiątkę Jego narodzin, którą obchodzi Kościół, ale przede wszystkim na przyjście Jego Królestwa, o co się codziennie modlimy. Jego Królestwo wciąż jeszcze ma dopiero nadejść, ale też stale jest budowane w naszych sercach. Potrzeba nam dobrego rozumienia Adwentu, zgłębienia jego znaczenia w życiu chrześcijanina.
  
     Z powodu zmian we współczesnym świecie i skierowania uwagi na zewnętrzne, błyskotliwe atrakcje, tracimy niejednokrotnie prawdziwy sens Adwentu. Jednak niejeden z nas powraca  myślą do lat dziecięcych, kiedy to często w mroźne oraz śnieżne poranki wędrował w ciemności lub przy nikłym płomyku lampionu (latarki) do kościoła i z jakąś wewnętrzną radością a zarazem nastrojem tajemniczości śpiewał: „Spuście nam na ziemskie niwy ….”. Żal mi tych dzisiejszych pokoleń, które z powodu oddalenia się od Boga całych rodzin, nie przeżyją tej atmosfery Adwentu, pełnego oczekiwania i radosnego przeżywania oraz odliczania dni do nadchodzących świąt Bożego Narodzenia.
  
     W liturgii Adwentowej otwiera ten okres prorok Izajasz, który nawołuje do pokuty, nawrócenia i odmiany życia i w ten sposób budowania w sobie i wokół siebie królestwa pokoju. Tęsknota do nowego, które ma nadejść, wyraża się w tęsknym śpiewie:- Niebiosa, spuście z góry Sprawiedliwego. Niech się otworzy ziemia i zrodzi Zbawiciela.-
    
    Tak, przecież i dziś i zawsze jest aktualne oczekiwanie na sprawiedliwość i pokój, których świat nam nie daje. Prośmy więc Boga, aby nie pozwalał błądzić człowiekowi i schodzić z Jego dróg.

Zofia Bury
Czas śmierci nazywany bywa czasem narodzin do życia w wieczności. I tak od naszego przygotowania się na ten moment zależy jakość naszego spotkania z Bogiem. Możemy powiedzieć, że całe nasze dojrzewanie chrześcijańskie prowadzi nas do tego punktu – właściwego przyjęcia śmierci rozumianego nie jako koniec wszystkiego, ale jako przejście do wieczności, spotkania z Bogiem.
    
    Dobra śmierć to śmierć przyjęta i zaakceptowana jako naturalna część naszego życia. Warto o tym wiedzieć, aby śmierci nie traktować jako tabu, nie wypierać myśli o tym, że to życie się kiedyś skończy. Praktyka modlitwy o dobrą śmierć uczy nas akceptowania myśli o własnej śmiertelności i przyjęcia jej jako planu Bożego względem naszego życia i czasu przejścia do wieczności.
    
    Drugi ważny aspekt dobrej śmierci wskazuje na obecność Maryi przy śmierci tych, którzy mają do Niej nabożeństwo. Maryja była pod krzyżem Syna, modlitwą towarzyszyła Mu w cierpieniu, konaniu, śmierci, zdjęciu z krzyża i złożeniu do grobu. Jezus przed śmiercią uczynił swoją Maryję matką wszystkich ludzi, dał ludziom wspaniały dar – Matkę, Orędowniczkę, Wspomożycielkę, Patronkę Dobrej Śmierci. Jej obecność jest jednak uwarunkowana naszą wolą i pragnieniem.  Zaprośmy Maryję, aby nam towarzyszyła w naszych ostatnich godzinach i wprowadziła nas do nieba.

    Możemy to zrobić, wstępując w szeregi członków Stowarzyszenia Matki Bożej Bolesnej zwanym Apostolstwem Dobrej Śmierci. Zrzesza ono ludzi dobrej woli, którzy pragną modlitwą wspierać konających oraz wypraszać dla siebie dobrą śmierć. Prosić o dobrą śmierć dla bliźnich to przy okazji spełniać piękny uczynek miłosierdzia względem bliźniego. Stowarzyszenie to uwrażliwia swoich członków na prawdę o konieczności przygotowania się na spotkanie z Bogiem. Dobrą śmierć rozumieją jako śmierć w stanie łaski uświęcającej, omodloną, uświęconą obecnością i modlitwą kapłana oraz sakramentami. Apostolstwo zachęca do systematycznego korzystania z sakramentów na każdym etapie życia, do wytrwania w łasce uświęcającej. Członkowie modlą się również za tych, którzy są z daleka od Boga i nie są zainteresowani troską o swoją świętość, za zatwardziałych grzeszników proszą o łaskę nawrócenia. Podejmowane przez nich praktyki duchowe, udział w dniach skupienia i formacji ich serc uczą być gotowym na śmierć.
    
    Członkowie Apostolstwa Dobrej Śmierci odmawiają codziennie rano i wieczorem w intencjach apostolstwa trzy razy „Zdrowaś Maryjo” i dodają: „Matko Boża, Patronko Dobrej Śmierci, módl się za nami. Święty Józefie, módl się za nami.” Zaleca się także robienie codziennego rachunku sumienia, częstej – najlepiej comiesięcznej spowiedzi oraz odmawiania Różańca do Siedmiu Boleści Matki Bożej.
    
    Przypomnijmy, że założycielami tego Stowarzyszenia są Misjonarze Świętej Rodziny, którzy swoje centrum mają w Górce Klasztornej. W nasze parafii wspólnota ta działa już siedemnaście lat. Zapraszamy do apostolstwa wszystkich chętnych w każdą drugą sobotę miesiąca. Wówczas możemy się zapisać do stowarzyszenia i uczestniczyć w odmawianym Różańcu do Siedmiu Boleści Matki Bożej.
  
     Mogę powiedzieć, że przynależność do Apostolstwa Dobrej Śmierci pomaga mi z wielkim spokojem i ufnością w Boże Miłosierdzie przybliżać się do kresu mojego ziemskiego życia i wierzyć, że Maryja będzie przy mnie w ostatniej chwili życia i w drodze do wieczności.

Zofia Bury
Towarzyszenie umierającym i pamięć o zmarłych to jedne z najważniejszych uczynków miłości względem bliźniego. Ktoś powiedział, że miarą miłości bliźniego jest stosunek do ostatnich chwil życia bliźniego. Chrześcijaństwo zawsze podkreślało wartość posług wykonywanych wobec konających i zmarłych. Wśród tych posług wysoko stawia Kościół modlitwę za żywych i zmarłych jako jeden z uczynków miłosierdzia względem duszy i ciała. Mają one szczególną wartość, gdyż dotyczą ostatnich chwil życia człowieka na ziemi.
    
    Człowiek, który nie jest w stanie podjąć samodzielnie koniecznych czynności, które podtrzymałyby jego życie lub przyniosły ulgę w jego cierpieniu, jest skazany na pomoc drugiego człowieka. Ta pomoc dotyczy również duszy umierającego, bo w tym czasie toczy się ostatnia walka o jego duszę. Modlitwa za konających jest dla nich konkretną pomocą, szansą na zbawienie i ocalenie duszy, ale także łagodzi trwogę konania.
    
    Wielu ludzi, zwłaszcza samotnych, z trwogą myśli o śmierci w obawie o opuszczeniu i samotności w tej tak ważnej ostatniej chwili życia. Osoby te są bardzo wdzięczne za opiekę i każdy gest pomocy oraz zainteresowanie nimi w chwilach tak dla nich trudnych.
  
     Osoby, które niosą pomoc chorym i cierpiącym i często czuwają  przy ich śmierci, dają świadectwo, jak ważna to posługa. Różaniec, koronka do Miłosierdzia Bożego wypraszają nieraz w skomplikowanych sytuacjach życiowych ogromny dar pojednania z Bogiem i ludźmi. Bywają świadkami niewytłumaczalnych, dziwnych zjawisk duchowych. To miłość do Jezusa jest zarazem źródłem miłości do bliźnich, ich zaangażowania w niesienie pomocy i ostatniej posługi. Nasze uczynki podejmowane wobec potrzebujących mają wobec Boga największą wartość wtedy, gdy wynikają z naszej miłości do Jezusa i o ile są owocem zjednoczenia z Nim. Wiara i miłość pomagają dostrzec w bliźnim Chrystusa.
    
    Pan Jezus wiedział, jak bardzo choroba przytłacza człowieka, jak bardzo przygniata go duchowo, dlatego wśród siedmiu sakramentów ustanowił także sakrament namaszczenia chorych. Sakrament chorych ma na celu „podźwignięcie” chorego przez Pana, czyli umocnienie chorego, by jeśli taka wola Boża, znosił chorobę mężnie i po chrześcijańsku. Drugim celem jest odpuszczenie grzechów, tak ważne w obliczu ciężkiej choroby czy starości i zbliżania się do kresu życia. Moment śmierci jest najważniejszym w życiu człowieka, bo od niego zależy cała wieczność. Starajmy się zatem, by umożliwić chorym przyjęcie sakramentów świętych.
    
    Miłość bliźniego popycha nas do troski o materialne i duchowe jego potrzeby. Rozszerzamy je również wobec zmarłych. Zatem największym darem dla zmarłego jest modlitwa Kościoła, troska o zorganizowanie chrześcijańskiego pogrzebu, którego centrum zawsze stanowi Msza św. pogrzebowa. Miłość ta winna znaleźć swoje przedłużenie w regularnej modlitwie za zmarłych, ofiarowanych Mszach św., wypominkach, odpustach i odwiedzaniu grobu. Dar miłości ma wypływać z serca, nie z przymusu czy tylko tradycji. Maria Simma, austriacka mistyczka, którą przez wiele lat odwiedzały dusze czyśćcowe, wielokrotnie podkreślała, że zmarli doskonale wiedzą, jaka intencja serca towarzyszy tym, którzy uczestniczą w pogrzebie i modlą się za nich. W opinii dusz czyśćcowych jedyna pomoc to ta, która wynika z miłości i dobrej woli.
  
     Niech więc trwa miłość i pamięć żyjących wobec zmarłych.
    
    (Wg art. „Ostatnia posługa miłości” ks. Sławomira Kostrzewy)

Zofia Bury
 
„Mroki przeminęły na zawsze. Mój synu, oczekiwałem cię z tęsknotą. A ty, czy chcesz być ze mną?” ( Z relacji Anny z rozmów ze zmarłymi. Orędzie dusz czyśćcowych).
  
     Medycyna potrafi precyzyjnie określić, co dzieje się z ciałem człowieka w chwili jego śmierci. Ale my zwykle stawiamy pytanie, co dzieje się z duszą? Zresztą od wieków zadawano sobie liczne pytania: Czy rzeczywiście istnieje dusza? Gdzie jest po śmierci? Jaka jest samoświadomość duszy osoby zmarłej?
    
    Naukę o duszy znajdujemy w Katechizmie Kościoła Katolickiego: „Kościół naucza, że każda dusza duchowa jest bezpośrednio stworzona przez Boga, nie jest ona >produktem< rodziców i jest nieśmiertelna. Nie ginie więc po jej oddzieleniu się od ciała w chwili śmierci i połączy się na nowo z ciałem w chwili ostatecznego zmartwychwstania” (KKK 366). W innym miejscu czytamy: „W śmierci, będącej rozdzieleniem duszy i ciała, ciało człowieka ulega zniszczeniu, podczas gdy jego dusza idzie na spotkanie z Bogiem, chociaż trwa w oczekiwaniu na ponowne zjednoczenie ze swoim uwielbionym ciałem. Bóg w swojej wszechmocy przywróci ostatecznie naszym ciałom niezniszczalne życie, jednocząc je z naszymi duszami mocą Zmartwychwstania Jezusa” ( KKK 997).
    
    Zatem znamy prawdę o przeznaczeniu do życia wiecznego, ale mamy nadal pytania dotyczące samej śmierci.
    
    Najcenniejsze współczesne pouczenia dotyczące umierania człowieka związane są z wizjami mistycznymi wielu świętych oraz wizjonerów, między innymi Boliwijki Cataliny Rivas (ur. 1944 r.) – pisze ks. Sławomir Kostrzewa w art. „Gdy człowiek umiera”. Jej świadectwa przypominają nam prawdę o tym, że śmierć człowieka jest uroczystym momentem narodzin do wieczności, któremu towarzyszą nie tylko zebrani wokół umierającego ludzie, ale także świat duchowy, święci i aniołowie.-
    
    Catalina Rivas, ale też wielu świętych i mistyków potwierdzają wyjątkową rolę obecności Matki Bożej przy konających. Dusze, które za życia czciły i kochały Maryję, jako pierwszą nagrodę otrzymują w chwili śmierci możliwość widzenia Jej osoby i przez Nią zostają wprowadzone do wieczności.
    
    W spisanych świadectwach Anny ze spotkań ze zmarłymi ( Orędzie dusz czyśćcowych w „Miłujcie się” ) dowiedzieć się można o spotkaniach z Jezusem w chwili śmierci i przejścia do królestwa niebieskiego. Taką chwilę opisuje Anna ze spotkania ze zmarłym niewidomym, który mówi: - Zrozumcie! Ja, niewidomy, zobaczyłem Pana wyciągającego do mnie ręce, uśmiechającego się cudownym uśmiechem, wzruszonego i szczęśliwego na mój widok! Usłyszałem: „Mroki przeminęły na zawsze. Mój synu, oczekiwałem cię z tęsknotą. A ty, czy chcesz być ze Mną?”
    
    - To się czuje, nie rozumie, a wie z całą pewnością, że to jest Ten, który był naszym celem, spełnieniem naszych marzeń, końcem poszukiwań i trudów, zaspokojeniem tęsknoty, odpoczynkiem, ochłodą, uciszeniem łez i najgłębszym pokojem spragnionego serca.  A ja…?  I tu widzi się nagle siebie takiego, jakim się jest: niegodnym, brudnym, małym i lichym, niewdzięcznym, bezrozumnie marnotrawiącym Jego nieustanną miłość, narzekającym, niezadowolonym, pełnym pretensji i żalów – absolutnie niegodnym. I wtedy, kiedy całe serce wyrywa się, aby paść do nóg, przylgnąć na zawsze do tych przebitych  - za mnie – stóp i nigdy, nigdy już odeń nie odejść – sumienie mówi: nie jesteś godny! - To jest stanięcie twarzą w twarz z prawdą o sobie! –
    
     Są byty stworzone, które uciekają od swego Stwórcy, bo nie są w stanie żyć w świetle prawdy o sobie. - Ten, kto prawdzie zaprzeczał, nie może znieść jej mocy. Ucieka. –
  
      -Ale czym jest istnienie poza Miłością? Człowiek, aby naprawdę żyć, potrzebuje miłości, ale duch potrzebuje miłości prawdziwej, nie zaś jej namiastki – potrzeba mu miłości Boga, swego Stwórcy i Ojca. -

Zofia Bury
„Polak, chociaż stąd między narodami słynny,
    Że bardziej niźli życie kocha kraj rodzinny,
    Gotów zawżdy rzucić go, puścić się w kraj świata,
    W nędzy i poniewierce przeżyć długie lata,
    Walcząc z ludźmi i z losem, póki mu śród burzy
    Przyświeca ta nadzieja, że Ojczyźnie służy”.
        Adam Mickiewicz: „Pan Tadeusz” ks. X – fragment.
    
    Dzieje naszej Ojczyzny są tyleż piękne, co dramatyczne. Nawiązują do tego słowa Świętego Jana Pawła II: „Ojczyzna jest naszą matką ziemską, Polska jest matką szczególną. Niełatwe są jej dzieje, zwłaszcza na przestrzeni ostatnich stuleci. Jest matką, która wiele przecierpiała i wciąż na nowo cierpi. Dlatego też ma prawo do miłości szczególnej.”
    
    Ojczyzna – pojęcie to może być traktowane dwojako. W skali makro, ojczyzną jest kraj, w którym się urodziliśmy, którego jesteśmy obywatelami lub z którym jesteśmy związani więzią narodową. W skali mikro ojczyzna to nasze najbliższe otoczenie, miejscowość, region. Z tego powodu niekiedy mówi się o ojczyźnie lokalnej czy też małej ojczyźnie.
    
    „Ojczyzną, dziecię, to bracia twoi,
    Twoi ojcowie i twoje matki!
    Dawni rycerze w skrzydlatej zbroi,
    Dumne pałace i kmiece chatki!
        Ojczyzną, dziecię, to łany twoje,
        To groby przodków skryte żałobą,
        Rodzinne gaje, łąki i zdroje,
        I te niebiosa co lśnią nad tobą!
    Ojczyzną twoją, chłopię sarmackie:
    To pieśń wolności i łzy tułackie”. (Władysław Bełza)
    
    Miłość do Ojczyzny jest najważniejszą cechą patrioty.  Z nią związane są losy zarówno pojedynczego człowieka, jak i całego narodu.
    
    Naród – to wyłoniona w procesie historycznym wspólnota ludzi. Czynnikami, które konstytuują naród są m.in.: wspólnota kulturowa, historia, język, pochodzenie etniczne. Naród nie jest tożsamy z państwem. Choć większość narodów tworzy państwa, to istnieją również narody bez własnej organizacji państwowej (np. Kurdowie ). Świadomość narodowa w Europie kształtowała się wolno, jej początków należy doszukiwać się w czasach średniowiecza. Jednak dopiero XVIII wiek przyniósł rozwinięcie idei narodu i idei państwa narodowego.
  
     „Nie rzucim ziemi, skąd nasz ród,
    Nie damy pogrześć mowy,
    Polski my naród, polski lud
    Królewski szczep piastowy.” (Rota)
    
    Bł. Ks. Stefan Wyszyński mówił, że „Miłość Narodu i miłość Ojczyzny jest moralnym i religijnym obowiązkiem każdego dziecka Bożego – członka Narodu”.
    
    Patriotyzm – termin nawiązuje do greckiego słowa „patria” oznaczającego plemię, grupę, rodzinę pochodzącą od jednego przodka oraz od greckiego „pater” oznaczającego ojca – głowę rodu. W dosłownym tłumaczeniu patriotyzm znaczy „miłość ojczyzny”. Jest to postawa szacunku i oddania względem swojej ojczyzny. Na postawę tę składa się także przekładanie dobra kraju nad swoje partykularne cele, jak również gotowość do ponoszenia ofiar w jego obronie. Patriotyzm to także pielęgnowanie tradycji, kultury i języka narodowego, opierające się na poczuciu wspólnoty i solidarności z całym narodem. Jest również szlachetną postawą pozwalającą utrzymać wolność własnej ojczyzny, świadomość narodową oraz dobra kulturowe.
    
    Bolesław Prus twierdził, że prawdziwy patriotyzm polega nie tylko na tym, ażeby kochać jakąś idealną ojczyznę, ale – ażeby kochać i pracować dla realnych składników tej ojczyzny, którymi są ziemia, społeczeństwo, ludzie i wszelkie ich bogactwa.
    
    „Święta miłości kochanej Ojczyzny,
    Czują Cię tylko umysły poczciwe!
    Dla Ciebie zjadłe smakują trucizny,
    Dla Ciebie więzy, pęta niezelżywe.
    Kształcisz kalectwo przez chwalebne blizny,
    Gnieździsz w umyśle rozkoszy prawdziwe.
    Byle Cię można wspomóc, byle wspierać,
    Nie żal żyć w nędzy, niemal i umierać”. (Ignacy Krasicki)

    Tak, Ojczyznę kochają i czują tylko umysły poczciwe – warto o tym pamiętać. A bł. ks. Stefan Wyszyński kazał sobie postawić pytanie: „Czy dobrze służę mojemu Narodowi i Ojczyźnie talentami, które posiadam? Czy przeciwnie – nie pluję w twarz Narodowi i Ojczyźnie, czy nie zohydzam jej w obliczu innych narodów”. Jak bardzo te pytania są dziś aktualne widzimy niemal codziennie.
      
    „Boże, któryś nas stworzył Polakami, i polskiej ziemi żywisz nas darami,
    Co polskim słowem pozwalasz się sławić, prosim, racz polskiej ziemi błogosławić” (fragment „Modlitwy za Ojczyznę”).

Zofia Bury