„Nie wydawaj duszy swej smutkowi
ani nie dręcz siebie myślami.
Radość serca jest życiem człowieka,
a wesołość męża przedłuża dni jego.
Wytłumacz sobie samemu, pociesz swoje serce,
i oddal długotrwały smutek od siebie;
bo smutek zgubił wielu
i nie ma z niego żadnego pożytku.” (Mdr Syr 30, 21 – 23)
Radość jest zaliczana do Owoców Ducha Świętego. Radość to pozytywna emocja spowodowana czymś przyjemnym. Towarzyszy jej rodzaj pobudzenia – poczucie zadowolenia, satysfakcji, czasem wręcz euforia. Najlepiej okazują swą radość dzieci – śmieją się, podskakują, krzyczą. Z biegiem upływu lat tracimy taką spontaniczność.
Prawdziwa radość wypływa z ducha miłości. Przyjemność sprawia nam przebywanie z ludźmi, których kochamy. Tym bardziej każdego chrześcijanina raduje zbliżenie się do Boga.
Jeśli dotknie nas jakaś strata, robimy wszystko, żeby ją odzyskać, odrobić, a odzyskanie jej sprawia nam wielką radość. Znamy to również z przypowieści o zagubionej drachmie lub owcy. Z powodu ich odnalezienia urządzono dla znajomych ucztę. Tak w Niebie cieszą się z odnalezienia grzesznika – mówi Jezus.
Ale także człowiek, który prawdziwie się nawraca, wraca do Boga, raduje się, że wreszcie spotkał najbliższą Osobę, swego Przyjaciela.
Jaka też była radość ojca z powrotu syna marnotrawnego, ale tym bardziej cieszył się skruszony winowajca, że został przyjęty mimo niewdzięczności, jaką okazał ojcu.
Podstawowym warunkiem do osiągnięcia prawdziwej radości, a nie tylko dobrego humoru i wesołkowatości z powodu rzeczy przemijających, jest trwanie w miłości do Chrystusa. Tylko głęboka więź z Bogiem, umacniana przez Ducha Świętego, daje nam poczucie spełnienia w życiu, za czym idzie głęboka radość. Winniśmy dostrzegać w życiu dobro, dobre strony życia, doceniać to, co się ma i nie przywiązywać zbyt wielkiej wagi do tego, na co nie mamy wpływu. Smutek zapuszcza swój korzeń w kurczowym trzymaniu się naszych lęków i strachów, a radość przychodzi z ciągłego odkrywania na nowo prawdy. Można więc powiedzieć, że radość jest też związana z nowością.
Radość jest narzędziem, w które wyposażyła nas natura. Radość sprzyja nawiązywaniu i podtrzymywaniu relacji z ludźmi. Dzięki niej mamy siły do pokonywania trudności.
Niekiedy ludzie tracą zainteresowanie wszystkim, co przynosiło im radość, szczęście czy poczucie spełnienia, co było motywacją do działania, do życia. Ale czy można żyć, gdy nic nie cieszy?
Trzeba żyć w zgodzie z wartościami, w które wierzymy, nie zapominać na co dzień o tym, co najważniejsze. Pomaga w tym rozmowa z życzliwymi ludźmi, a nade wszystko bezgraniczne zaufanie Bogu, który pragnie naszego dobra i szczęścia. Powodzenie w życiu doczesnym jest rzeczą względną. Ileż się słyszy o ludziach bogatych i popularnych, którzy mimo osiągnięcia wielkiego sukcesu, w głębi serca są nieszczęśliwi. Czasem szukają ukojenia swych smutków w zastępczych środkach, jak alkohol czy narkotyki, czasem targają się nawet na swoje życie.
Tymczasem radość chrześcijańska jest wyjątkowa, bo może współistnieć nawet z cierpieniem. Miłość i tęsknota do Boga przesłaniają ziemską perspektywę, czasem wręcz żałosną. Bo chrześcijańska radość jest poza „mądrościami tego świata”.
Zacznijmy się cieszyć każdym dniem, bo wtedy życie staje się pełniejsze, Dostrzegać i cieszyć się pięknem tego świata, wytworami ludzkiego geniuszu, który jest przecież darem Bożym, cieszyć się spotkaniem z drugim człowiekiem. Zacznijmy się nade wszystko cieszyć ze swojej wiary i tą radością zarażać innych. Czasem zmiana otoczenia powoduje zmianę patrzenia na świat i ludzi, poznawanie czegoś nowego i wartościowego, pięknego, niesie radość. Aktywność człowieka, praca na rzecz innych, pomoc potrzebującym jest źródłem radości i spełnienia.
Nie zatruwajmy sobie życia i nie gaśmy radości przez ciągłe narzekanie i czarnowidztwo, nadmierne krytykanctwo tego, co nas otacza.
Zaufajmy Bogu. Radość, która wypływa z życia w przyjaźni z Bogiem da nam tylko Duch Święty, jeśli będziemy z Nim współpracować.
Zofia Bury
ani nie dręcz siebie myślami.
Radość serca jest życiem człowieka,
a wesołość męża przedłuża dni jego.
Wytłumacz sobie samemu, pociesz swoje serce,
i oddal długotrwały smutek od siebie;
bo smutek zgubił wielu
i nie ma z niego żadnego pożytku.” (Mdr Syr 30, 21 – 23)
Radość jest zaliczana do Owoców Ducha Świętego. Radość to pozytywna emocja spowodowana czymś przyjemnym. Towarzyszy jej rodzaj pobudzenia – poczucie zadowolenia, satysfakcji, czasem wręcz euforia. Najlepiej okazują swą radość dzieci – śmieją się, podskakują, krzyczą. Z biegiem upływu lat tracimy taką spontaniczność.
Prawdziwa radość wypływa z ducha miłości. Przyjemność sprawia nam przebywanie z ludźmi, których kochamy. Tym bardziej każdego chrześcijanina raduje zbliżenie się do Boga.
Jeśli dotknie nas jakaś strata, robimy wszystko, żeby ją odzyskać, odrobić, a odzyskanie jej sprawia nam wielką radość. Znamy to również z przypowieści o zagubionej drachmie lub owcy. Z powodu ich odnalezienia urządzono dla znajomych ucztę. Tak w Niebie cieszą się z odnalezienia grzesznika – mówi Jezus.
Ale także człowiek, który prawdziwie się nawraca, wraca do Boga, raduje się, że wreszcie spotkał najbliższą Osobę, swego Przyjaciela.
Jaka też była radość ojca z powrotu syna marnotrawnego, ale tym bardziej cieszył się skruszony winowajca, że został przyjęty mimo niewdzięczności, jaką okazał ojcu.
Podstawowym warunkiem do osiągnięcia prawdziwej radości, a nie tylko dobrego humoru i wesołkowatości z powodu rzeczy przemijających, jest trwanie w miłości do Chrystusa. Tylko głęboka więź z Bogiem, umacniana przez Ducha Świętego, daje nam poczucie spełnienia w życiu, za czym idzie głęboka radość. Winniśmy dostrzegać w życiu dobro, dobre strony życia, doceniać to, co się ma i nie przywiązywać zbyt wielkiej wagi do tego, na co nie mamy wpływu. Smutek zapuszcza swój korzeń w kurczowym trzymaniu się naszych lęków i strachów, a radość przychodzi z ciągłego odkrywania na nowo prawdy. Można więc powiedzieć, że radość jest też związana z nowością.
Radość jest narzędziem, w które wyposażyła nas natura. Radość sprzyja nawiązywaniu i podtrzymywaniu relacji z ludźmi. Dzięki niej mamy siły do pokonywania trudności.
Niekiedy ludzie tracą zainteresowanie wszystkim, co przynosiło im radość, szczęście czy poczucie spełnienia, co było motywacją do działania, do życia. Ale czy można żyć, gdy nic nie cieszy?
Trzeba żyć w zgodzie z wartościami, w które wierzymy, nie zapominać na co dzień o tym, co najważniejsze. Pomaga w tym rozmowa z życzliwymi ludźmi, a nade wszystko bezgraniczne zaufanie Bogu, który pragnie naszego dobra i szczęścia. Powodzenie w życiu doczesnym jest rzeczą względną. Ileż się słyszy o ludziach bogatych i popularnych, którzy mimo osiągnięcia wielkiego sukcesu, w głębi serca są nieszczęśliwi. Czasem szukają ukojenia swych smutków w zastępczych środkach, jak alkohol czy narkotyki, czasem targają się nawet na swoje życie.
Tymczasem radość chrześcijańska jest wyjątkowa, bo może współistnieć nawet z cierpieniem. Miłość i tęsknota do Boga przesłaniają ziemską perspektywę, czasem wręcz żałosną. Bo chrześcijańska radość jest poza „mądrościami tego świata”.
Zacznijmy się cieszyć każdym dniem, bo wtedy życie staje się pełniejsze, Dostrzegać i cieszyć się pięknem tego świata, wytworami ludzkiego geniuszu, który jest przecież darem Bożym, cieszyć się spotkaniem z drugim człowiekiem. Zacznijmy się nade wszystko cieszyć ze swojej wiary i tą radością zarażać innych. Czasem zmiana otoczenia powoduje zmianę patrzenia na świat i ludzi, poznawanie czegoś nowego i wartościowego, pięknego, niesie radość. Aktywność człowieka, praca na rzecz innych, pomoc potrzebującym jest źródłem radości i spełnienia.
Nie zatruwajmy sobie życia i nie gaśmy radości przez ciągłe narzekanie i czarnowidztwo, nadmierne krytykanctwo tego, co nas otacza.
Zaufajmy Bogu. Radość, która wypływa z życia w przyjaźni z Bogiem da nam tylko Duch Święty, jeśli będziemy z Nim współpracować.
Zofia Bury
„Medziugorie przez wielu zwane jest konfesjonałem świata. Tu ludzie doznają uzdrowień duchowych i fizycznych, wielu odnajduje swoje powołanie.”
Najświętsza Dziewica – w różnych czasach i miejscach – przychodzi na ziemię jako kochająca i zatroskana Matka. Przybywa na ratunek swoim dzieciom, ostrzega przed złem, wzywa do powrotu do Boga, pokuty i nawrócenia. Znamy wiele takich miejsc, które nawiedziła Matka Boża. W naszych czasach do dziś trwają objawienia w Medziugorie. Przed 41 laty, a było to przed tragiczną wojną wśród południowych Słowian, Maryja przybyła z ostrzeżeniem, ukazując się jako Królowa Pokoju 24 czerwca 1981 roku w Medziugoriu. Sześcioro dzieci zobaczyło na kamienistym wzgórzu Podbrdo Niewiastę w bieli trzymającą Dzieciątko. Dzieci czuły, że to Matka Boża, ale zalęknione uciekły. Mimo lęku w kolejnych dniach udały się w to miejsce. Serdeczna, piękna, pogodna i uśmiechnięta Pani rozmawiała i modliła się wspólnie z nimi. Wśród słów, które usłyszały od Pani były: „Pokój! Pokój! Pokój! Pokój musi zapanować między człowiekiem a Bogiem, żeby mógł też zapanować między ludźmi”. Maryja ukazywała się do 29 czerwca codziennie. Prosiła, by dzieci ( to byli młodzi od 10 do 17 lat) oraz ich bliscy , sąsiedzi oraz mieszkańcy okolicznych wiosek i parafii więcej i bardziej gorąco modlili się o pokój dla Jugosławii.
Szóstego dnia, 29 czerwca dzieci zostały zabrane przez milicję i poddane przymusowym badaniom psychiatrycznym. Przeprowadzająca je niewierząca lekarka oświadczyła, że dzieci są w pełni zdrowe psychicznie i normalne. Tego dnia i ona znalazła się w tłumie podczas wieczornych objawień. Poprosiła dzieci, by mogła dotknąć Maryi i tak się stało. Pomimo, że nie widziała Maryi, poczuła wyraźne dotknięcie, upadła na kolana i płacząc na oczach tłumu wyznała wiarę. Był to pierwszy z niezliczonych cudów, które odnotowano w Medziugorie. Ponieważ po pierwszych objawieniach zakazano wstępu na Podbrdo, Matka Boża ukazywała się wizjonerom w innych miejscach i tak jest do dziś. Obecnie widzenia ma tylko troje z nich. Wszystko, o czym Maryja rozmawiała z nimi przez te pierwsze siedem dni, było później powtarzane i wyjaśniane. Można powiedzieć, że Maryja w następnych latach nadal katechizowała widzących, umacniając do odważnego dawania świadectwa o tym, co widziały i słyszały. Ciągle ponawia swoje apele o pokój dla tej ziemi.
Spisane relacje widzących sprowadzają się do pięciu głównych tematów poruszanych przez Gospę (Panią). Są nimi: pokój, wiara, modlitwa, nawrócenie i post. Maryja powiedziała: „Ja tę parafię wybrałam w sposób szczególny i pragnę ją prowadzić. Nawracajcie się najpierw wy w parafii. To jest moje pragnienie. Wtedy będą się mogli nawrócić ci, którzy tu będą przybywać.” Matka Boża prosiła, by Ją nazywać Królową Pokoju i ciągle przypominała, by nieustannie się modlić o pokój. Dopiero straszliwa bratobójcza wojna, która pogrążyła Bałkany w morzu krwi, ukazała cel i sens interwencji Królowej Pokoju. Ludzie uwierzyli, że w Medziugoriu Maryja objawia się naprawdę, choć nie zostało to jeszcze oficjalnie uznane przez Kościół. Tysiące ludzi ciągnie w to miejsce od początku objawień. Kroniki sanktuarium odnotowują tysiące nawróceń, powrotów do sakramentów, tysiące odkryło moc Różańca.
Byłam kilka razy w tym szczególnym miejscu. Tam chce się po prostu być, trwać na modlitwie, adoracji, w nocnej już porze być na Podbrdo, gdzie udziela się atmosfera ciszy modlitewnej w ogromnym wielonarodowym tłumie, pokonać kamienistą drogę krzyżową na górę Kriżevac, wziąć udział w Marszu Pokoju. Tam Maryja nas uświadamia, że bez Boga nie ma przyszłości, nie ma pokoju, który przychodzi tylko od Boga i przez modlitwę.
Matka Boża mówi, że poprzez nasze życie, nasz uśmiech, naszą wiarę przeżywaną radośnie możemy być Jej świadkami. Módlmy się też o to, aby ludzie się nawracali, aby spotkali Boga, aby młodzi ludzie odnaleźli sens swego życia, a my przywracajmy im nadzieję.
Zofia Bury
Najświętsza Dziewica – w różnych czasach i miejscach – przychodzi na ziemię jako kochająca i zatroskana Matka. Przybywa na ratunek swoim dzieciom, ostrzega przed złem, wzywa do powrotu do Boga, pokuty i nawrócenia. Znamy wiele takich miejsc, które nawiedziła Matka Boża. W naszych czasach do dziś trwają objawienia w Medziugorie. Przed 41 laty, a było to przed tragiczną wojną wśród południowych Słowian, Maryja przybyła z ostrzeżeniem, ukazując się jako Królowa Pokoju 24 czerwca 1981 roku w Medziugoriu. Sześcioro dzieci zobaczyło na kamienistym wzgórzu Podbrdo Niewiastę w bieli trzymającą Dzieciątko. Dzieci czuły, że to Matka Boża, ale zalęknione uciekły. Mimo lęku w kolejnych dniach udały się w to miejsce. Serdeczna, piękna, pogodna i uśmiechnięta Pani rozmawiała i modliła się wspólnie z nimi. Wśród słów, które usłyszały od Pani były: „Pokój! Pokój! Pokój! Pokój musi zapanować między człowiekiem a Bogiem, żeby mógł też zapanować między ludźmi”. Maryja ukazywała się do 29 czerwca codziennie. Prosiła, by dzieci ( to byli młodzi od 10 do 17 lat) oraz ich bliscy , sąsiedzi oraz mieszkańcy okolicznych wiosek i parafii więcej i bardziej gorąco modlili się o pokój dla Jugosławii.
Szóstego dnia, 29 czerwca dzieci zostały zabrane przez milicję i poddane przymusowym badaniom psychiatrycznym. Przeprowadzająca je niewierząca lekarka oświadczyła, że dzieci są w pełni zdrowe psychicznie i normalne. Tego dnia i ona znalazła się w tłumie podczas wieczornych objawień. Poprosiła dzieci, by mogła dotknąć Maryi i tak się stało. Pomimo, że nie widziała Maryi, poczuła wyraźne dotknięcie, upadła na kolana i płacząc na oczach tłumu wyznała wiarę. Był to pierwszy z niezliczonych cudów, które odnotowano w Medziugorie. Ponieważ po pierwszych objawieniach zakazano wstępu na Podbrdo, Matka Boża ukazywała się wizjonerom w innych miejscach i tak jest do dziś. Obecnie widzenia ma tylko troje z nich. Wszystko, o czym Maryja rozmawiała z nimi przez te pierwsze siedem dni, było później powtarzane i wyjaśniane. Można powiedzieć, że Maryja w następnych latach nadal katechizowała widzących, umacniając do odważnego dawania świadectwa o tym, co widziały i słyszały. Ciągle ponawia swoje apele o pokój dla tej ziemi.
Spisane relacje widzących sprowadzają się do pięciu głównych tematów poruszanych przez Gospę (Panią). Są nimi: pokój, wiara, modlitwa, nawrócenie i post. Maryja powiedziała: „Ja tę parafię wybrałam w sposób szczególny i pragnę ją prowadzić. Nawracajcie się najpierw wy w parafii. To jest moje pragnienie. Wtedy będą się mogli nawrócić ci, którzy tu będą przybywać.” Matka Boża prosiła, by Ją nazywać Królową Pokoju i ciągle przypominała, by nieustannie się modlić o pokój. Dopiero straszliwa bratobójcza wojna, która pogrążyła Bałkany w morzu krwi, ukazała cel i sens interwencji Królowej Pokoju. Ludzie uwierzyli, że w Medziugoriu Maryja objawia się naprawdę, choć nie zostało to jeszcze oficjalnie uznane przez Kościół. Tysiące ludzi ciągnie w to miejsce od początku objawień. Kroniki sanktuarium odnotowują tysiące nawróceń, powrotów do sakramentów, tysiące odkryło moc Różańca.
Byłam kilka razy w tym szczególnym miejscu. Tam chce się po prostu być, trwać na modlitwie, adoracji, w nocnej już porze być na Podbrdo, gdzie udziela się atmosfera ciszy modlitewnej w ogromnym wielonarodowym tłumie, pokonać kamienistą drogę krzyżową na górę Kriżevac, wziąć udział w Marszu Pokoju. Tam Maryja nas uświadamia, że bez Boga nie ma przyszłości, nie ma pokoju, który przychodzi tylko od Boga i przez modlitwę.
Matka Boża mówi, że poprzez nasze życie, nasz uśmiech, naszą wiarę przeżywaną radośnie możemy być Jej świadkami. Módlmy się też o to, aby ludzie się nawracali, aby spotkali Boga, aby młodzi ludzie odnaleźli sens swego życia, a my przywracajmy im nadzieję.
Zofia Bury
„Bardzo się cieszę, że jesteś moim Tatą, lepszego nie mogłam sobie wymarzyć. Powiem Ci, co o Tobie myślę. Jesteś najinteligentniejszą osobą, jaką znam. Dziękuję Ci, że wspierasz mnie i prowadzisz za rękę przez drogę życia. Chciałabym, żebyś był zawsze przy mnie, zawsze mnie kochał jak teraz, a może nawet i mocniej. (…) Wiem, że pod koniec tego listu będziesz wzruszony i zapłakany. Kocham Cię!”
To fragment listu, jaki napisała nastolatka do swego taty. Chyba każdy ojciec chciałby otrzymać od swego dziecka taki list. Bycie dobrym ojcem to wyzwanie życia. Zadanie, przed którym mężczyzna staje najpóźniej w momencie przyjścia dziecka na świat i które towarzyszy mu w różny sposób już zawsze.
Dobry, kochający ojciec daje swojemu dziecku poczucie stabilności i bezpieczeństwa. Poczucie bycia kochanym i wartościowym, bezpiecznym w świecie, który nie jest bezpieczny. Ojciec nadaje córce wartość jako kobiecie. Dziewczynka kochana i akceptowana przez swojego ojca, w życiu dorosłym będzie miała poczucie własnej wartości jako dziewczyny, kobiety, żony i matki.
Syn będzie uczył się od ojca bycia mężczyzną, to znaczy bycia osobą odpowiedzialną, z silnym kręgosłupem moralnym i będzie uczył się być mężnym, aby umieć pokonywać wszelkie przeciwności.
Być dobrym ojcem to jedno z najtrudniejszych zadań, związanych z odpowiedzialnością za przyszłość drugiego człowieka, jest zarazem przywilejem i może być źródłem wielkiej satysfakcji.
Każde dziecko dla właściwego rozwoju i szczęścia potrzebuje mamy i taty. Wiele dzieci w XXI wieku cierpi na brak ojcowskiej troski. Tymczasem ojcostwo trzeba traktować jako najważniejszą karierę życia. Trzeba budować rodziny silne obecnością ojca.
Z raportu „Journal of Marriage and Family” wynika, że dzieci z rodzin zaangażowanych ojców mają lepszą samoocenę, są mniej podatne na presję rówieśników, mają bardziej rozwiniętą empatię oraz lepiej sobie radzą w szkole, a gdy dorosną – na rynku pracy.
Warto więc inwestować w swoje ojcostwo, aby utrzymywać równowagę na linii życie rodzinne – praca zawodowa, rozpoznawać silne i słabe strony swego ojcostwa, wykorzystywać umiejętności i okoliczności do wzmacniania więzi z dzieckiem na każdym etapie jego rozwoju.
Nawiązanie więzi z dzieckiem wymaga poznania go, jego możliwości i potrzeb. Stąd bardzo ważne staje się wspólne spędzanie czasu, wspólne zabawy, gry, rozmowy, wycieczki.
- Każdy mężczyzna z natury pragnie być ojcem we wszystkich wymiarach: biologicznym, psychicznym, społecznym, moralnym i duchowym. Młody mężczyzna odczuwa silne pragnienie przekazania życia biologicznego – mówi ks. dr Konrad Wójcik – psycholog. Pragnie ochraniać dziecko i matkę. Robi wszystko, aby jego dziecko rozwijało się w bezpiecznym środowisku. Szczęśliwy ojciec jest zdolny do poświęcenia swojego wolnego czasu, hobby i przyjemności, by tylko stworzyć jak najlepsze warunki do życia i rozwoju rodziny. Dzieci bowiem dodają naszemu życiu radości, celu i spełnienia. Przynoszą uśmiech, optymizm i radosne nastawienie do życia. A jeśli tylko nadarza się okazja, udzielają nam również cennych życiowych lekcji.
Zofia Bury
To fragment listu, jaki napisała nastolatka do swego taty. Chyba każdy ojciec chciałby otrzymać od swego dziecka taki list. Bycie dobrym ojcem to wyzwanie życia. Zadanie, przed którym mężczyzna staje najpóźniej w momencie przyjścia dziecka na świat i które towarzyszy mu w różny sposób już zawsze.
Dobry, kochający ojciec daje swojemu dziecku poczucie stabilności i bezpieczeństwa. Poczucie bycia kochanym i wartościowym, bezpiecznym w świecie, który nie jest bezpieczny. Ojciec nadaje córce wartość jako kobiecie. Dziewczynka kochana i akceptowana przez swojego ojca, w życiu dorosłym będzie miała poczucie własnej wartości jako dziewczyny, kobiety, żony i matki.
Syn będzie uczył się od ojca bycia mężczyzną, to znaczy bycia osobą odpowiedzialną, z silnym kręgosłupem moralnym i będzie uczył się być mężnym, aby umieć pokonywać wszelkie przeciwności.
Być dobrym ojcem to jedno z najtrudniejszych zadań, związanych z odpowiedzialnością za przyszłość drugiego człowieka, jest zarazem przywilejem i może być źródłem wielkiej satysfakcji.
Każde dziecko dla właściwego rozwoju i szczęścia potrzebuje mamy i taty. Wiele dzieci w XXI wieku cierpi na brak ojcowskiej troski. Tymczasem ojcostwo trzeba traktować jako najważniejszą karierę życia. Trzeba budować rodziny silne obecnością ojca.
Z raportu „Journal of Marriage and Family” wynika, że dzieci z rodzin zaangażowanych ojców mają lepszą samoocenę, są mniej podatne na presję rówieśników, mają bardziej rozwiniętą empatię oraz lepiej sobie radzą w szkole, a gdy dorosną – na rynku pracy.
Warto więc inwestować w swoje ojcostwo, aby utrzymywać równowagę na linii życie rodzinne – praca zawodowa, rozpoznawać silne i słabe strony swego ojcostwa, wykorzystywać umiejętności i okoliczności do wzmacniania więzi z dzieckiem na każdym etapie jego rozwoju.
Nawiązanie więzi z dzieckiem wymaga poznania go, jego możliwości i potrzeb. Stąd bardzo ważne staje się wspólne spędzanie czasu, wspólne zabawy, gry, rozmowy, wycieczki.
- Każdy mężczyzna z natury pragnie być ojcem we wszystkich wymiarach: biologicznym, psychicznym, społecznym, moralnym i duchowym. Młody mężczyzna odczuwa silne pragnienie przekazania życia biologicznego – mówi ks. dr Konrad Wójcik – psycholog. Pragnie ochraniać dziecko i matkę. Robi wszystko, aby jego dziecko rozwijało się w bezpiecznym środowisku. Szczęśliwy ojciec jest zdolny do poświęcenia swojego wolnego czasu, hobby i przyjemności, by tylko stworzyć jak najlepsze warunki do życia i rozwoju rodziny. Dzieci bowiem dodają naszemu życiu radości, celu i spełnienia. Przynoszą uśmiech, optymizm i radosne nastawienie do życia. A jeśli tylko nadarza się okazja, udzielają nam również cennych życiowych lekcji.
Zofia Bury
„Błogosławieni, którzy wprowadzają pokój, albowiem oni będą nazwani synami Bożymi” (Mt 5, 9).
Znaczenie słowa „ pokój” chyba jak nigdy dotąd, przynajmniej w okresie ostatnich dziesiątków lat, rozumiemy i doceniamy, widząc straszne skutki wojny w sąsiednim kraju – Ukrainie. Ukraina walczy o pokój, o swą niepodległość, o prawo decydowania o sobie. Wspieramy w tym Ukrainę, modlimy się o pokój w Ukrainie i w naszym kraju. Młode pokolenie ma okazję docenić, co znaczy żyć w pokoju, widząc te straszne obrazy zniszczeń, cierpienia ludzi i wszystkich skutków wojny. Mówimy tu o pokoju w sensie społeczno – politycznym.
Pokój jako Owoc Ducha Świętego to pokój Boży. Błogosławieni są ci, którzy powodowani miłością (nie interesem) jednają poróżnionych. Dużo jest organizacji deklarujących działania na rzecz pokoju, ale nie zawsze czynią to naprawdę. Tylko osoby żyjące w jedności z Bogiem rzeczywiście krzewią prawdziwy pokój między ludźmi i narodami. Tylko one mają zdolność trwałego przemieniania serc ludzkich w duchu miłości.
Pokój dla wierzącego jest zadaniem. Każdy z nas winien krzewić Boży Pokój wokół siebie. Prawdziwy pokój oparty jest na porządku, który stworzył Bóg. Nie da się zbudować ładu na ziemi wyłącznie w oparciu o ludzkie wyobrażenia na ten temat. Musi on zostać utwierdzony na niewzruszonym fundamencie, jakim jest Bóg i Jego Prawo.
Tak wiele już było w historii świata ludzi, narodów, którzy walcząc z Bogiem, wprowadzali nowe systemy „szczęśliwości ludzkiej”, które zwykle zawsze kończyły się terrorem, śmiercią rzesz ludzi, prześladowaniami i ogromnym cierpieniem. Bo pycha, która nie pozwala służyć Bogu, przeciwstawia się też człowiekowi.
Głoszenie Bożego Pokoju to trudna sprawa, ale jego urzeczywistnienie wymaga często heroizmu. Jeśli pokój zagości w sercach ludzkich, to będzie on miał wpływ na pokój zewnętrzny, w narodach i państwach.
Rok 1917. Fatima. Dzieci – Hiacynta, Franciszek i Łucja mają objawienia Matki Bożej. Podczas tych objawień padły interesujące słowa, które dowodzą, że o sytuacji w świecie decyduje nie tyle polityka, ile nasz styl życia.
Z relacji dzieci: Pani powiedziała, że na świecie zapanuje pokój, jeśli świat znów zaufa Bogu, a Rosja się nawróci. Wojnie można zapobiec przez pokutę, modlitwę, zawierzenie Bogu. W razie gdyby ludzie nie posłuchali tego przesłania, Pani przestrzegała przed kolejną wojną: oto Rosja „rozszerzy swe błędne nauki po świecie, wywołując wojny i prześladowania, dobrzy będą męczeni, a Ojciec Święty będzie musiał wiele wycierpieć. Różne narody zginą”.
Abp Fulton J. Sheen w „Warto żyć” pisze: „Do wybuchu II wojny światowej by nie doszło, gdyby człowiek powrócił do Boga. III wojna światowa nie musi wybuchnąć i nie wybuchnie, jeśli my powrócimy do Boga jako naród. Przyczyną zimnej wojny na świecie jest to, że nasze serca i dusze nie płoną ogniem Bożej miłości”.
A co się dzieje dziś z nami wszystkimi? Od dawna irytacja i gniew wzbierają i zalegają w wielu ludzkich sercach. Rozlewały się w ulicznych zamieszkach, powszechnych na świecie profanacjach świątyń, znaków chrześcijańskich, jak choćby figury Matki Bożej czy krzyży. Złość przyjmuje różne hasła, by dać sobie prawo do zwalczania innych ludzi. Apostazje i egocentryzm, zainteresowanie wygodnictwem i doznaniami przyjemności, bez ofiary i poświęcenia.
Dziś przyszedł czas na świadczenie o człowieczeństwie i priorytecie miłości, a Pan Bóg z tego wyprowadzi dobro. Tylko zaufajmy Mu.
Zofia Buiry
Znaczenie słowa „ pokój” chyba jak nigdy dotąd, przynajmniej w okresie ostatnich dziesiątków lat, rozumiemy i doceniamy, widząc straszne skutki wojny w sąsiednim kraju – Ukrainie. Ukraina walczy o pokój, o swą niepodległość, o prawo decydowania o sobie. Wspieramy w tym Ukrainę, modlimy się o pokój w Ukrainie i w naszym kraju. Młode pokolenie ma okazję docenić, co znaczy żyć w pokoju, widząc te straszne obrazy zniszczeń, cierpienia ludzi i wszystkich skutków wojny. Mówimy tu o pokoju w sensie społeczno – politycznym.
Pokój jako Owoc Ducha Świętego to pokój Boży. Błogosławieni są ci, którzy powodowani miłością (nie interesem) jednają poróżnionych. Dużo jest organizacji deklarujących działania na rzecz pokoju, ale nie zawsze czynią to naprawdę. Tylko osoby żyjące w jedności z Bogiem rzeczywiście krzewią prawdziwy pokój między ludźmi i narodami. Tylko one mają zdolność trwałego przemieniania serc ludzkich w duchu miłości.
Pokój dla wierzącego jest zadaniem. Każdy z nas winien krzewić Boży Pokój wokół siebie. Prawdziwy pokój oparty jest na porządku, który stworzył Bóg. Nie da się zbudować ładu na ziemi wyłącznie w oparciu o ludzkie wyobrażenia na ten temat. Musi on zostać utwierdzony na niewzruszonym fundamencie, jakim jest Bóg i Jego Prawo.
Tak wiele już było w historii świata ludzi, narodów, którzy walcząc z Bogiem, wprowadzali nowe systemy „szczęśliwości ludzkiej”, które zwykle zawsze kończyły się terrorem, śmiercią rzesz ludzi, prześladowaniami i ogromnym cierpieniem. Bo pycha, która nie pozwala służyć Bogu, przeciwstawia się też człowiekowi.
Głoszenie Bożego Pokoju to trudna sprawa, ale jego urzeczywistnienie wymaga często heroizmu. Jeśli pokój zagości w sercach ludzkich, to będzie on miał wpływ na pokój zewnętrzny, w narodach i państwach.
Rok 1917. Fatima. Dzieci – Hiacynta, Franciszek i Łucja mają objawienia Matki Bożej. Podczas tych objawień padły interesujące słowa, które dowodzą, że o sytuacji w świecie decyduje nie tyle polityka, ile nasz styl życia.
Z relacji dzieci: Pani powiedziała, że na świecie zapanuje pokój, jeśli świat znów zaufa Bogu, a Rosja się nawróci. Wojnie można zapobiec przez pokutę, modlitwę, zawierzenie Bogu. W razie gdyby ludzie nie posłuchali tego przesłania, Pani przestrzegała przed kolejną wojną: oto Rosja „rozszerzy swe błędne nauki po świecie, wywołując wojny i prześladowania, dobrzy będą męczeni, a Ojciec Święty będzie musiał wiele wycierpieć. Różne narody zginą”.
Abp Fulton J. Sheen w „Warto żyć” pisze: „Do wybuchu II wojny światowej by nie doszło, gdyby człowiek powrócił do Boga. III wojna światowa nie musi wybuchnąć i nie wybuchnie, jeśli my powrócimy do Boga jako naród. Przyczyną zimnej wojny na świecie jest to, że nasze serca i dusze nie płoną ogniem Bożej miłości”.
A co się dzieje dziś z nami wszystkimi? Od dawna irytacja i gniew wzbierają i zalegają w wielu ludzkich sercach. Rozlewały się w ulicznych zamieszkach, powszechnych na świecie profanacjach świątyń, znaków chrześcijańskich, jak choćby figury Matki Bożej czy krzyży. Złość przyjmuje różne hasła, by dać sobie prawo do zwalczania innych ludzi. Apostazje i egocentryzm, zainteresowanie wygodnictwem i doznaniami przyjemności, bez ofiary i poświęcenia.
Dziś przyszedł czas na świadczenie o człowieczeństwie i priorytecie miłości, a Pan Bóg z tego wyprowadzi dobro. Tylko zaufajmy Mu.
Zofia Buiry
„Przybądź Duchu Święty, spuść z Niebiosów wzięty
światła Twego strumień.
Przyjdź, Ojcze ubogich, dawco darów mnogich,
przyjdź, Światłości sumień”.
(„Sekwencja o Duchu Świętym”)
Działanie Ducha Świętego możemy odczuć na każdym kroku, nawet w swoich codziennych obowiązkach. W „Sekwencji do Ducha Świętego” świadczą o tym choćby takie słowa: „W pracy Tyś ochłodą, w skwarze żywą wodą, w płaczu utulenie”.
Obserwując obecną smutną rzeczywistość w świecie – nasilającą się walkę ze wszystkim co święte i dobre, chcielibyśmy tę falę zła powstrzymać. Ale sami, bez pomocy Ducha Świętego tego nie uczynimy.
Usłyszałam kiedyś słowa w homilii, że my za mało modlimy się do Ducha Świętego. Od tej chwili codziennie modlę się do Ducha Świętego powierzając różne trudne sprawy i problemy, prosząc o natchnienia w rozwiązywaniu ich i mogę powiedzieć, że to działa. Z pomocą Ducha Świętego można o wiele łatwiej te problemy rozwiązywać.
Katechizm Kościoła Katolickiego uczy, że Duch Święty stale wzbogaca nas swoimi darami i łaskami, a ich owocami są doskonałości, które kształtuje w nas Duch Święty. Możemy je osiągnąć poprzez ścisłą współpracę z Trzecią Osobą Trójcy Świętej – przez życie sakramentalne, modlitwę, formację oraz ciągłą pracę nad sobą.
Wszystkie Owoce Ducha Świętego wymienia św. Paweł w Liście do Galatów. Współczesne przekłady Pisma Świętego wymieniają ich dziewięć, a Tradycja Kościoła mówi o dwunastu. Pierwszym z wymienionych Owoców Ducha Świętego jest miłość. Wszystkie inne opierają się na niej.
Miłość jest cechą Boga. Ojciec Święty Benedykt XVI w swoich rozważaniach przed modlitwą Anioł Pański w 2010 r. powiedział: „Miłość jest istotą samego Boga, jest sensem stworzenia i historii, jest światłem, które przydaje dobra i piękna istnieniu każdego człowieka”. Ale my, ludzie, nie potrafimy kochać tak, jak Bóg. Dla nas miłość jest zadaniem i wyzwaniem, którego uczymy się przez całe życie.
Niełatwo jest kochać prawdziwie, tak jak wymaga od nas Pan Jezus: „Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują”. No przecież swoim nieprzyjaciołom i prześladowcom to my raczej życzymy – tak nie po chrześcijańsku – wszystkiego najgorszego.
Św. Paweł w Liście do Koryntian określa, czym jest miłość: „Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest. Miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą; nie dopuszcza się bezwstydu, nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego; nie cieszy się z niesprawiedliwości, lecz współweseli się z prawdą. Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma”. Bez pomocy Ducha Świętego nie potrafimy kochać bliźniego w taki sposób. Ale bez heroicznych wyborów możemy dokonywać czynów zwyczajnych, jak pomoc drugiemu w potrzebie w różnych jego formach, także modlitwą. One też są świadectwem miłości bliźniego. Dziś zwłaszcza jest tyle okazji do czynienia dobra, do służenia innym.
Anna Dąbska, współczesna nieżyjąca już mistyczka, w zapisach swych rozmów z Bogiem, Matką Bożą oraz z osobami zmarłymi pisze, że wieczny zabójca – szatan, chce zniszczyć ludzkość między innymi przez wojny. Ale jest możliwość zapobieżenia zagładzie ludzkości, jeżeli ludzie uwierzą bezwarunkowej miłości Boga i odpowiedzą na nią postawą służby. Tylko od wolnej woli człowieka zależy, jak odpowie na tę miłość.
Matka Teresa z Kalkuty podpowiada, jak tę postawę służby realizować. Pisze: „Miłość bliźniego zaczyna się dziś. Dziś ktoś cierpi. Dziś ktoś jest na ulicy. Dziś ktoś jest głodny. Dziś musimy mu pomóc. Wczoraj na zawsze minęło. Jutro jeszcze nie nadeszło. Tylko dzisiaj możemy dać ludziom Boga, kochając i służąc, głodujących karmiąc, przyodziewając nagich i troszcząc się o dach nad głową dla bezdomnych. Nie czekaj więc do jutra. Jutro umrą, jeśli dziś im nie pomożemy”.
Zofia Bury
światła Twego strumień.
Przyjdź, Ojcze ubogich, dawco darów mnogich,
przyjdź, Światłości sumień”.
(„Sekwencja o Duchu Świętym”)
Działanie Ducha Świętego możemy odczuć na każdym kroku, nawet w swoich codziennych obowiązkach. W „Sekwencji do Ducha Świętego” świadczą o tym choćby takie słowa: „W pracy Tyś ochłodą, w skwarze żywą wodą, w płaczu utulenie”.
Obserwując obecną smutną rzeczywistość w świecie – nasilającą się walkę ze wszystkim co święte i dobre, chcielibyśmy tę falę zła powstrzymać. Ale sami, bez pomocy Ducha Świętego tego nie uczynimy.
Usłyszałam kiedyś słowa w homilii, że my za mało modlimy się do Ducha Świętego. Od tej chwili codziennie modlę się do Ducha Świętego powierzając różne trudne sprawy i problemy, prosząc o natchnienia w rozwiązywaniu ich i mogę powiedzieć, że to działa. Z pomocą Ducha Świętego można o wiele łatwiej te problemy rozwiązywać.
Katechizm Kościoła Katolickiego uczy, że Duch Święty stale wzbogaca nas swoimi darami i łaskami, a ich owocami są doskonałości, które kształtuje w nas Duch Święty. Możemy je osiągnąć poprzez ścisłą współpracę z Trzecią Osobą Trójcy Świętej – przez życie sakramentalne, modlitwę, formację oraz ciągłą pracę nad sobą.
Wszystkie Owoce Ducha Świętego wymienia św. Paweł w Liście do Galatów. Współczesne przekłady Pisma Świętego wymieniają ich dziewięć, a Tradycja Kościoła mówi o dwunastu. Pierwszym z wymienionych Owoców Ducha Świętego jest miłość. Wszystkie inne opierają się na niej.
Miłość jest cechą Boga. Ojciec Święty Benedykt XVI w swoich rozważaniach przed modlitwą Anioł Pański w 2010 r. powiedział: „Miłość jest istotą samego Boga, jest sensem stworzenia i historii, jest światłem, które przydaje dobra i piękna istnieniu każdego człowieka”. Ale my, ludzie, nie potrafimy kochać tak, jak Bóg. Dla nas miłość jest zadaniem i wyzwaniem, którego uczymy się przez całe życie.
Niełatwo jest kochać prawdziwie, tak jak wymaga od nas Pan Jezus: „Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują”. No przecież swoim nieprzyjaciołom i prześladowcom to my raczej życzymy – tak nie po chrześcijańsku – wszystkiego najgorszego.
Św. Paweł w Liście do Koryntian określa, czym jest miłość: „Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest. Miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą; nie dopuszcza się bezwstydu, nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego; nie cieszy się z niesprawiedliwości, lecz współweseli się z prawdą. Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma”. Bez pomocy Ducha Świętego nie potrafimy kochać bliźniego w taki sposób. Ale bez heroicznych wyborów możemy dokonywać czynów zwyczajnych, jak pomoc drugiemu w potrzebie w różnych jego formach, także modlitwą. One też są świadectwem miłości bliźniego. Dziś zwłaszcza jest tyle okazji do czynienia dobra, do służenia innym.
Anna Dąbska, współczesna nieżyjąca już mistyczka, w zapisach swych rozmów z Bogiem, Matką Bożą oraz z osobami zmarłymi pisze, że wieczny zabójca – szatan, chce zniszczyć ludzkość między innymi przez wojny. Ale jest możliwość zapobieżenia zagładzie ludzkości, jeżeli ludzie uwierzą bezwarunkowej miłości Boga i odpowiedzą na nią postawą służby. Tylko od wolnej woli człowieka zależy, jak odpowie na tę miłość.
Matka Teresa z Kalkuty podpowiada, jak tę postawę służby realizować. Pisze: „Miłość bliźniego zaczyna się dziś. Dziś ktoś cierpi. Dziś ktoś jest na ulicy. Dziś ktoś jest głodny. Dziś musimy mu pomóc. Wczoraj na zawsze minęło. Jutro jeszcze nie nadeszło. Tylko dzisiaj możemy dać ludziom Boga, kochając i służąc, głodujących karmiąc, przyodziewając nagich i troszcząc się o dach nad głową dla bezdomnych. Nie czekaj więc do jutra. Jutro umrą, jeśli dziś im nie pomożemy”.
Zofia Bury
„Dzieci są nadzieją, która rozkwita wciąż na nowo, projektem, który nieustannie się urzeczywistnia, przyszłością, która pozostaje zawsze otwarta” - Św. Jan Paweł II
Na szczęście dziecka często wpływa mnóstwo aspektów. Są jednak uniwersalne cechy, które mogą świadczyć, że dzieciństwo jest szczęśliwe. To, co sprawia, że dziecko jest szczęśliwe, zmienia się wraz z wiekiem i czasem. Ale jeśli zgromadzi się wiele dobrych i przydatnych wspomnień z dzieciństwa, zaopatrzy się na całe życie.
Małe dziecko jest szczęśliwe, gdy jest najedzone, ma suche pieluszki i gdy odczuwa bliskość swoich rodziców, zwłaszcza mamy. Gdy dziecko rośnie, odczuwa radość ze wspólnej zabawy z rodzicami, rodzeństwem, dziadkami, a potem rówieśnikami, ze wspólnych spacerów, a potem dalszych wycieczek.
Dziecko odczuwa radość z pochwały, z każdego swojego sukcesu, nawet pierwszego kroku, pokonania przeszkody, a zwłaszcza wtedy, gdy jego wysiłek jest zauważony przez jego najbliższych. Janusz Korczak zwracał uwagę na to, mówiąc: „Jeśli umiecie diagnozować radość dziecka i jej natężenie, musicie dostrzec, że najwyższą jest radość pokonanej trudności, osiągniętego celu, odkrytej tajemnicy. Radość tryumfu i szczęście samodzielności, opanowania, władania”. Ale szczęśliwi są i ci, którzy nauczyli swoje dzieci cieszyć się drobnymi rzeczami.
Dla małego dziecka sam widok rodzica, jego bliskość, głos, dotyk, uśmiech dają poczucie bezpieczeństwa i zadowolenia.
Ale szczęście to coś więcej niż pojedyncze odczucia. Ważny tu jest całokształt ich rozwoju oraz stałość i powtarzalność codziennych pozytywnych doświadczeń. Szczęśliwe dzieciństwo to takie, w którym dziecko czuje się kochane i akceptowane. Jeśli jego życie jest pozbawione nagłych przykrych zmian, jest stabilne i bezpieczne. Dzieci potrzebują miłości i wsparcia obojga rodziców, wspólnie spędzających z nimi czas. To przecież od nich uczy się, jak układać dobre relacje z innymi ludźmi, jak ich kochać i szanować. Trzeba dzieciom dać serce, piękno i uśmiech, aby nauczyły się kochać ludzi i wszystko, co je otacza.
Każde dziecko jest zaciekawione światem, chce go poznawać i odkrywać. Potrafi wyrażać swoje emocje względem innych osób – nie tylko pozytywne, jak miłość, radość, ale też negatywne, jak smutek, złość, strach. Szczęśliwe dziecko wie, gdzie szukać pomocy, jeśli popełni błąd i wie, że ją otrzyma. Szczęśliwe dzieci są bardziej pewne siebie, otwarte, łatwo nawiązują kontakty z rówieśnikami i innymi ludźmi.
Aby wychować szczęśliwe dziecko, trzeba się wsłuchiwać w jego potrzeby, zarówno w to, co mówi, jak i to, co nam chce przekazać przez swoje zachowanie. Trzeba te potrzeby umieć odczytywać i reagować na nie, trzeba też być dobrym wzorem, pokazywać przez swoje relacje z innymi, jak reagować i rozwiązywać problemy.
Dziecko oczekuje akceptacji pomimo swoich wad, słabości i porażek. Musi nauczyć się tego, że każdy błąd da się naprawić, słabość pokonać, z wadami trzeba walczyć.
Spokojne dzieciństwo pozwoli dzieciom patrzeć z ufnością na życie i na dzień jutrzejszy. Zatem rodzice, wychowujcie dzieci tak, aby były szczęśliwe, po to, aby kiedy dorosną, znały wartość rzeczy i działania, a nie ich cenę.
Największym skarbem, jaki rodzice mogą dać dzieciom, to wychowanie w wierze w Boga. Dzięki niej dowiedzą się, jaki jest sens i cel życia ludzkiego. Wiara da im wskazówki, które pomogą im dobrze żyć, tak aby popełnić w życiu jak najmniej błędów i zła, oraz dojść do szczęśliwej wieczności.
Zofia Bury
Na szczęście dziecka często wpływa mnóstwo aspektów. Są jednak uniwersalne cechy, które mogą świadczyć, że dzieciństwo jest szczęśliwe. To, co sprawia, że dziecko jest szczęśliwe, zmienia się wraz z wiekiem i czasem. Ale jeśli zgromadzi się wiele dobrych i przydatnych wspomnień z dzieciństwa, zaopatrzy się na całe życie.
Małe dziecko jest szczęśliwe, gdy jest najedzone, ma suche pieluszki i gdy odczuwa bliskość swoich rodziców, zwłaszcza mamy. Gdy dziecko rośnie, odczuwa radość ze wspólnej zabawy z rodzicami, rodzeństwem, dziadkami, a potem rówieśnikami, ze wspólnych spacerów, a potem dalszych wycieczek.
Dziecko odczuwa radość z pochwały, z każdego swojego sukcesu, nawet pierwszego kroku, pokonania przeszkody, a zwłaszcza wtedy, gdy jego wysiłek jest zauważony przez jego najbliższych. Janusz Korczak zwracał uwagę na to, mówiąc: „Jeśli umiecie diagnozować radość dziecka i jej natężenie, musicie dostrzec, że najwyższą jest radość pokonanej trudności, osiągniętego celu, odkrytej tajemnicy. Radość tryumfu i szczęście samodzielności, opanowania, władania”. Ale szczęśliwi są i ci, którzy nauczyli swoje dzieci cieszyć się drobnymi rzeczami.
Dla małego dziecka sam widok rodzica, jego bliskość, głos, dotyk, uśmiech dają poczucie bezpieczeństwa i zadowolenia.
Ale szczęście to coś więcej niż pojedyncze odczucia. Ważny tu jest całokształt ich rozwoju oraz stałość i powtarzalność codziennych pozytywnych doświadczeń. Szczęśliwe dzieciństwo to takie, w którym dziecko czuje się kochane i akceptowane. Jeśli jego życie jest pozbawione nagłych przykrych zmian, jest stabilne i bezpieczne. Dzieci potrzebują miłości i wsparcia obojga rodziców, wspólnie spędzających z nimi czas. To przecież od nich uczy się, jak układać dobre relacje z innymi ludźmi, jak ich kochać i szanować. Trzeba dzieciom dać serce, piękno i uśmiech, aby nauczyły się kochać ludzi i wszystko, co je otacza.
Każde dziecko jest zaciekawione światem, chce go poznawać i odkrywać. Potrafi wyrażać swoje emocje względem innych osób – nie tylko pozytywne, jak miłość, radość, ale też negatywne, jak smutek, złość, strach. Szczęśliwe dziecko wie, gdzie szukać pomocy, jeśli popełni błąd i wie, że ją otrzyma. Szczęśliwe dzieci są bardziej pewne siebie, otwarte, łatwo nawiązują kontakty z rówieśnikami i innymi ludźmi.
Aby wychować szczęśliwe dziecko, trzeba się wsłuchiwać w jego potrzeby, zarówno w to, co mówi, jak i to, co nam chce przekazać przez swoje zachowanie. Trzeba te potrzeby umieć odczytywać i reagować na nie, trzeba też być dobrym wzorem, pokazywać przez swoje relacje z innymi, jak reagować i rozwiązywać problemy.
Dziecko oczekuje akceptacji pomimo swoich wad, słabości i porażek. Musi nauczyć się tego, że każdy błąd da się naprawić, słabość pokonać, z wadami trzeba walczyć.
Spokojne dzieciństwo pozwoli dzieciom patrzeć z ufnością na życie i na dzień jutrzejszy. Zatem rodzice, wychowujcie dzieci tak, aby były szczęśliwe, po to, aby kiedy dorosną, znały wartość rzeczy i działania, a nie ich cenę.
Największym skarbem, jaki rodzice mogą dać dzieciom, to wychowanie w wierze w Boga. Dzięki niej dowiedzą się, jaki jest sens i cel życia ludzkiego. Wiara da im wskazówki, które pomogą im dobrze żyć, tak aby popełnić w życiu jak najmniej błędów i zła, oraz dojść do szczęśliwej wieczności.
Zofia Bury