Z Głosu Floriańskiego
Żywiec - Zabłocie
15. 03. 2018 r. na forum ONZ w Genewie wystąpiła młoda Angielka – Charlotte Fien z zespołem Downa. Poruszyła tam sprawę dla takich ludzi najważniejszą: - Przyszłość ludzi z zespołem Downa jest w poważnym niebezpieczeństwie. Na całym świecie ponad 90% dzieci, u których wykryto zespół Downa, jest poddawanych aborcji aż do chwili narodzin. Łono matki jest najniebezpieczniejszym miejscem dla dziecka, które miałoby się urodzić z zespołem Downa. Rządy i ministrowie zdrowia chcą się nas pozbyć. Niektóre kraje, takie jak Holandia ustaliły cenę za nasze głowy. Uważają, że świat będzie lepszy bez osób takich jak ja.
    
    W ciągu minionych 60 lat osiągnęliśmy wielki postęp: od zostawiania nas w szpitalach po urodzeniu do wychowywania nas w domu, w kochającej rodzinie; od upychania nas w szkołach specjalnych do udziału w powszechnej edukacji. Niektórzy z nas nawet studiują na uniwersytecie.
    
    Dlaczego więc jesteśmy dziś tak bardzo zagrożeni wytępieniem? Ponieważ eugenice udało się zdobyć podziw świata. Możliwe jest teraz idealne dziecko, idealna rodzina, idealne społeczeństwo. Ale czy rzeczywiście są one takie doskonałe? Nie. Nie ma czegoś takiego jak doskonałość. Można próbować wymordować wszystkich dotkniętych zespołem Downa za pomocą aborcji, ale nie będzie się przez to ani trochę bliżej idealnego społeczeństwa. Moim zdaniem jest to raczej droga ku społeczeństwu okrutnemu i bezdusznemu.-
    
    W dalszych słowach Charlotte Fien wymienia potrzeby tych dzieci, jak chodzenie do szkół powszechnych, zdobywanie zawodu i dostępu do pracy. – Potrzebujemy ustaw zabraniających aborcji z powodu zespołu Downa – mówi. – Dyskryminacja w naszym przypadku zaczyna się przed urodzeniem i trwa przez całe życie.-
  
     Inne problemy porusza p. Anna Kotulska – Basiura, pedagog, logopeda, matka czworga dzieci, w tym dziecka chorego w rozmowie z Pauliną Gajkowską w Naszym Dzienniku.
    
    Jej synek Jerzy ma ciężką lekooporną padaczkę oraz wadę mózgu. Przeszedł trudną operację. Wbrew prognozom lekarzy stan jej synka poprawia się. Je już bez problemów. Wszystko rozumie, siedzi, uczy się chodzić. Jest ciężko, ale lepiej niż prognozowali lekarze.
  
     Problemem dla rodziców chorego dziecka jest bardzo słaba informacja, zwłaszcza gdy to dotyczy chorób rzadkich. Matkom takich dzieci potrzebne jest nie sugerowanie aborcji, ale przede wszystkim wsparcie. –Na pierwszym miejscu informacyjne: dokąd się udać, do jakich placówek specjalistycznych, gdzie można liczyć na terapię, pomoc, opiekę. (…) Są takie choroby, z którymi lekarze spotykają się po raz pierwszy i sami nie wiedzą, co dalej. Dlatego potrzebne jest kierowanie do ośrodków specjalistycznych. Poza wsparciem medycznym potrzebne jest wsparcie psychologiczne i duchowe. (…)
    
    Aborcja odbiera dzieciom szansę, dyskwalifikuje je jeszcze przed narodzeniem. Przecież nikt nie może w stu procentach przewidzieć, jak choroba się rozwinie.-
    
    - Nikt nie jest gotowy na chore dziecko. Dla każdego diagnoza ciężkiej nieuleczalnej albo wrodzonej wady rozwojowej jest ciosem, dramatem. Problem polega na tym, że niektórzy chcą zlikwidować cierpienie poprzez eliminację cierpiących. Żaden rodzic chorego dziecka nie powie o sobie, że był gotowy. To nie znaczy jednak, że można takie dziecko zabić! –
    
    - Każde życie jest darem i o każde trzeba walczyć. Mamy czworo dzieci. Jurek jest tak samo wartościowy, jak jego brat i siostry. (…) Chorych ludzi powinno się leczyć, udzielać im odpowiedniego wsparcia. Oczywiście potrzebne jest ono ze strony państwa i to na wielu płaszczyznach.-
    
    Matki dzieci niepełnosprawnych doskonale wiedzą, jak wygląda życie z takimi dziećmi, zwłaszcza obłożnie chorymi. Często stają przed problemem, jak przygotować się do śmierci narodzonego dziecka lub już starszego, które przegrywa walkę z życiem. Trudno dać sobie radę z organizowaniem kosztownej rehabilitacji, jeżeli nie ma wsparcia z zewnątrz. Opowiedzenie się za życiem wymaga też wsparcia po porodzie. Potrzebne są takie domy wsparcia i fundacje, które pomagają w rehabilitacji i specjalistycznym kształceniu dzieci niepełnosprawnych. Do takich należy Fundacja Pomocy Dzieciom w Żywcu. Można ją wesprzeć 1% podatku lub dowolną kwotą na konto.
     
    Fundacja Pomocy Dzieciom
    Żywiec, ul. Witosa 3
    KRS  0000100243
    Konto na stronie fundacji.

Zofia Bury
„Jeżeli Bóg dopuszcza, by coś w Twoim życiu runęło, to tylko po to, by na tych ruinach zbudować coś piękniejszego”. - Ks. Karol Starczewski
    
    Te piękne słowa świadczą o zaufaniu Bogu. Ale człowiek nie zawsze potrafi się pogodzić z cierpieniem, jakie go spotyka. Notker Wolf OSB napotkał na taki nekrolog.
„Gdzie byłeś dobry Boże? Gdzie byłeś, gdy moja żona została podstępnie zaatakowana przez chorobę i przez dziewięć miesięcy była niewłaściwie leczona? Gdzie byłeś, gdy została wyrwana życiu po tym, jak przez długie lata ofiarnie pielęgnowała swoją chorą matkę? Ta, która zawsze Tobie ufała i wychowała swoje dzieci w wierze w Ciebie; która nigdy się nie skarżyła i zawsze miała dobre słowo dla wszystkich. Gdzie byłeś, gdy zmarła dwa dni po swojej matce? I dlaczego karzesz mnie tak okrutnie jej śmiercią? Dlaczego nie podarowałeś nam więcej czasu? Gdzie byłeś dobry Boże?”
    
    Nie zawsze człowiek potrafi pogodzić się z wolą Bożą. Jego ból popycha go do wylewania żalu do ludzi i Boga. Ma żal, że Bóg odmówił zmarłej zapłaty zasłużonego szczęścia. To człowiek czasem wypowiada oskarżenia wobec Boga.
    
    Zdarza się słyszeć z ust człowieka cierpiącego: „Dlaczego to na mnie spadł taki krzyż?” Ale nikt nie zna odpowiedzi na to pytanie. Pan Bóg dopuszcza chorobę, cierpienie. To jest nasza droga. Dobrze jest pokonać krzyż dzięki łasce Boga. Ale do tego jest potrzebna pokora. Czasem ktoś ma wielką wiarę i moc ducha, ale czasem jest słaby i walczy ze wszystkim, co się wiąże z cierpieniem  -  z lekarzami, z personelem medycznym, księdzem.
    
    Choroba przypomina drogę, im trudniejsza, tym większe wyzwanie. Ale patrząc na nią w świetle wiary otrzymujemy też łaskę, która pomoże ją zrozumieć, czasem pogodzić się z nieuchronnością śmierci. Zaufanie Bogu nie polega na braku stresu, ale na wewnętrznym przekonaniu, że cokolwiek się dzieje, Bóg ma to w swoich planach.
    
    Notker Wolf OSB powiada, że świat bez cierpienia, bez bólu, bez biedy nie nadawałby się do zamieszkania, ponieważ byłby światem bez współczucia i litości, zamieszkałym przez bezlitosnych egoistów. Dzięki cierpieniu sprawdzamy naszą wrażliwość, rozwijamy w sobie dobre cechy, które uczą dobrego współdziałania z innymi.
    
    Żeby naprawdę pomóc człowiekowi cierpiącemu, trzeba dla niego znaleźć czas, zaangażować się, porzucając być może niektóre swoje czynności. Czasem porzucając również własne dobre samopoczucie, ryzykując utratę komfortu, zwłaszcza gdy trzeba potraktować poważnie człowieka chorego, który jest już „na ostatniej prostej”. Zwykle banalne pocieszenie „wszystko będzie dobrze” nie pociesza ani trochę. Trzeba raczej pobyć trochę z chorym. Nie koniecznie trzeba coś mówić wtedy, gdy brakuje słów.
    
    Ks. Tomasz Wakuła – kapelan szpitalny mówi, że nawet w najbardziej wierzącej osobie jest lęk przed śmiercią. Nikt nie jest na nią przygotowany w stu procentach. Ale modlitwa wtedy uspokaja, koi.
    
    Choroba pozwala się zatrzymać, weryfikuje to, czym się w życiu kierujemy. Ale czasem jest za późno na refleksję i jakiekolwiek zmiany.
    
    Również kontakt z chorym przewartościowuje życie człowieka. Zmieniają się priorytety. Zaczynamy inaczej patrzeć na problemy swoje i innych.
    
    - Heinrich Heine, poeta, ostatnie lata swego życia spędził w łóżku, cierpiał katusze z powodu choroby. Nigdy nie wierzył w Boga. Ale teraz, kiedy obok nie było człowieka, z którym mógłby porozmawiać o swojej nędzy; potrzebował kogoś, komu rzuciłby do stóp swoje zwątpienie i wściekłość. Teraz rozmawiał z Bogiem każdej nocy. –
    
    Do kogo człowiek powinien się zwrócić, gdy nieszczęście przechodzi wszelkie pojęcie?

    Chyba tylko do Boga.

Zofia Bury
„Uwierzyć Jezusowi to wyrzucić z serca lęk o przyszłość.” - Papież Franciszek
    
    W życiu niepokój rodzi się, kiedy człowiek odnosi wrażenie, że nie podoła, ma poczucie, że jest sam ze swoimi problemami. Drogą do wyzwolenia z trwogi jest zawierzenie Bogu. Pytajmy Go o drogowskazy, jakimi drogami mamy iść – podpowiada Papież Franciszek.
    
    Dlaczego lękamy się wszystkiego, co nam zagraża? „Nie lękajcie się” – mówi Jezus. „Nie lękajcie się, otwórzcie drzwi Chrystusowi” – wołał św. Jan Paweł II.
    
    Dobrze mówić, zwłaszcza gdy się ma spokojne życie. Ale jak powiedzieć to tym, którym grozi upadek firmy, brak środków do życia, albo tym rodzicom, których dziecko ciężko choruje i potrzebuje milionów na lekarstwo ratujące życie, a może umiera na raka , albo tym, którzy stracili dach nad głową w wyniku wybuchu gazu, pożaru czy innego nieszczęścia. Takich przykładów można wymieniać bez końca.
    
    Piotr krocząc po jeziorze zaczął tonąć. Krzyknął: „Panie, ratuj mnie!”
    
    Burzliwe morze życia spotykamy na co dzień. Każdy pragnie to morze przebyć po swojemu. Dziś widzimy to wyraźnie, że ludzie nie liczą się tak często ani z Bogiem, ani z innymi ludźmi.

    Dlaczego boimy się wszystkiego, co nam zagraża? Odpowiedzi na to pytanie jest tysiące, bo każdy ma swój powód do lęku. I to prawdziwy powód. Ojciec Leon Knabit OSB podpowiada nam, że „Nie ma sytuacji ani wydarzenia tak tragicznego – w sferze zarówno indywidualnej jak i społecznej – które w swoim czasie nie znalazłyby wyjaśnienia w Chrystusie”. Ale czy my w to jesteśmy w stanie uwierzyć?

    Od dłuższego już czasu zadajemy sobie pytanie, co będzie po pandemii. To pytanie zadają sobie ekonomiści, politycy, lekarze, ludzie Kościoła, zwykli ludzie. Odpowiedzi budzą niepokój na różnych poziomach: ekonomicznym, finansowym, politycznym, społecznym, zdrowotnym, moralnym. Wszystko wydaje się dramatyczne, niepewne. Są takie przewidywania, że niektóre kraje cofną się co do rozwoju o 2, 5, 10 a nawet więcej lat. W myślach wracamy do przeszłości, tęsknimy za tym, co było, za stabilizacją, za normalnością. Pandemia uświadamia nam własną słabość, kruchość życia, ale też kruchość systemów gospodarczych, społecznych, tego, co dotychczas jawiło się jako pewne, gwarantujące sukces, rozwój.

    Widzimy również, że w człowieku dokonuje się ogromna walka między dobrem a złem.     Głos szatana odwraca naszą uwagę od teraźniejszości, chce abyśmy się skupiali na lękach o przyszłość  i na żalach i smutkach wynikających z tego, że przeszłość przeminęła bezpowrotnie.
Andrea Monda pisze, że to teraźniejszość daje możność czynienia dobra, pomocy innym, praktykowania miłości. Pisze, że powinniśmy oddalać od siebie pokusę, aby zamykać się w przeszłości. Trzeba przezwyciężać podziały z przeszłości, których w świecie tak wiele, skoncentrować swe siły, aby zmierzyć się z nowymi wyzwaniami. Czas mija, nie wraca nigdy.

    W nowym roku składamy sobie życzenia pełne nadziei na lepsze jutro. Nadzieja jest istotą wszelkiego zaangażowania w tworzenie, w przemienianie świata na lepszy i bardziej ludzki, przyjazny człowiekowi. Chrześcijanin ma zawsze nadzieję, bo zawierzył Bogu, bo On go prowadzi, bo nigdy nie jest sam. Aby znaleźć prawdziwe dobro i pokój serca, trzeba dać się prowadzić Bogu.

    Z wielką nadzieją w sercu stajemy przed Betlejemską Stajenką. Bóg w swoim człowieczeństwie jako Dzieciątko zstąpił na Ziemię. Choć mały i bezbronny przychodzi z mocą i uciszy burze na rozszalałym morzu naszego życia, jeśli tylko Mu na to pozwoli człowiek.

Zofia Bury
„U podstaw postępowania ludzi i ich działania leżą ich poglądy. Spory i dialog, kształtowanie przyjaźni i miłości, budowanie porozumienia, prowadzenie sporów w istocie zależą od poglądów i koncepcji człowieka. Jednostka organizuje własne życie rodzinne i środowiskowe relacje z ludźmi, swoje zadania i obowiązki społeczne według tej miary, jaką wyznacza pojmowanie własnego życia”. - Ks. Andrzej Zwoliński
    
    Koncepcji człowieka może być wiele. Dziś bardzo często redukuje się człowieka do jednego wymiaru jego istnienia – materialnego. Eliminuje się głos sumienia w spotkaniu i działaniu z innymi ludźmi. Człowieka, który jest wyzuty z wyższych dążeń i uczuć psychologowie określają jako powracającego do zachowań prymitywnych; jest to zjawisko regresji. Człowiek może tłumić sumienie, pojawiają się techniki samo rozgrzeszania się. Jest to porzucenie istotnego wymiaru człowieczeństwa.
    
    Dziś niekiedy celowo doprowadza się człowieka do sytuacji, w której nie rozumie on samego siebie, nie wie, kim jest i dokąd zmierza, jakie więzi i wartości prowadzą do jego rozwoju i szczęścia. Wmawia się człowiekowi, że jest kimś innym niż naprawdę jest. Fałszywa wizja człowieka to narzędzie manipulacji i niszczenia nie tylko człowieka, ale całych społeczeństw.
    
    Obecna wizja człowieka wmawia mu, że jest wewnętrznie bezkonfliktowy, nigdy nie krzywdzi samego siebie, nie potrzebuje dyscypliny i jasnych zasad moralnych. Redukuje się człowieka do ciała, emocji i subiektywnych przekonań. Za najwyższe dobro uznaje się przyjemność, głosi się, że nie ma obiektywnej prawdy. W tej wizji najwyższą wartością nie jest człowiek, ale demokracja, tolerancja, akceptacja. Od obywateli oczekuje się tolerowania każdej formy zła, patologii i każdej z zasad, przyjętych większością głosów, nawet jeżeli dotyczy to zabójstwa, jak aborcji i eutanazji.
    
    Dążenia do odgórnego kształtowania osoby przenoszą się na wpływ na kształt rodziny, zasady obowiązujące w małżeństwie oraz proces wychowania. Dezorganizacja rodzin, aborcja i eutanazja mają być wyrazem nowych sposobów kształtowania relacji między jednostkami i roli społecznych. Zsekularyzowane społeczeństwo nie ma przed sobą żadnego celu poza własnym chwilowym zadowoleniem, cechuje go pustka duchowa. Wykluczenie transcendentnego punktu odniesienia dla życia kulturowego, społecznego i politycznego łączy się z kultem chwili i potępieniem tradycji. Odrzuca się wszelką prawdę objawioną, marginalizuje i odrzuca Boga.
    
    Laicyzm uważa sam siebie za strażnika tolerancji, która wypływa z antychrześcijańskiego racjonalizmu. W imię tolerancji laicyzm zagłusza głos Kościoła, który uznawany jest za „nietolerancyjny”. Człowiek zbawia się sam przez swoje racjonalne poszukiwania i rozwój nauki.
    
    W laickim humanizmie człowieka redukuje się do kategorii użyteczności. Pracownicy są traktowani bezosobowo jako kapitał ludzki, brana jest pod uwagę tylko jego użyteczność ekonomiczna, bo liczy się zysk, jaki jest w stanie wypracować. Coraz mniej istotne jest to, kim jest człowiek, przestaje się go postrzegać w wymiarze wiecznego celu życia. Odrzuca się również Kościół jako „wroga postępu” i jego naukę społeczną.
    
    W każdym czasie, a tym bardziej w dobie kryzysu myślenia o człowieku, należy zdaniem św. Jana Pawła II upominać się o poszanowanie godności wszystkich i każdego. Wszyscy są bowiem obrazem Boga i mają wyjątkowe miejsce w Kościele. Człowieczeństwo każdego człowieka jest wartością niezależną od tego, kim jest, jakie pełni funkcje społeczne i jaką ma kondycję fizyczną czy umysłową. Nikt nie może decydować o tym, komu ma przysługiwać godność. A godność człowieka z natury swej zakłada równość w traktowaniu wszystkich i w każdych okolicznościach.

(Na podstawie art. „Człowiek na rozdrożu” ks. Andrzeja Zwolińskiego – „Wychowawca” 12 / 2018 r.)

Zofia Bury
„Dla mnie dzieciństwo z dziadkami to najpiękniejsze wspomnienia  -  wspólnych spacerów, zabaw, gotowania, jedzenia w ukryciu przed rodzicami słodyczy, opowiadanie o tym, jak było kiedyś, to pierwsze literackie przygody z coraz to nowszymi książkami podsuwanymi przez dziadka. Wreszcie to czas mi poświęcony i bliskość, której nigdy nie zapomnę”  - pisze Ola.
    
    „Dziadkowie kochają swoje wnuki bezwarunkowo. Są dumni z każdego, nawet najmniejszego sukcesu wnuczka. Cieszą się jego rolą w przedszkolnym przedstawieniu. Są zawsze przy wnuczku, gdy jest smutny, pocieszają, wspierają. Czasem też chcą wyręczyć. Bywają negocjatorami w konfliktach między wnukami a ich rodzicami. Wnuki zawsze mogą na dziadków liczyć”  -  mama o dziadkach swoich dzieci.
    
    Babcia i dziadek to ważni członkowie rodziny będący pomostem łączącym przeszłość z teraźniejszością.  Dzięki dziadkom młode pokolenie ma bardziej osobisty kontakt z przeszłością.
    
    Wielu wnuków określa swoich dziadków, że są super. Babcia przygotowuje ulubione dania, opowiada bajki, przygotowuje materiały do zabaw. Dziadek naprawi rower, pomoże rozbić namiot w ogrodzie, pogra w piłkę, zabierze do lasu.  Gdy są na emeryturze, mogą poświęcić wnukom więcej czasu. Przekazują swoim wnukom własną historię, budując w ten sposób ciągłość międzypokoleniową. Kultywując dawne tradycje wytwarza się więź, przynależność do grupy ludzi bliskich. W ten sposób powstają więzi rodzinne.
    
    Ta rzeczywistość dla dziadków jest zbawienna, przynosi dużo radości i poczucia, że są oni komuś potrzebni. Ale też dzięki wnukom często poznają nowe technologie – obsługę telefonu komórkowego i komputera  i w ten sposób nie czują się wykluczeni ze współczesnego świata.
    
    Św. Jan Paweł II pisał: „Ludzie starsi dzięki swej dojrzałości i doświadczeniu mogą udzielać młodym rad i cennych pouczeń. Kruchość ludzkiego istnienia w sposób najbardziej wyrazisty ujawniająca się w starszym wieku, staje się w tej perspektywie przypomnieniem o wzajemnej zależności i nieodzownej solidarności między różnymi pokoleniami, jako że każdy człowiek potrzebuje innych i wzbogaca się dzięki darom i charyzmatom wszystkich”.
    
    Dziadkowie są związani z wnukami silną więzią uczuciową. W tej sytuacji przekazują im własne wartości kulturowe i wzory postępowania, cenne wartości dla rodziny i społeczeństwa. Formą tego przekazu są opowiadania, pieśni, wspomnienia, gesty, zachowania, stroje, zwyczaje, świętowanie.

    - Jeżeli kontakt między pokoleniami jest dobry, pełen wzajemnego szacunku, jeśli te więzi są mocne, to młode pokolenie umiejscawia się w przeszłości rodzinnej, zakorzenia się w historii, co ma ogromne znaczenie w kształtowaniu tożsamości młodego pokolenia – mówi ks. Adam Skreczko.
    
    Dla prawidłowego rozwoju dziecka niekorzystny wpływ ma duża różnica w koncepcji patrzenia na świat i metodach wychowawczych między rodzicami i dziadkami. Trzeba więc pamiętać o tym, że to rodzice mają obowiązek wychowania swojego dziecka, a dziadkowie mają im tylko w tym pomóc i towarzyszyć, nie mogą narzucać własnej wizji wychowania. To rodzice muszą określać zasady i wytyczać granice i każdego dnia przygotowywać dziecko do samodzielnego życia. Narzucanie swej wizji życia przez dziadków rodzi nieodzownie konflikty, a nawet ograniczanie przez rodziców dziadkom kontaktu z wnukami.
    
    Potrzeba więc mądrego podejścia do wnuków przez dziadków, aby nie podrywać autorytetu rodziców. Świat posuwa się naprzód i to, co było dobre 50 lat temu, nie musi być dobre dziś. Ważny jest wzajemny szacunek, którego wnuki uczą się od rodziców i dziadków.
    
    Rola dziadków też się dziś zmienia. Dzisiejsi dziadkowie żyją bardziej dla siebie, mają więcej możliwości niż 30 czy 40 lat temu, inaczej korzystają z życia na emeryturze. Ale myślę, że uczucia wobec wnuków zawsze pozostają takie same.

Zofia Bury
W minionym roku obserwowaliśmy protesty na ulicach naszych miast, które zaskoczyły nas skalą agresji i wulgarnością ze strony nastolatków, uczniów i studentów, a także średniego pokolenia. Pewnie większość zastanawia się nad tym, co się właściwie stało, że tak młode pokolenie i kobiety, które zawsze były tą delikatną płcią, są zdolne do takiej agresji. Przychodzi więc na myśl współczesne wychowanie i trendy panujące w kulturze.
    
    Wychować człowieka to doprowadzić go do szczytu rozwoju, do uszlachetnienia tego, co w nim najlepsze. Wychowanie winno być oparte na szukaniu i poznawaniu prawdy oraz nauczeniu korzystania z wolności i wybierania tego, co pozwala budować zaufanie i miłość. To formowanie człowieka wymaga pracy tych, którzy poprowadzą ku prawdziwemu dobru. Powinni to być dobrzy i uczciwi nauczyciele oraz mądrzy i kochający rodzice. Winni być autorytetami dla młodych.
    
    Dziś określenie prawdziwego dobra zostało przesłonięte. Powstały wielkie zagrożenia, które fałszują i niszczą proces formacji młodzieży. Dr Andrzej Mazan – pedagog wymienia trzy podstawowe zagrożenia: agnostycyzm, relatywizm i ateizm.
    
    Agnostycyzm polega na tym, że podważa się ufność w poznanie prawdy. Głosi się, że nie ma prawdy obiektywnej, że człowiek jest miarą tworzonej przez siebie cywilizacji. Wartością staje się bogactwo i pozycja społeczna.
    
    Relatywizm polega na przekonaniu, że człowiek jest uczestnikiem procesu samo przekształcania się wszechświata. Nie obowiązuje moralność. Przyzwala się na etyczny subiektywizm. Głosi się ideał niezależności, który skutkuje rozwojem różnych form przemocy.
    
    Ateizm odrywa człowieka od Boga, wytwarzając przekonanie, że Bóg i religia są tworem kultury, uczuć i wymysłem człowieka.
    
    Te trzy błędy sieją dziś spustoszenie, deformują systemy oświaty, ustroje i instytucje, niszczą etos prawa.
    
    W młodych ludziach dominuje zagubienie w postaci braku odniesienia do trwałych wartości, a także do autorytetów. Wszystkie wartości w świecie młodych są niszczone i wywracane do góry nogami. Młodzi ludzie często bywają zniewoleni niszczącymi trendami, które spotykają wokół siebie, zwykle w Internecie czy grupie rówieśniczej. Często ci młodzi wypierają się więzi z rodzicami, stają się niewrażliwi, oceniają po posiadaniu rzeczy materialnych.
    
    Następna sprawa to uwikłanie młodych we wzorce, które są obecne na pierwszych stronach gazet, na portalach internetowych. Ks. dr Andrzej Trojanowski TCHr twierdzi, że wynika to z kultu próżności, kultu ciała, posiadania pieniędzy. Młodzi nie mają jeszcze pojęcia, jak budować świat w sposób twórczy i uczciwy, idą za wzorcami cele brytów, dla których poparcie, podziw i zaspokojenie próżnych pragnień jest celem życia.
    
    W wielu młodych da się zauważyć brak poczucia sensu życia. Liczy się tylko szybka droga zaspokajania swoich pragnień emocjonalnych i materialnych. Boją się jedynie tego, że nie uda im się tego zrealizować jak najmniejszym kosztem własnego wysiłku, co prowadzi do frustracji.
    
    Ale młodzi wzorują się na rodzicach, dla których również kult ciała i materii bywa priorytetem.
    
    Wszystko dziś jest zbudowane na krótkotrwałych emocjach, partnerskich nietrwałych relacjach, które nie zobowiązują i dają możliwość wycofania się w każdej chwili. Najmniejsze trudności wprowadzają takich ludzi w stan zagubienia, wyzwalają agresję i powodują ucieczkę od problemów. Każda wartość, która wymaga zaangażowania i poświęcenia jest nie do przyjęcia. Stan ogromnego zagubienia widać u młodych najbardziej i najgwałtowniej z powodu podcinania wartości niezmiennych, nie ustanowionych przez człowieka. Mamy do czynienia z buntem wobec sensu życia. Wszystko, co jest drogą do wieczności jest dziś absolutnie zakwestionowane. Człowiek strącił z piedestału Boga, aby zająć Jego miejsce, stać się miarą wszystkiego. Kryteria prawdy i fałszu się zatraciły. Powrót do normalności będzie długotrwały i bardzo trudny.
    
    Oczywiście to nieprawda, że wszyscy młodzi poddali się już nowoczesnym trendom. Istnieje jeszcze duża część młodych, którzy swoje życie chcą budować na wartościach, którzy jeszcze nie porzucili Kościoła. Jednak musimy zawalczyć o tych, którzy się już zagubili.

Zofia Bury