„Krzyż to najwyższa akademia postępu rodziny ludzkiej, bo uczy takiego prawa, które przezwycięża wszystkie niemożności na tym świecie”. - Sł. Boży kard. Stefan Wyszyński
Krzyż to znak, w którym streszczają się najistotniejsze prawdy wiary chrześcijańskiej.
Św. Jan Damasceński pisze: „Krzyż Pana naszego Jezusa Chrystusa, a nie cokolwiek innego, zwyciężył śmierć, zgładził grzech praojca, pokonał piekło, darował nam zmartwychwstanie, udzielił siły do wzniesienia się ponad doczesność i ponad samą śmierć, zgotował powrót do dawnej szczęśliwości, otworzył bramy raju, umieścił naturę naszą po prawicy Boga, uczynił nas Jego dziećmi i dziedzicami”.
Znak krzyża jest obecny w naszym codziennym życiu: rozpoczyna i kończy modlitwę, jest gestem błogosławieństwa. Krzyż nosimy na szyi, wieszamy w mieszkaniu, w pracy, w szkole i szpitalu. Stawiamy go na szczytach gór, umieszczamy na wieżach świątyń. Wszędzie tam przypomina wierzącym o ich powołaniu do życia wiecznego. Jego znaczenie staje się szkołą życia dla chrześcijan dostrzegających w nim ostateczne zwycięstwo dobra nad złem.
- Krzyż Pana naszego Jezusa Chrystusa to sztandar Narodu. [ ….] To sztandar, który nie przemija, który jest znakiem nadziei jedynej oraz znamieniem i szkołą ofiary – mówił kard. Stefan Wyszyński.
- Ciągle nie brakuje ludzi, którzy całkiem na serio walczą z krzyżem i z Kościołem, gdyż tak jak Marks i Lenin uważają religię, a szczególnie chrześcijaństwo, za przeszkodę w zbudowaniu „nowego świata” – mówi ks. abp Stanisław Gądecki.
Usuwanie krzyży z miejsc publicznych, urzędów, szkół kojarzy się z czasami totalitaryzmu, do których chyba nikt nie chciałby wracać. Tymczasem nie brakuje takich, którzy chcą nas przekonać, że krzyż w miejscu publicznym jest oznaką państwa wyznaniowego. Ludzie tacy winni zrozumieć, że państwo nie powinno być ani wyznaniowe, ani laickie. Państwo powinno być normalne, to znaczy takie, które szanuje własną historię, tradycję i tożsamość.
Są i tacy, którzy tłumaczą, że nie należy z krzyżem się narzucać i lepiej go zdjąć ze ściany, aby nikogo nie drażnić. Ale to nieporozumienie. Krzyż ma prawo do obecności w przestrzeni publicznej, ponieważ jest znakiem naszej kulturowej tożsamości i nikogo nie obraża, zawiera bowiem bardzo czytelne przesłanie, że Bóg cierpiał i przez cierpienie jest z nami. Jest to treść, która nikogo nie atakuje, a wielu pomaga godnie żyć.
Św. Jan Paweł II wypowiedział słowa o krzyżu, które nie tylko nie tracą na aktualności, ale stają się dla nas, katolików, wielkim przynagleniem. „Brońcie krzyża, nie pozwólcie, aby imię Boże było obrażane w waszych sercach, w życiu rodzinnym czy społecznym. Dziękujmy Bożej Opatrzności za to, że krzyż powrócił do szkół, urzędów publicznych i szpitali. Niech on tam pozostanie. Niech przypomina o naszej chrześcijańskiej godności i narodowej tożsamości, o tym, kim jesteśmy i dokąd zmierzamy, i gdzie są nasze korzenie”.
Atak na krzyże i miejsca kultu wpisuje się w nową strategię walki z Kościołem i religią chrześcijańską.
W naszą codzienność wpisany jest krzyż, do wzięcia którego zaprasza nas Chrystus. To On pierwszy niósł krzyż i na nim oddał życie za nasze zbawienie. To On pomaga nam wytrwać w naszych cierpieniach. „W krzyżu cierpienie, w krzyżu zbawienie, w krzyżu miłości nauka. Kto krzyż odgadnie, ten nie upadnie w boleści sercu zadanej” – śpiewamy.
Maryjo, naucz nas mądrości krzyża, a w drodze podtrzymuj, byśmy nie upadli. Podaj nam rękę i prowadź wąską i kamienistą drogą, bo jedynie ta prowadzi do życia.
Zofia Bury
Krzyż to znak, w którym streszczają się najistotniejsze prawdy wiary chrześcijańskiej.
Św. Jan Damasceński pisze: „Krzyż Pana naszego Jezusa Chrystusa, a nie cokolwiek innego, zwyciężył śmierć, zgładził grzech praojca, pokonał piekło, darował nam zmartwychwstanie, udzielił siły do wzniesienia się ponad doczesność i ponad samą śmierć, zgotował powrót do dawnej szczęśliwości, otworzył bramy raju, umieścił naturę naszą po prawicy Boga, uczynił nas Jego dziećmi i dziedzicami”.
Znak krzyża jest obecny w naszym codziennym życiu: rozpoczyna i kończy modlitwę, jest gestem błogosławieństwa. Krzyż nosimy na szyi, wieszamy w mieszkaniu, w pracy, w szkole i szpitalu. Stawiamy go na szczytach gór, umieszczamy na wieżach świątyń. Wszędzie tam przypomina wierzącym o ich powołaniu do życia wiecznego. Jego znaczenie staje się szkołą życia dla chrześcijan dostrzegających w nim ostateczne zwycięstwo dobra nad złem.
- Krzyż Pana naszego Jezusa Chrystusa to sztandar Narodu. [ ….] To sztandar, który nie przemija, który jest znakiem nadziei jedynej oraz znamieniem i szkołą ofiary – mówił kard. Stefan Wyszyński.
- Ciągle nie brakuje ludzi, którzy całkiem na serio walczą z krzyżem i z Kościołem, gdyż tak jak Marks i Lenin uważają religię, a szczególnie chrześcijaństwo, za przeszkodę w zbudowaniu „nowego świata” – mówi ks. abp Stanisław Gądecki.
Usuwanie krzyży z miejsc publicznych, urzędów, szkół kojarzy się z czasami totalitaryzmu, do których chyba nikt nie chciałby wracać. Tymczasem nie brakuje takich, którzy chcą nas przekonać, że krzyż w miejscu publicznym jest oznaką państwa wyznaniowego. Ludzie tacy winni zrozumieć, że państwo nie powinno być ani wyznaniowe, ani laickie. Państwo powinno być normalne, to znaczy takie, które szanuje własną historię, tradycję i tożsamość.
Są i tacy, którzy tłumaczą, że nie należy z krzyżem się narzucać i lepiej go zdjąć ze ściany, aby nikogo nie drażnić. Ale to nieporozumienie. Krzyż ma prawo do obecności w przestrzeni publicznej, ponieważ jest znakiem naszej kulturowej tożsamości i nikogo nie obraża, zawiera bowiem bardzo czytelne przesłanie, że Bóg cierpiał i przez cierpienie jest z nami. Jest to treść, która nikogo nie atakuje, a wielu pomaga godnie żyć.
Św. Jan Paweł II wypowiedział słowa o krzyżu, które nie tylko nie tracą na aktualności, ale stają się dla nas, katolików, wielkim przynagleniem. „Brońcie krzyża, nie pozwólcie, aby imię Boże było obrażane w waszych sercach, w życiu rodzinnym czy społecznym. Dziękujmy Bożej Opatrzności za to, że krzyż powrócił do szkół, urzędów publicznych i szpitali. Niech on tam pozostanie. Niech przypomina o naszej chrześcijańskiej godności i narodowej tożsamości, o tym, kim jesteśmy i dokąd zmierzamy, i gdzie są nasze korzenie”.
Atak na krzyże i miejsca kultu wpisuje się w nową strategię walki z Kościołem i religią chrześcijańską.
W naszą codzienność wpisany jest krzyż, do wzięcia którego zaprasza nas Chrystus. To On pierwszy niósł krzyż i na nim oddał życie za nasze zbawienie. To On pomaga nam wytrwać w naszych cierpieniach. „W krzyżu cierpienie, w krzyżu zbawienie, w krzyżu miłości nauka. Kto krzyż odgadnie, ten nie upadnie w boleści sercu zadanej” – śpiewamy.
Maryjo, naucz nas mądrości krzyża, a w drodze podtrzymuj, byśmy nie upadli. Podaj nam rękę i prowadź wąską i kamienistą drogą, bo jedynie ta prowadzi do życia.
Zofia Bury
- Społeczeństwo, które zabija swe dzieci, utraciło duszę i nadzieję. – Prof. Jerome Lejeune - kandydat na ołtarze.
Miniony rok przyniósł nam w sposób dramatyczny temat wartości ludzkiego życia. Z jednej strony ogromne, heroiczne poświęcenie służby zdrowia, mobilizacji instytucji państwowych i samorządowych, organizowanie miejsc do ratowania życia i zdrowia. Na całym świecie. Także w Polsce.
Z drugiej strony rok 2020 to rok promowania eutanazji, rok dyskusji na temat tego, czy życie ma priorytet w walce o przetrwanie. To kolejny rok, w którym zamiast wartości życia dominowało pojęcie „ jakości życia”. Rok 2021 pokazuje, że jakość życia znów zastępuje wartość i świętość życia. Są godni i godniejsi. Są uprzywilejowani i wykluczeni. I to jest oblicze nowego „postępowego” świata.
Czy my zgadzamy się na eutanazję dzieci, seniorów, osób chorych w imię „dyskomfortu”, jak to wyraził sąd brytyjski, zakazując transportu naszego rodaka do kraju? Życie jest najważniejszą wartością w każdym porządku prawnym. Póki istnieje jakaś szansa, to trzeba podejmować starania, by uratować człowieka. Kompletnym kuriozum jest argumentowanie, że transport pacjenta do Polski może zagrozić jego życiu, a jednocześnie odłącza się mu odżywianie i nawadnianie. To nonsensy i one uniemożliwiają jakąkolwiek dyskusję z lewą stroną, od aborcji po eutanazję. Przy okazji trzeba przypomnieć, że odżywianie i nawadnianie organizmu chorego, to nie jest uporczywa terapia, jak można było usłyszeć z ust wielu polityków liberalnych.
Dehumanizacja, z którą mamy do czynienia dziś, jest obecna wszędzie: w społeczeństwie, w mediach, kształtuje także lekarzy.
Życie jest ważniejsze niż tzw. komfort życia. Cywilizowane państwa powinny chronić każde życie od poczęcia do naturalnej śmierci. Bo życie jest święte.
W XXI w., kiedy rozwój nauki i technologii następuje w tempie galopującym, w jednym obszarze w najlepsze szerzy się totalna ciemnota. Tym obszarem jest życie człowieka, a zwłaszcza jego początek. Coraz bardziej dominujące staje się negowanie człowieczeństwa na początku istnienia człowieka. W dobie trójwymiarowego USG, wysoko rozwiniętej wiedzy medycznej i biologicznej, która dokładnie opisuje moment powstania istoty ludzkiej i jej rozwój, świat żąda prawa do zabijania człowieka w pierwszym etapie jego rozwoju. Ta barbarzyńska fala przetacza się przez cały glob ziemski. Wmawia się ludziom, że człowiek w okresie życia prenatalnego to płód, zlepek komórek, nie mający żadnej wartości. Dziś młodzi ludzie skandują na ulicach naszych miast, że „aborcja jest okej” i trzeba ją rozszerzyć do 9 - tego miesiąca ciąży oraz dać kobietom nieograniczone prawo do aborcji.
Kampanie przeciw życiu człowieka stanowią jeden z filarów nowej lewicy. Ogrom agresji i nienawiści do życia obserwujemy dziś niemal codziennie na ulicach naszych miast.
Zabicie człowieka jest złem. Nie zawiera się kompromisu ze złem. Czy więc zabijanie najsłabszych można nazwać przejawem wolności? Czy można nazwać prawem?
Nie ma wolności bez odpowiedzialności i respektowania praw innych. Wolność każdego człowieka jest ograniczona prawem innego człowieka. Kobieta ma prawo do wolności, ale poczęte dziecko, jak każdy człowiek, ma prawo do życia.
Prawo do życia jako podstawowe prawo człowieka, może być jedynie poszerzane, ale nigdy ograniczane. Taka jest zasada stosowania podstawowych praw człowieka.
Ronald Reagan mówił, że „ nie możemy przetrwać jako wolny naród, gdy jedni ludzie mogą decydować, iż inni nie dorastają do tego, aby żyć i dlatego powinni być zabici przed narodzeniem lub nawet tuż po narodzeniu”.
Trzeba, aby każdy z nas podjął wytrwałą, systematyczną modlitwę w intencji zapewnienia prawa do życia każdemu człowiekowi od chwili poczęcia do naturalnej śmierci. W dziele obrony życia nie może zabraknąć konkretnej, także materialnej, pomocy, świadczonej samotnym matkom, rodzinom chorych dzieci i w potrzebie. Istnieje ogromna potrzeba głoszenia prawdy o życiu i przekazywania argumentów za życiem ludziom młodym, pogubionym, zmanipulowanym, będącym pod wpływem nowoczesnej propagandy śmierci.
Zofia Bury
Miniony rok przyniósł nam w sposób dramatyczny temat wartości ludzkiego życia. Z jednej strony ogromne, heroiczne poświęcenie służby zdrowia, mobilizacji instytucji państwowych i samorządowych, organizowanie miejsc do ratowania życia i zdrowia. Na całym świecie. Także w Polsce.
Z drugiej strony rok 2020 to rok promowania eutanazji, rok dyskusji na temat tego, czy życie ma priorytet w walce o przetrwanie. To kolejny rok, w którym zamiast wartości życia dominowało pojęcie „ jakości życia”. Rok 2021 pokazuje, że jakość życia znów zastępuje wartość i świętość życia. Są godni i godniejsi. Są uprzywilejowani i wykluczeni. I to jest oblicze nowego „postępowego” świata.
Czy my zgadzamy się na eutanazję dzieci, seniorów, osób chorych w imię „dyskomfortu”, jak to wyraził sąd brytyjski, zakazując transportu naszego rodaka do kraju? Życie jest najważniejszą wartością w każdym porządku prawnym. Póki istnieje jakaś szansa, to trzeba podejmować starania, by uratować człowieka. Kompletnym kuriozum jest argumentowanie, że transport pacjenta do Polski może zagrozić jego życiu, a jednocześnie odłącza się mu odżywianie i nawadnianie. To nonsensy i one uniemożliwiają jakąkolwiek dyskusję z lewą stroną, od aborcji po eutanazję. Przy okazji trzeba przypomnieć, że odżywianie i nawadnianie organizmu chorego, to nie jest uporczywa terapia, jak można było usłyszeć z ust wielu polityków liberalnych.
Dehumanizacja, z którą mamy do czynienia dziś, jest obecna wszędzie: w społeczeństwie, w mediach, kształtuje także lekarzy.
Życie jest ważniejsze niż tzw. komfort życia. Cywilizowane państwa powinny chronić każde życie od poczęcia do naturalnej śmierci. Bo życie jest święte.
W XXI w., kiedy rozwój nauki i technologii następuje w tempie galopującym, w jednym obszarze w najlepsze szerzy się totalna ciemnota. Tym obszarem jest życie człowieka, a zwłaszcza jego początek. Coraz bardziej dominujące staje się negowanie człowieczeństwa na początku istnienia człowieka. W dobie trójwymiarowego USG, wysoko rozwiniętej wiedzy medycznej i biologicznej, która dokładnie opisuje moment powstania istoty ludzkiej i jej rozwój, świat żąda prawa do zabijania człowieka w pierwszym etapie jego rozwoju. Ta barbarzyńska fala przetacza się przez cały glob ziemski. Wmawia się ludziom, że człowiek w okresie życia prenatalnego to płód, zlepek komórek, nie mający żadnej wartości. Dziś młodzi ludzie skandują na ulicach naszych miast, że „aborcja jest okej” i trzeba ją rozszerzyć do 9 - tego miesiąca ciąży oraz dać kobietom nieograniczone prawo do aborcji.
Kampanie przeciw życiu człowieka stanowią jeden z filarów nowej lewicy. Ogrom agresji i nienawiści do życia obserwujemy dziś niemal codziennie na ulicach naszych miast.
Zabicie człowieka jest złem. Nie zawiera się kompromisu ze złem. Czy więc zabijanie najsłabszych można nazwać przejawem wolności? Czy można nazwać prawem?
Nie ma wolności bez odpowiedzialności i respektowania praw innych. Wolność każdego człowieka jest ograniczona prawem innego człowieka. Kobieta ma prawo do wolności, ale poczęte dziecko, jak każdy człowiek, ma prawo do życia.
Prawo do życia jako podstawowe prawo człowieka, może być jedynie poszerzane, ale nigdy ograniczane. Taka jest zasada stosowania podstawowych praw człowieka.
Ronald Reagan mówił, że „ nie możemy przetrwać jako wolny naród, gdy jedni ludzie mogą decydować, iż inni nie dorastają do tego, aby żyć i dlatego powinni być zabici przed narodzeniem lub nawet tuż po narodzeniu”.
Trzeba, aby każdy z nas podjął wytrwałą, systematyczną modlitwę w intencji zapewnienia prawa do życia każdemu człowiekowi od chwili poczęcia do naturalnej śmierci. W dziele obrony życia nie może zabraknąć konkretnej, także materialnej, pomocy, świadczonej samotnym matkom, rodzinom chorych dzieci i w potrzebie. Istnieje ogromna potrzeba głoszenia prawdy o życiu i przekazywania argumentów za życiem ludziom młodym, pogubionym, zmanipulowanym, będącym pod wpływem nowoczesnej propagandy śmierci.
Zofia Bury
8 grudnia ubiegłego roku obchodziliśmy 150 rocznicę ogłoszenia św. Józefa patronem Kościoła katolickiego. Papież Pius IX oddał opiece św. Józefa cały powszechny Kościół obierając go za patrona w 1870 r. Kościół przeżywał wtedy bardzo trudny czas. Był to okres rewolucji przemysłowej, migracji ludzi z wiosek do miast, rozpowszechnianie się ideologii przeciwnych chrześcijaństwu. W wielu państwach trwały prześladowania Kościoła przez różne reżimy. I właśnie w tak trudnym okresie dziejów za radą ojców soborowych Soboru Watykańskiego I, Papież zwraca się ku św. Józefowi, by u niego szukać ratunku.
Dzisiejsze czasy są równie trudne dla Kościoła, jak 150 lat temu. Widzimy wiele analogii. Nasila się walka z Kościołem. Rozpowszechniane są nowe ideologie, których celem jest pogarda dla życia poczętego, a także dla życia niepełnosprawnych oraz starych niedołężnych i schorowanych. Kwestionuje się dziś małżeństwo jako sakramentalnego związku mężczyzny i kobiety, niszczy rodzinę. Mają miejsce profanacje miejsc kultu, dochodzi do przerywania Liturgii, bezczeszczone bywa Pismo Święte, ale także święte obrazy, powstają obrazoburcze sztuki i filmy.
Widzimy, jak bardzo dzisiaj potrzebujemy patronatu św. Józefa. Toteż Papież Franciszek ogłosił w Kościele rok 2021 Rokiem św. Józefa, który potrwa do 8 grudnia. To bardzo dobra okazja, by lepiej poznać przybranego ojca Jezusa.
Na kartach Pisma Świętego niewiele mamy wiadomości o św. Józefie. Wiemy jednak, że zawsze ufał Bogu, nawet wtedy, gdy pewne wydarzenia wydawały się go przerastać. Święty Józef jest zatem dla nas wzorem wiary i wierności Bogu, którego drogi są dla nas często niezrozumiałe. Uczy nas mężnego stawiania czoła przeciwnościom życiowym, cierpliwości i wytrwałości. Św. Józef w Ewangeliach pozostaje milczący, poznajemy go jednak po jego czynach. Jego postawa wskazuje, jak ważna jest mądra obecność w wychowaniu i wzrastaniu dziecka i że autorytet i szacunek zdobywa się prawością życia i dobrym przykładem a nie uczonymi naukami.
Postawa św. Józefa przypomina o wartości pokory, bo dzięki niej dostąpił zaszczytu i godności bycia opiekunem Jezusa i Maryi.
On opiekował się Matką Bożą i małym Jezusem, jego zasługi są ogromne. Przez to od początku czczony był, i jest, w Kościele jako szczególny orędownik ludzkich spraw u Pana Boga. Tak jak był stróżem, opiekunem i obrońcą Świętej Rodziny, taką rolę pełni także wobec Kościoła.
Na znaczenie św. Józefa w historii zbawienia wskazał też św. Jan Paweł II . Papież napisał na ten temat adhortację apostolską „ Redemptoris Custos” – o św. Józefie i jego posłannictwie w życiu Chrystusa i Kościoła. Tłumaczył tam, że Papież Pius IX ogłaszając św. Józefa patronem Kościoła katolickiego wiedział, że nie jest to akt przejściowy, ale że św. Józef zostaje nam dany na zawsze jako szczególny opiekun w największych potrzebach i niebezpieczeństwach.
Św. Jan Paweł II miał szczególne nabożeństwo do św. Józefa. Dowodem tego może być ofiarowanie swojego pierścienia jako wotum dla św. Józefa w karmelitańskim kościele w Wadowicach, gdzie od dzieciństwa modlił się często do drugiego patrona swojego chrztu przed jego obrazem słynącym łaskami w głównym ołtarzu kościoła.
Chrońmy się zawsze pod ojcowskim płaszczem św. Józefa i wzywajmy jego wstawiennictwa. Niech wyprasza nam, Kościołowi i Polsce potrzebne łaski i broni od wszelkich zagrożeń.
Modlitwa bł. ks. Jerzego Popiełuszko do św. Józefa, która pasuje na czas zagrożony kryzysem:
Św. Józefie, Stróżu Jezusa, Małżonku przeczysty Maryi – Ty przeszedłeś przez życie, doskonale spełniając swój obowiązek, utrzymując pracą rąk Świętą Rodzinę z Nazaretu. Wspieraj przychylnie nas, ludzi pracy – ludzi, którzy żyjemy w naszych rodzinach – nas, którzy ufnie się do Ciebie zwracamy. Ty znasz nasze dążenia, nasze braki, nasze nadzieje. Do Ciebie się uciekamy, ponieważ wiemy, że w tobie znajdziemy tego, kto nas zrozumie i obroni.
Józefie święty, Ty również doznawałeś przeciwności, trudu, zmęczenia, ale właśnie przez te starania o zapewnienie bytu materialnego Twój duch osiągnął najgłębszy pokój,, cieszył się niewypowiedzianą radością z Synem Bożym, Tobie powierzonym, i z Maryją, Jego najmilszą Matką. Wyjednaj, aby w każdej rodzinie, w każdej fabryce, w każdym warsztacie, gdzie pracuje chrześcijanin, w biurach i urzędach – wszystko było uświęcone miłością, cierpliwością, sprawiedliwością, troską o dobro. Niech zasady ewangelii pracy, ewangelii sprawiedliwości i miłości społecznej kierują poczynaniami wszystkich ludzi w naszej Ojczyźnie. Amen.
Zofia Bury
Dzisiejsze czasy są równie trudne dla Kościoła, jak 150 lat temu. Widzimy wiele analogii. Nasila się walka z Kościołem. Rozpowszechniane są nowe ideologie, których celem jest pogarda dla życia poczętego, a także dla życia niepełnosprawnych oraz starych niedołężnych i schorowanych. Kwestionuje się dziś małżeństwo jako sakramentalnego związku mężczyzny i kobiety, niszczy rodzinę. Mają miejsce profanacje miejsc kultu, dochodzi do przerywania Liturgii, bezczeszczone bywa Pismo Święte, ale także święte obrazy, powstają obrazoburcze sztuki i filmy.
Widzimy, jak bardzo dzisiaj potrzebujemy patronatu św. Józefa. Toteż Papież Franciszek ogłosił w Kościele rok 2021 Rokiem św. Józefa, który potrwa do 8 grudnia. To bardzo dobra okazja, by lepiej poznać przybranego ojca Jezusa.
Na kartach Pisma Świętego niewiele mamy wiadomości o św. Józefie. Wiemy jednak, że zawsze ufał Bogu, nawet wtedy, gdy pewne wydarzenia wydawały się go przerastać. Święty Józef jest zatem dla nas wzorem wiary i wierności Bogu, którego drogi są dla nas często niezrozumiałe. Uczy nas mężnego stawiania czoła przeciwnościom życiowym, cierpliwości i wytrwałości. Św. Józef w Ewangeliach pozostaje milczący, poznajemy go jednak po jego czynach. Jego postawa wskazuje, jak ważna jest mądra obecność w wychowaniu i wzrastaniu dziecka i że autorytet i szacunek zdobywa się prawością życia i dobrym przykładem a nie uczonymi naukami.
Postawa św. Józefa przypomina o wartości pokory, bo dzięki niej dostąpił zaszczytu i godności bycia opiekunem Jezusa i Maryi.
On opiekował się Matką Bożą i małym Jezusem, jego zasługi są ogromne. Przez to od początku czczony był, i jest, w Kościele jako szczególny orędownik ludzkich spraw u Pana Boga. Tak jak był stróżem, opiekunem i obrońcą Świętej Rodziny, taką rolę pełni także wobec Kościoła.
Na znaczenie św. Józefa w historii zbawienia wskazał też św. Jan Paweł II . Papież napisał na ten temat adhortację apostolską „ Redemptoris Custos” – o św. Józefie i jego posłannictwie w życiu Chrystusa i Kościoła. Tłumaczył tam, że Papież Pius IX ogłaszając św. Józefa patronem Kościoła katolickiego wiedział, że nie jest to akt przejściowy, ale że św. Józef zostaje nam dany na zawsze jako szczególny opiekun w największych potrzebach i niebezpieczeństwach.
Św. Jan Paweł II miał szczególne nabożeństwo do św. Józefa. Dowodem tego może być ofiarowanie swojego pierścienia jako wotum dla św. Józefa w karmelitańskim kościele w Wadowicach, gdzie od dzieciństwa modlił się często do drugiego patrona swojego chrztu przed jego obrazem słynącym łaskami w głównym ołtarzu kościoła.
Chrońmy się zawsze pod ojcowskim płaszczem św. Józefa i wzywajmy jego wstawiennictwa. Niech wyprasza nam, Kościołowi i Polsce potrzebne łaski i broni od wszelkich zagrożeń.
Modlitwa bł. ks. Jerzego Popiełuszko do św. Józefa, która pasuje na czas zagrożony kryzysem:
Św. Józefie, Stróżu Jezusa, Małżonku przeczysty Maryi – Ty przeszedłeś przez życie, doskonale spełniając swój obowiązek, utrzymując pracą rąk Świętą Rodzinę z Nazaretu. Wspieraj przychylnie nas, ludzi pracy – ludzi, którzy żyjemy w naszych rodzinach – nas, którzy ufnie się do Ciebie zwracamy. Ty znasz nasze dążenia, nasze braki, nasze nadzieje. Do Ciebie się uciekamy, ponieważ wiemy, że w tobie znajdziemy tego, kto nas zrozumie i obroni.
Józefie święty, Ty również doznawałeś przeciwności, trudu, zmęczenia, ale właśnie przez te starania o zapewnienie bytu materialnego Twój duch osiągnął najgłębszy pokój,, cieszył się niewypowiedzianą radością z Synem Bożym, Tobie powierzonym, i z Maryją, Jego najmilszą Matką. Wyjednaj, aby w każdej rodzinie, w każdej fabryce, w każdym warsztacie, gdzie pracuje chrześcijanin, w biurach i urzędach – wszystko było uświęcone miłością, cierpliwością, sprawiedliwością, troską o dobro. Niech zasady ewangelii pracy, ewangelii sprawiedliwości i miłości społecznej kierują poczynaniami wszystkich ludzi w naszej Ojczyźnie. Amen.
Zofia Bury
- Jesteś piękna, jesteś wartościowa, twoją siłą są uczucia i empatia. Możesz zmieniać świat, nie jak mężczyzna, bo nim nie jesteś. Masz w sobie siłę. Kobiecość to jest moc. Wykorzystaj ją mądrze. –
Takie jest przesłanie książki „Wielki foch” siostry Anny Marii Pudełko AP i Anety Liberadzkiej. Autorki analizują pozycję kobiety w życiu prywatnym i publicznym nawiązując do historii i religii. Dają wiele cennych rad, jak postępować, aby spełnić swe powołanie, a zarazem żyć pełnią życia.
Zwiastunem tej książki mogą być słowa s. Anny Marii Pudełko AP: „Dałyśmy sobie wmówić przez pokolenia, że jesteśmy rozchwiane emocjonalnie, że emocjonalność to słabość, że wręcz jesteśmy zniszczone przez nasze grzeszne emocje … To wielka krzywda i wielkie kłamstwo! Emocje podobnie jak nasz intelekt i decyzyjność, są stworzone przez Boga, są Jego darem dla nas, a jednocześnie wyzwaniem, by się w nich rozwijać.”
Aneta Liberadzka we wstępie dotyka kobiecego stosunku do prawdy o sobie: „ Nie potrafimy przyjąć prawdy o sobie. Z jednej strony nie umiemy być dumne, cieszyć się z naszej wartości, a z drugiej strony nie zauważamy naszych braków, nie chce nam się podjąć wysiłku, aby je dostrzec i nad nimi pracować.”
- Kobieta jest harmonią świata – mówi Papież Franciszek. – Chętnie myślę, że Bóg stworzył kobietę, abyśmy wszyscy mieli matkę.- Bezwzględnie potępił wszelkiego rodzaju wykorzystywanie kobiet: „wykorzystywanie kobiety jest czymś więcej niż przestępstwo i zbrodnia – jest niszczeniem harmonii, jaką Bóg zechciał nadać światu, jest cofaniem się, to jest niszczenie harmonii.”
Bóg powierzył kobiecie misję macierzyńską, która nadaje sens jej egzystencji i która określa jej powołanie. Zatem kobieta została wezwana do szczególnej współpracy z Bogiem w dziele przekazywania życia. I z tego wynika jej wielka godność i wartość. Św. Jan Paweł II pisał, że Bóg zawierza kobiecie człowieka wyposażając we wrażliwość serca. Ma ona również rozwijać życie psychiczne, duchowe; wprowadzać młode pokolenie na drogę wiary, w nurt kultury chrześcijańskiej, uczyć życia twórczego, odwagi w obronie prawdy. Oczywiście, nie jest w tych zadaniach sama – na równi z mężczyzną, ojcem. Przez poważne traktowanie przez kobiety i mężczyzn obowiązków macierzyńskich i ojcowskich zależy trwanie narodu i jego kultury.
- Dziś narastają zjawiska uderzające w dobro kobiet i mężczyzn, w dobro rodzin. Świat potrzebuje kobiecej duchowości i tego dobra, jakie rodzi się przez kobietę w jej relacji z Bogiem. Świat potrzebuje kobiecego serca zwłaszcza teraz, gdy na wielką skalę wkrada się bezduszność i egoizm, a liberalny feminizm i ideologia gender próbuje zniekształcić pojęcie płci, małżeństwa i rodziny – mówi bp Wiesław Szlachetka – delegat KEP ds. duszpasterstwa kobiet.
Zdarza się, że kobieta w sobie zabiła lub też w niej zabito normalne odruchy kobiecej psychiki i jej instynkty. I wtedy staje się ona straszną bojowniczką. Czy jednak taka kobieta zazna szczęścia, pokoju serca? Winnych tego stanu będzie szukać zawsze poza sobą.
Każdy ma własny dar od Boga. Kobieta, która by w sobie zwalczała kobiecość w przekonaniu, że znajdzie w sobie coś lepszego, znajdzie tylko udrękę.
Odkrywajmy coraz bardziej piękno kobiecości i wielkość jej powołania, aby miały głębokie poczucie sensu swojego życia, aby świat obdarował ich należnym uznaniem i szacunkiem.
Zofia Bury
Takie jest przesłanie książki „Wielki foch” siostry Anny Marii Pudełko AP i Anety Liberadzkiej. Autorki analizują pozycję kobiety w życiu prywatnym i publicznym nawiązując do historii i religii. Dają wiele cennych rad, jak postępować, aby spełnić swe powołanie, a zarazem żyć pełnią życia.
Zwiastunem tej książki mogą być słowa s. Anny Marii Pudełko AP: „Dałyśmy sobie wmówić przez pokolenia, że jesteśmy rozchwiane emocjonalnie, że emocjonalność to słabość, że wręcz jesteśmy zniszczone przez nasze grzeszne emocje … To wielka krzywda i wielkie kłamstwo! Emocje podobnie jak nasz intelekt i decyzyjność, są stworzone przez Boga, są Jego darem dla nas, a jednocześnie wyzwaniem, by się w nich rozwijać.”
Aneta Liberadzka we wstępie dotyka kobiecego stosunku do prawdy o sobie: „ Nie potrafimy przyjąć prawdy o sobie. Z jednej strony nie umiemy być dumne, cieszyć się z naszej wartości, a z drugiej strony nie zauważamy naszych braków, nie chce nam się podjąć wysiłku, aby je dostrzec i nad nimi pracować.”
- Kobieta jest harmonią świata – mówi Papież Franciszek. – Chętnie myślę, że Bóg stworzył kobietę, abyśmy wszyscy mieli matkę.- Bezwzględnie potępił wszelkiego rodzaju wykorzystywanie kobiet: „wykorzystywanie kobiety jest czymś więcej niż przestępstwo i zbrodnia – jest niszczeniem harmonii, jaką Bóg zechciał nadać światu, jest cofaniem się, to jest niszczenie harmonii.”
Bóg powierzył kobiecie misję macierzyńską, która nadaje sens jej egzystencji i która określa jej powołanie. Zatem kobieta została wezwana do szczególnej współpracy z Bogiem w dziele przekazywania życia. I z tego wynika jej wielka godność i wartość. Św. Jan Paweł II pisał, że Bóg zawierza kobiecie człowieka wyposażając we wrażliwość serca. Ma ona również rozwijać życie psychiczne, duchowe; wprowadzać młode pokolenie na drogę wiary, w nurt kultury chrześcijańskiej, uczyć życia twórczego, odwagi w obronie prawdy. Oczywiście, nie jest w tych zadaniach sama – na równi z mężczyzną, ojcem. Przez poważne traktowanie przez kobiety i mężczyzn obowiązków macierzyńskich i ojcowskich zależy trwanie narodu i jego kultury.
- Dziś narastają zjawiska uderzające w dobro kobiet i mężczyzn, w dobro rodzin. Świat potrzebuje kobiecej duchowości i tego dobra, jakie rodzi się przez kobietę w jej relacji z Bogiem. Świat potrzebuje kobiecego serca zwłaszcza teraz, gdy na wielką skalę wkrada się bezduszność i egoizm, a liberalny feminizm i ideologia gender próbuje zniekształcić pojęcie płci, małżeństwa i rodziny – mówi bp Wiesław Szlachetka – delegat KEP ds. duszpasterstwa kobiet.
Zdarza się, że kobieta w sobie zabiła lub też w niej zabito normalne odruchy kobiecej psychiki i jej instynkty. I wtedy staje się ona straszną bojowniczką. Czy jednak taka kobieta zazna szczęścia, pokoju serca? Winnych tego stanu będzie szukać zawsze poza sobą.
Każdy ma własny dar od Boga. Kobieta, która by w sobie zwalczała kobiecość w przekonaniu, że znajdzie w sobie coś lepszego, znajdzie tylko udrękę.
Odkrywajmy coraz bardziej piękno kobiecości i wielkość jej powołania, aby miały głębokie poczucie sensu swojego życia, aby świat obdarował ich należnym uznaniem i szacunkiem.
Zofia Bury
„Beze Mnie nic uczynić nie możecie” (J 15, 5)
Dla mieszkańców krajów pustynnych pustynia to bezlitosna przestrzeń, gdzie ścierają się skrajności i potężne żywioły. Człowiek pozostawiony na pustyni pozbawia się wszelkich złudzeń o jego umiejętnościach, możliwościach, wielkości i potędze. Tylko pokora i zgoda na ogołocenie dają mu szansę na przetrwanie. Pustynia jest miejscem, gdzie coś umiera, by mogło narodzić się nowe – pisze ks. Sławomir Kostrzewa w artykule „Pustynia a walka duchowa”.
Człowiek powinien się mierzyć ze swoimi słabościami, ale także mniemaniem i prawdą o sobie. W świecie pełnym zgiełku, chaosu i sprzecznych opinii i wartości bywa to bardzo trudne.
W Biblii wiele razy spotykamy pustynię. Jan Chrzciciel na pustyni naucza i zapowiada Mesjasza. Jezus na pustyni przygotowuje się do publicznej działalności i tam przeżywa kuszenie przez szatana, wychodząc z tego zwycięsko. Izraelici na pustyni przygotowywali się do wejścia do Ziemi Obiecanej. Z kart Pisma Świętego wynika, że pobyt człowieka na pustyni może być łaską spotkania z Bogiem.
Wartość pustyni dla życia duchowego odkryli pierwsi mnisi chrześcijańscy, którzy od końca III wieku na pustyniach egipskich szukali odosobnienia, miejsca do ascezy i pokuty. Przede wszystkim zaś odejście od świata podyktowane było pragnieniem spotkania się z Bogiem, trwania w Nim, doświadczenia Jego mocy i łaski, wewnętrznego oczyszczenia i przemiany. Pustynia sprzyjała głębokiej modlitwie. Zapisano też wiele świadectw walki ze złym duchem.
Bóg wyprowadza człowieka na pustynię, aby go przemienić, doprowadzić do nawrócenia i otwarcia się na Bożą pomoc.
Dziś pustyni nie wiążemy z miejscem, ale ze stanem ducha. Bóg może posłużyć się wieloma wydarzeniami w życiu człowieka, które mogą mieć charakter swoistego „wyprowadzenia na pustynię”. Mogą to być nieprzewidziane sytuacje losowe, śmierć bliskiej osoby, ciężka choroba, strata pracy, różnego rodzaju kryzysy życiowe, niedołężność czy starość. Takiemu wyjściu na pustynię może sprzyjać przymusowa kwarantanna, obostrzenia sanitarne, dystans w relacjach z drugim człowiekiem. Jeśli jeszcze przypada to w Wielkim Poście, to są to bardzo dobre warunki, aby skorzystać z darów „pustyni”. Ale do tego potrzebny jest dialog z Bogiem, trwanie na modlitwie, wewnętrzne odcięcie się od zgiełku zewnętrznego świata i skupienie się na wnętrzu.
Dziś coraz częściej ludzie decydują się na pobyty urlopowe w klasztornych murach, w ascezie, ciszy i na modlitwie. Owocem takiego dobrego przeżycia czasu pustyni będzie wewnętrzny pokój i wzrost miłości Bożej, pozbawienie się lęków i szczere pragnienie przemiany. To także odcięcie się od próżności tego świata, poklasku i próżnej chwały. Jest to owoc rozwijania się pokory, porządkowania własnego serca. Pustynia uczy wybierać to co najistotniejsze, wyostrza ducha do realizowania Bożych natchnień, uwrażliwia sumienie. Czas pustyni uczy pokory wobec własnych słabości i ufnego oddawania się Bogu, pozwala odkryć sens tego, co trudne, umacnia człowieka i hartuje ducha.
Warto więc podjąć trud pustyni w tym szczególnie trudnym czasie Wielkiego Postu w czasie pandemii.
Zofia Bury
Dla mieszkańców krajów pustynnych pustynia to bezlitosna przestrzeń, gdzie ścierają się skrajności i potężne żywioły. Człowiek pozostawiony na pustyni pozbawia się wszelkich złudzeń o jego umiejętnościach, możliwościach, wielkości i potędze. Tylko pokora i zgoda na ogołocenie dają mu szansę na przetrwanie. Pustynia jest miejscem, gdzie coś umiera, by mogło narodzić się nowe – pisze ks. Sławomir Kostrzewa w artykule „Pustynia a walka duchowa”.
Człowiek powinien się mierzyć ze swoimi słabościami, ale także mniemaniem i prawdą o sobie. W świecie pełnym zgiełku, chaosu i sprzecznych opinii i wartości bywa to bardzo trudne.
W Biblii wiele razy spotykamy pustynię. Jan Chrzciciel na pustyni naucza i zapowiada Mesjasza. Jezus na pustyni przygotowuje się do publicznej działalności i tam przeżywa kuszenie przez szatana, wychodząc z tego zwycięsko. Izraelici na pustyni przygotowywali się do wejścia do Ziemi Obiecanej. Z kart Pisma Świętego wynika, że pobyt człowieka na pustyni może być łaską spotkania z Bogiem.
Wartość pustyni dla życia duchowego odkryli pierwsi mnisi chrześcijańscy, którzy od końca III wieku na pustyniach egipskich szukali odosobnienia, miejsca do ascezy i pokuty. Przede wszystkim zaś odejście od świata podyktowane było pragnieniem spotkania się z Bogiem, trwania w Nim, doświadczenia Jego mocy i łaski, wewnętrznego oczyszczenia i przemiany. Pustynia sprzyjała głębokiej modlitwie. Zapisano też wiele świadectw walki ze złym duchem.
Bóg wyprowadza człowieka na pustynię, aby go przemienić, doprowadzić do nawrócenia i otwarcia się na Bożą pomoc.
Dziś pustyni nie wiążemy z miejscem, ale ze stanem ducha. Bóg może posłużyć się wieloma wydarzeniami w życiu człowieka, które mogą mieć charakter swoistego „wyprowadzenia na pustynię”. Mogą to być nieprzewidziane sytuacje losowe, śmierć bliskiej osoby, ciężka choroba, strata pracy, różnego rodzaju kryzysy życiowe, niedołężność czy starość. Takiemu wyjściu na pustynię może sprzyjać przymusowa kwarantanna, obostrzenia sanitarne, dystans w relacjach z drugim człowiekiem. Jeśli jeszcze przypada to w Wielkim Poście, to są to bardzo dobre warunki, aby skorzystać z darów „pustyni”. Ale do tego potrzebny jest dialog z Bogiem, trwanie na modlitwie, wewnętrzne odcięcie się od zgiełku zewnętrznego świata i skupienie się na wnętrzu.
Dziś coraz częściej ludzie decydują się na pobyty urlopowe w klasztornych murach, w ascezie, ciszy i na modlitwie. Owocem takiego dobrego przeżycia czasu pustyni będzie wewnętrzny pokój i wzrost miłości Bożej, pozbawienie się lęków i szczere pragnienie przemiany. To także odcięcie się od próżności tego świata, poklasku i próżnej chwały. Jest to owoc rozwijania się pokory, porządkowania własnego serca. Pustynia uczy wybierać to co najistotniejsze, wyostrza ducha do realizowania Bożych natchnień, uwrażliwia sumienie. Czas pustyni uczy pokory wobec własnych słabości i ufnego oddawania się Bogu, pozwala odkryć sens tego, co trudne, umacnia człowieka i hartuje ducha.
Warto więc podjąć trud pustyni w tym szczególnie trudnym czasie Wielkiego Postu w czasie pandemii.
Zofia Bury
Młodzi są dziś zupełnie inni od ich rodziców w ich wieku. Dokonał się ogromny mentalny skok. Jeszcze niedawno zmiany były uchwytne dopiero na przestrzeni kilku lat, dziś następują z roku na rok. Psychoterapeuci twierdzą, że coraz trudniej pracuje się z dzisiejszą młodzieżą.
Za te zmiany w dużej mierze odpowiada dostęp do większej ilości informacji, i to nie zawsze sprawdzonych i prawdziwych oraz dostęp do większej ilości dóbr materialnych. To, że mają możliwość mieć więcej, sprawia, że chcą mieć więcej. Ale też dzieci i młodzież nudzą się coraz bardziej tym, co dostają.
Również w rodzinach gorzej sytuowanych status materialny bardzo się podniósł. Dzieci nawet z rodzin ubogich materialnie mają teraz bardzo dobry sprzęt techniczny. Wymusiła to między innymi potrzeba związana ze zdalnym nauczaniem. I to jest dobrze, że nie ma tu dużej różnicy między rodzinami.
Często rodzice mają jeden argument: my nie mieliśmy, więc chcemy jakby naddać dzieciom. I dzieci dostają wszystko, o czym zamarzą. Rodzice nie rozumieją, że im więcej dziecko ma, tym więcej oczekuje od nich.
- Rodzice dziś wyręczają dzieci we wszystkich pracach fizycznych. Młody człowiek ma się uczyć - to jest sztandarowe hasło współczesnego rodzica. Resztę ja za niego zrobię. Nawet 80% dzieci nie ścieli swojego łóżka, nie robi zakupów, nie sprząta mieszkania – czyli nie dba o to, co jest wspólnym dobrem rodziny. Zdarza się, że wyrzucą śmieci, ale i to często kończy się awanturą – mówi psychoterapeutka Agata Czyszczoń.
Od najmniejszego dziecko powinno mieć swoje obowiązki, choćby najmniejsze. Nawet dwulatek już powinien uczestniczyć w układaniu i sprzątaniu swoich zabawek. Jest bardzo ważnym zadaniem stawianie dziecku wymagań. Małe dzieci po ich wypełnieniu są dumne ze swej pracy, zwłaszcza gdy zobaczą, że rodzice ich pracę zauważają i doceniają choćby słowem i przytuleniem.
Rodzice niekiedy żalą się, że dziecko ma coraz większe żądania i zachowuje się jak mały terrorysta. Trzeba wtedy zrobić rachunek sumienia, czy wystarczająco od dziecka wymagamy.
Terapeuci zwracają uwagę na to, że dzieci i młodzież coraz bardziej są dziś smutni, samotni, nie mają energii młodzieńczej do życia. Brakuje im osobistych relacji z otoczeniem. To zjawisko dziś wzmogła pandemia i niemożność bezpośrednich kontaktów z rówieśnikami. Stąd zamykają się w wirtualnym świecie. Dziś mają nawet utrudnione rozwijanie swoich pasji, może ich nawet wcale nie mają, bo nie miał ich kto do czegoś zapalić. Rodzice stawiają im tylko jedno wymaganie: ty masz się tylko uczyć. Jakże często nie zauważają, co dziecko przeżywa, czego poszukuje. Coraz więcej dzieci wpada w depresję, przeżywa stany lękowe. Staje się egoistami myślącymi tylko o sobie, wyolbrzymiającymi swoje własne potrzeby bez czynnego angażowania się w swój własny rozwój intelektualny i duchowy. Brak im motywacji do działania, do wzrastania.
Dziś nawet system nagród i kar został podważony, stąd dziecko nie ma możliwości ocenić swoich zachowań i zmienić je tak, aby w przyszłości uniknąć tego, co jest dla niego nieprzyjemne, co nie przynosi zadowolenia i radości. Dziecko nie wie, co jest dobre, a co złe, ktoś musi mu to pokazać.
Jest spora grupa osób już pełnoletnich, które chcą się powoli ustabilizować i usamodzielnić, ale boją się wchodzić w te relacje, które wymagają zaangażowania, podchodzą do nowych wyzwań z lękiem.
Młodzi chcą, żeby dorośli widzieli w nich wartość, chcą być dla kogoś ważni. Jeśli ktoś zobaczy w nich piękno, dobro, talenty i da im to odczuć, to i oni poczują swoją wartość.
Zauważono, że wolontariat młodych to fantastyczna sprawa, kształcąca odpowiedzialność, przygotowująca młodych do pracy i różnych ról społecznych.
O życie według wartości łatwiej było młodym ludziom w ponurych latach 80. niż w czasie wolności i dobrobytu. Trzeba zastanowić się, w jakim klimacie dorasta młodzież określająca się dziś znakiem pioruna, a nie krzyża. Czym przez ostatnie lata żyje się w domach, o czym się rozmawia, jakie nastroje przekazuje młodym. Czy polskie dziedzictwo kulturowe, a zwłaszcza wiary jest przekazywane dziś naszym nastolatkom?
Zofia Bury
Za te zmiany w dużej mierze odpowiada dostęp do większej ilości informacji, i to nie zawsze sprawdzonych i prawdziwych oraz dostęp do większej ilości dóbr materialnych. To, że mają możliwość mieć więcej, sprawia, że chcą mieć więcej. Ale też dzieci i młodzież nudzą się coraz bardziej tym, co dostają.
Również w rodzinach gorzej sytuowanych status materialny bardzo się podniósł. Dzieci nawet z rodzin ubogich materialnie mają teraz bardzo dobry sprzęt techniczny. Wymusiła to między innymi potrzeba związana ze zdalnym nauczaniem. I to jest dobrze, że nie ma tu dużej różnicy między rodzinami.
Często rodzice mają jeden argument: my nie mieliśmy, więc chcemy jakby naddać dzieciom. I dzieci dostają wszystko, o czym zamarzą. Rodzice nie rozumieją, że im więcej dziecko ma, tym więcej oczekuje od nich.
- Rodzice dziś wyręczają dzieci we wszystkich pracach fizycznych. Młody człowiek ma się uczyć - to jest sztandarowe hasło współczesnego rodzica. Resztę ja za niego zrobię. Nawet 80% dzieci nie ścieli swojego łóżka, nie robi zakupów, nie sprząta mieszkania – czyli nie dba o to, co jest wspólnym dobrem rodziny. Zdarza się, że wyrzucą śmieci, ale i to często kończy się awanturą – mówi psychoterapeutka Agata Czyszczoń.
Od najmniejszego dziecko powinno mieć swoje obowiązki, choćby najmniejsze. Nawet dwulatek już powinien uczestniczyć w układaniu i sprzątaniu swoich zabawek. Jest bardzo ważnym zadaniem stawianie dziecku wymagań. Małe dzieci po ich wypełnieniu są dumne ze swej pracy, zwłaszcza gdy zobaczą, że rodzice ich pracę zauważają i doceniają choćby słowem i przytuleniem.
Rodzice niekiedy żalą się, że dziecko ma coraz większe żądania i zachowuje się jak mały terrorysta. Trzeba wtedy zrobić rachunek sumienia, czy wystarczająco od dziecka wymagamy.
Terapeuci zwracają uwagę na to, że dzieci i młodzież coraz bardziej są dziś smutni, samotni, nie mają energii młodzieńczej do życia. Brakuje im osobistych relacji z otoczeniem. To zjawisko dziś wzmogła pandemia i niemożność bezpośrednich kontaktów z rówieśnikami. Stąd zamykają się w wirtualnym świecie. Dziś mają nawet utrudnione rozwijanie swoich pasji, może ich nawet wcale nie mają, bo nie miał ich kto do czegoś zapalić. Rodzice stawiają im tylko jedno wymaganie: ty masz się tylko uczyć. Jakże często nie zauważają, co dziecko przeżywa, czego poszukuje. Coraz więcej dzieci wpada w depresję, przeżywa stany lękowe. Staje się egoistami myślącymi tylko o sobie, wyolbrzymiającymi swoje własne potrzeby bez czynnego angażowania się w swój własny rozwój intelektualny i duchowy. Brak im motywacji do działania, do wzrastania.
Dziś nawet system nagród i kar został podważony, stąd dziecko nie ma możliwości ocenić swoich zachowań i zmienić je tak, aby w przyszłości uniknąć tego, co jest dla niego nieprzyjemne, co nie przynosi zadowolenia i radości. Dziecko nie wie, co jest dobre, a co złe, ktoś musi mu to pokazać.
Jest spora grupa osób już pełnoletnich, które chcą się powoli ustabilizować i usamodzielnić, ale boją się wchodzić w te relacje, które wymagają zaangażowania, podchodzą do nowych wyzwań z lękiem.
Młodzi chcą, żeby dorośli widzieli w nich wartość, chcą być dla kogoś ważni. Jeśli ktoś zobaczy w nich piękno, dobro, talenty i da im to odczuć, to i oni poczują swoją wartość.
Zauważono, że wolontariat młodych to fantastyczna sprawa, kształcąca odpowiedzialność, przygotowująca młodych do pracy i różnych ról społecznych.
O życie według wartości łatwiej było młodym ludziom w ponurych latach 80. niż w czasie wolności i dobrobytu. Trzeba zastanowić się, w jakim klimacie dorasta młodzież określająca się dziś znakiem pioruna, a nie krzyża. Czym przez ostatnie lata żyje się w domach, o czym się rozmawia, jakie nastroje przekazuje młodym. Czy polskie dziedzictwo kulturowe, a zwłaszcza wiary jest przekazywane dziś naszym nastolatkom?
Zofia Bury