Z Głosu Floriańskiego
Żywiec - Zabłocie
„Nikt nie rodzi się ojcem, ale staje się ojcem. I nie staje się nim jedynie dlatego, że wydaje dziecko na świat, lecz ponieważ odpowiedzialnie podejmuje o nie troskę. Za każdym razem, gdy ktoś podejmuje odpowiedzialność za życie drugiego, w pewnym sensie sprawuje względem niego ojcostwo” – tak mówi Papież Franciszek o ojcostwie, nawiązując jednocześnie do świętego Józefa określając go „cieniem ojca” (jak niegdyś nazwał go Jan Dobraczyński w swojej książce poświęconej świętemu Józefowi).
    
    Warunkiem zbudowania własnego ojcostwa jest odkrycie przez mężczyznę, że Bóg jest Ojcem, bo to od Niego pochodzi każde ludzkie ojcostwo. I chyba dlatego dzieciom znacznie łatwiej uwierzyć, że Bóg jest Ojcem, jeśli mają szansę dostrzec, choćby tylko Jego cząstkę, w swoim tacie. Trudno mówić dziecku z rozbitej rodziny – które nie ma osobistego doświadczenia kochającego i troskliwego ojca – że Bóg jest miłującym Ojcem.
    
    Od dłuższego już czasu przeżywamy pogłębiający się kryzys ojcostwa. W naszych czasach dzieci często zdają się być osierocone przez ojców. Dramatem niejednego mężczyzny staje się brak możliwości zrealizowania pragnienia bycia ojcem. Styl życia lansowany przez środowiska feministyczne zdaje się wykluczać obecność mężczyzny, nawet jeśli już jest ojcem. Ale przyczyn kryzysu jest dużo więcej: ucieczka przed odpowiedzialnością, niechęć do wyrzeczeń, moda na życie tylko dla siebie, pogoń za pieniędzmi i karierą zawodową itp. – Są liczne sytuacje, w których ojciec jest, ale brakuje go fizycznie (choćby z powodu wyjazdu do pracy za granicę), albo nawet jest obecny fizycznie, ale mentalnie jakby go nie było, bo nie potrafi stanąć na wysokości zadania. I kryje się w jakichś swoich krzakach, pozwalając, aby jego dzieckiem zajęli się ojcowie o obco brzmiących imionach: Fejsbuk, Insta, Snap, Tiktok czy Nefliks. Nie mogą one spełniać roli ojca rodzonego, nawet nie mogą być jego cieniem (za ks. Andrzejem Klimkiem: „Ojciec w cieniu”).
    
    Pozycja mężczyzny w społeczeństwie słabnie, a jego roli nie chroni już ani prawo, ani obyczaj.
    
    Ojcostwo jest fundamentalnym doświadczeniem mężczyzny i pozwala mu osiągnąć dojrzałość. Wiadomo, że dla większości mężczyzn nie jest żadnym problemem zostać ojcem, natomiast znacznie trudniej jest ojcem być. Ojcostwo to proces – zaczyna się od poczęcia dziecka i trwa przez całe życie, także wtedy, gdy dzieci opuszczą już dom rodzinny.
    
    Być ojcem to także wielka odpowiedzialność. Dziś dużo się mówi o  tzw. syndromie Piotrusia Pana, czyli niezdolności mężczyzn do konsekwentnego wejścia w dorosłość, wzięcia odpowiedzialności za siebie i innych. Są tacy, co dorosnąć nie chcą lub nie potrafią, bo są naznaczeni trudnym dzieciństwem, rozbitą rodziną albo rozzuchwaleni bogactwem. Nie potrafią być użyteczni dla kogokolwiek, bo są pochłonięci całkowicie sobą, swoimi potrzebami.
    
    Papież Franciszek, mówiąc o właściwie pojętym ojcostwie, polegającym na wprowadzaniu dziecka w doświadczenie życia, na uczynienie go zdolnym do wyborów, do wolności, do wyruszania w drogę, przypomina św. Józefa, łącząc ojcostwo z jego czystością. Jest to postawa będąca przeciwieństwem posiadania. Tylko wtedy, gdy miłość jest czysta, jest naprawdę miłością. Miłość, która chce posiadać tłumi, krępuje, czyni człowieka nieszczęśliwym. Widzimy zaś nader często, jak dewastujący efekt na dzieciach mają rozwiązłość, zdrady małżeńskie, uzależnienie od pornografii itp.
  
     Papież Franciszek pisze: „Każde dziecko zawsze przynosi ze sobą tajemnicę, zupełną nowość, która może być ujawniona tylko z pomocą ojca, który szanuje jego wolność. Ojca, który jest świadomy, że realizuje swoją funkcję wychowawczą i że w pełni przeżyje swoje ojcostwo tylko wówczas, gdy zobaczy, że dziecko staje się autonomiczne i samodzielnie kroczy po drogach życia, gdy postawi się w sytuacji Józefa, który zawsze wiedział, że to Dziecko nie jest jego własnym, lecz zostało jedynie powierzone jego opiece”. – Każdy więc ojciec – mówi ks. Andrzej Klimek – powinien być cieniem Ojca Niebieskiego, wiedząc, że jego dzieci są mu przez Niego powierzone i z całą odpowiedzialnością i odwagą winien chronić je i kochać czystą miłością i pozwolić rozwinąć im ich własną i jedyną w swoim rodzaju osobowość, towarzysząc im w ich drodze.-

Zofia Bury
Zaledwie kilka lat minęło, gdy odbyły się w Krakowie Światowe Dni Młodzieży. Byliśmy wtedy dumni z młodzieży, która tak tłumnie uczestniczyła w spotkaniu z Papieżem oraz z jej zaangażowania. Dziś po tłumnych protestach młodych ludzi w Strajkach Kobiet, po atakach na Kościół i często publicznie ogłaszanych apostazjach na profilach społecznościowych, możemy być bardzo zaniepokojeni, a nawet przerażeni. Widzimy potrzebę zahamowania procesów laicyzacyjnych ludzi młodych. Jednak kryzys młodego pokolenia zaczyna się od kryzysu praktykowania wiary przez dorosłych. Laicyzacja społeczeństwa, zwłaszcza ludzi średniego wieku, staje się faktem. Wielu ochrzczonych żyje tak, jakby Boga nie było.
    
    Wielkim problemem staje się rozpad rodziny, która nierzadko nie spełnia dziś swojej misji przekazywania wiary i formacji chrześcijańskiej. Za mało dziś młode pokolenie słyszy o życiu duchowym, często rodziny przestają się modlić.
    
    Jeśli nawet rodzice żyją wiarą, to często młodzi ludzie kwestionują wartości, jakimi żyją rodzice.  Obecnie ta negacja staje się powszechna, w znacznej mierze pod wpływem mediów i serwisów społecznościowych.
    
    - Młodzież potrzebuje przewodników, z którymi będzie mogła przeżywać swoje wzloty i upadki, dostrzegając w nich prawdziwych, autentycznych towarzyszy swojej niełatwej drogi. Potrzebuje miejsc, w których będzie mogła z całym zaufaniem otworzyć się na formację duchową i intelektualną. Potrzebuje czasu, który jest konieczny do owocowania tych procesów, jakie prowadzą do osiągnięcia pełnej dojrzałości osobowej. Bez cierpliwego towarzyszenia młodym oraz nawrócenia pastoralnego całej wspólnoty Kościoła wydaje się niemożliwe zahamowanie procesu ich laicyzacji – mówi ks. bp Grzegorz Suchodolski.
  
     Młodzi patrzą na skłócone społeczeństwo, na zapracowanych i nierzadko rozwodzących się rodziców i mówią: nie chcemy takiego życia, takiej wiary; tracą zaufanie do dorosłych i dają się uwieść tym, którzy oferują im wolność od wszystkiego. Nie wiedzą przecież, że taka rzeczywistość wcale nie odpowiada ich ideałom.
  
     Papież Franciszek już w 2019 roku napisał w adhortacji „Christus vivit” takie słowa: „Wielu ludzi młodych podlega naciskom ideologicznym i jest wykorzystywanych zarówno przez liberalną prawicę, jak i lewicę, i używani są jako „mięso armatnie” lub „oddziały szturmowe”, by niszczyć, zastraszać czy wyśmiewać innych. Najgorsze jest to, że wielu z nich przekształciło się w indywidualistów, w osoby wrogie i nieufne wobec wszystkich, stając się w ten sposób łatwym łupem projektów dehumanizujących i destrukcyjnych, opracowanych przez ugrupowania polityczne lub potęgi gospodarcze”.  Jakże realistycznie określają te słowa naszą rzeczywistość.
    
    Młodzi noszą w sobie naturalne pragnienie miłości.  Bardzo boleśnie przeżywają nieraz to, co widzą w świecie dorosłych. Tęsknota za kimś, kto będzie bliski i czuły, staje się wielkim pragnieniem. Przy pełnym uczuciowym zaangażowaniu i braku odpowiedniej formacji i pracy nad sobą, prowadzi to do tylko jednej sfery – cielesnej. Młodzi mówią: „dziś wszyscy tak żyją”, co stanowi wystarczające usprawiedliwienie i zagłuszenie sumienia.
    
    Zatem młodym trzeba pokazywać pozytywne wzorce czystości, miłości i życia rodzinnego; bez tego nie zmieni się ich podejście do życia. Bardzo ważna jest wspólnotowość przeżywania wiary, która nie jest przymusowym obowiązkiem czy obyczajem, ale potrzebą serca i źródłem radości i szczęścia

Zofia Bury
W świetle Konstytucji i polskiej tradycji jednym z podstawowych zadań rodziców jest troska o wychowanie dziecka. To naturalne prawo do wychowania dziecka przez rodziców musi być w pełni chronione i wzmocnione przez instytucje i organizacje do tego powołane.
    
    Bardzo ważnym elementem systemu edukacji jest szkoła, a właściwie  nauczyciel. Dlatego trzeba dążyć do tego, aby zawód nauczyciela cieszył się należytym szacunkiem i był uważany za prestiżowy.
    
    Do szkół próbują dziś wchodzić różne organizacje pozarządowe, niekiedy inspirowane i finansowane z zagranicy. Nie wolno dopuścić do tego, aby na nauczycieli był stosowany jakiś ideologiczny nacisk; szkoła musi być wolna od indoktrynacyjnego nacisku. Prawo w Polsce musi zagwarantować nauczycielowi pod tym względem bezpieczeństwo, aby mógł wykonywać swoją pracę w sposób jak najlepszy.
    
    Całe dzieło wychowania i kształcenia winno być nakierowane na dobro dzieci i młodzieży.   Przekaz, który dociera do nich powinien być zakorzeniony w naszej tradycji cywilizacyjnej i kulturowej. Ma to prowadzić do pełnego, niezredukowanego rozumienia człowieka. Młody człowiek winien rozumieć, kim jest, jak wzrasta, jak się rozwija i jaki jest cel naszej wędrówki po świecie. Młody człowiek, który przejdzie przez system edukacji, ma być mocno osadzony w najlepszych tradycjach europejskich i polskich, inspirowanych przez cywilizację chrześcijańską.
    
    Dzisiaj dzieci i młodzież spędzają dużo czasu w Internecie, który niesie dla nich poważne zagrożenia. Młodzi są manipulowani, dają się często zwieść światu bez wartości. Koniecznością jest nauczenie ich właściwego rozeznawania rzeczywistości. To szkoła wraz z rodzicami winna podjąć to wyzwanie.  Młodzi ludzie, jeśli zostaną pozostawieni samym sobie, tracą dobre wzorce i powstaje w tym miejscu pustka, którą wypełnią oni wszystkim, co świat oferuje. To przede wszystkim ogromny chaos w wartościach, często upadek moralny, pomieszanie pojęć dobra i zła, które dziś tak często możemy spotkać w sferze publicznej, w przekazie sprzecznych informacji.
    
    Dziś potrzebny jest młodym dom rodzinny, pełny ciepła i miłości, z matką i ojcem, którzy mają dla nich czas, którzy są oparciem, służą dobrą radą i umieją przekazać prawdziwe wartości, na których można bezpiecznie oprzeć przyszłe życie.
    
    Potrzebna jest szkoła, która potrafi zaproponować ambitną drogę życia, bez sloganów, bez pouczeń, których nie widzą w realizacji w życiu dorosłych. To przykład buduje i inspiruje do działania. Młodzieży trzeba zaproponować pracę nad charakterem. Trzeba sięgnąć do dorobku klasycznej myśli pedagogicznej, którą wypracowywali przez wieki wybitni pedagodzy, praktycy wychowania, wówczas młodzi potrafią odrzucić szkodliwe treści, które dziś osaczają ich ze wszystkich stron. Ale do tego potrzeba mądrości rodziców i nauczycieli, i tych, którzy odpowiadają za kształt kształcenia i wychowania. Nie będzie to łatwe, bo zadania do nadrobienia po pandemii będą ogromne, bo zewsząd atakuje nas dezinformacja i indoktrynacja nowoczesnych ideologii oraz odrzucanie wartości chrześcijańskich przez Europę i świat, bo siła tych, którzy chcą stworzyć nowego człowieka bez Boga i wartości, na których oparta była nasza cywilizacja, jest ogromna.

Zofia Bury
„Mamy dzieci i mamy matki. Dajemy miłość naszym dzieciom i ciągle potrzebujemy miłości naszych matek. Jesteśmy częścią pięknego łańcucha przekazywania miłości”. -  Grażyna Starzak
    
    Dzień Dziecka i Dzień Matki są chyba nie przypadkowo w tak bliskiej odległości w kalendarzu, jak relacje między matką a dzieckiem. Wiemy bowiem, że brak bliskich relacji między matką i dzieckiem może mieć poważne konsekwencje dla rozwoju dziecka. Bo w rodzinie to kobieta – matka jest odpowiedzialna za tworzenie klimatu uczuciowego, za wrażliwość i ciepło, które przekładają się pośrednio w rozwój społeczny dziecka.                                    

    Pisarka Monika Sawicka mówi, że wychowanie dziecka to „spacer nad przepaścią” i chyba wie o czym mówi. –Dzisiejsze czasy, wszystkie wynalazki i osiągnięcia XXI wieku są raczej przeszkodą w wychowaniu dzieci niż sprzymierzeńcem. Komputer, Internet, telewizja, reality show, narkotyki, wyzwolenie seksualne – to wszystko zabija to, na czym wychowało się nasze pokolenie – książki, autorytety, wartości – mówi Monika Sawicka.  Współczesny nastolatek ma ogromnie trudne zadanie wybierać to, co najważniejsze, nie mając doświadczenia musi kierować się intuicją.
    
    W reku dzieci leży nasza przyszłość. I nie chodzi tu tylko o przyszłość rodziców, aby miał kto na starość podać przysłowiowy kubek wody. Od naszych dzieci zależy przyszłość naszego kraju i całego świata. Najmłodsze pokolenie musi mieć odpowiednie wykształcenie, aby w przyszłości móc zmieniać naszą rzeczywistość. Musi przecież w przyszłości pracować dla dobra całego społeczeństwa, zatem musi mieć takie wykształcenie, aby bez trudu znaleźć pracę i nie być ciężarem dla społeczeństwa. Musi też przyswoić sobie podstawowe wartości społeczne, jak uczciwość, odpowiedzialność, umiejętność współżycia z innymi ludźmi, sprawiedliwość, życzliwość, pracowitość – to cechy, które pomogą w braniu odpowiedzialności za siebie i innych. Od tego również będzie zależało, jak będzie wyglądała nasza starość, starość ich rodziców.
    
    Skoro cała nasza przyszłość będzie zależała od naszych dzieci, to trzeba zadbać, aby miały one udane dzieciństwo. By miały wystarczająco dużo czasu, aby zadbać o swój rozwój fizyczny, psychiczny i duchowy. Musimy zapewnić im wszelkie podstawy bytowe i duchowe, aby w przyszłości mogły dobrze funkcjonować. Trzeba ich nauczyć budować zdrowe relacje z innymi ludźmi, nauczyć je z sobą rozmawiać, żyć z innymi w zgodzie. W świecie Internetu, komórek i pandemii wszystkie te zadania zostały zaburzone. Przerwane zostały nawet bliskie relacje z dalszymi członkami rodziny, często z dziadkami, z koleżankami i kolegami z klasy. Nawet jeden rok wyrwany z normalności, to czas trudny do nadrobienia, a przecież są jeszcze do nadrobienia braki w wiedzy, w materiale przewidzianym w programach szkolnych. Ale nie może być tak, żebyśmy pomijali braki społeczne i duchowe, jako mniej ważne. One dziś, w świecie zachwianych wartości, zaburzonych relacji rodzinnych i społecznych, w świecie relatywizmu moralnego, walki z wiarą, propagowaniem antywartości, są kluczem w wychowaniu.  Trzeba zmobilizować wszystkie siły tych, którym na sercu leży dobro dzieci i młodzieży i przyszłości Narodu, aby przeciwstawić się zagrożeniom i wyposażyć ich w wartości ponadczasowe odrzucając wszelkie ideologie.

Zofia Bury
„Nad Twoją białą mogiłą
od lat tylu już zamkniętą,
spokój krąży z dziwną siłą
z siłą, jak śmierć – niepojętą”.
    
    To fragment jednego z wierszy Karola Wojtyły z jego młodzieńczych lat. Jak wiemy, stracił on swoją matkę bardzo wcześnie, gdy miał 9 lat.
    
    Wielu z nas, czytających te słowa, nie ma już swej matki wśród żyjących. Ale właśnie to prowokuje nas do zadumy nad słowem „matka”.
    
    Jest to słowo najpiękniejsze, niezwykłe, pierwsze słowo dziecka, słowo, które wybrzmiewa życiem i miłością. Wraz z tym słowem wzmagają się wspomnienia utraconego domu z lat dzieciństwa.
    
    W moim domu rodzinnym mieszkają już obcy ludzie. Moje liczne rodzeństwo rozeszło się po Polsce, więc po śmierci Taty, Mama sprzedała dom i gospodarstwo i zamieszkała u siostry.
    
    Z jak wielkim  wzruszeniem przejechałam kiedyś obok mojego domu rodzinnego odwiedzając sąsiadów. Zatrzymałam się przy grocie z figurą Matki Bożej, którą wybudował mój Tato jako wotum wdzięczności za to, że przeżyliśmy wszyscy szczęśliwie wojnę. Przy tej figurze śpiewaliśmy majówki.
    
    Pamiętam moją Mamę, jej spracowane dłonie, jej miękki dotyk i wielką życzliwość dla ludzi. Nawet nie mogę sobie wyobrazić, jak potrafiła dzielić opiekę nad siedmiorgiem dzieci i pracą w gospodarstwie i na roli. W tych trudnych latach wojny i powojennych, w tych trudnych warunkach dbać o dom, o wspólnotę rodzinną, o tradycje świąteczne, o modlitwę i przekazywanie wiary. A przecież wówczas nie było blisko do lekarza, do kościoła, a nawet do sklepu. Nie było też pralek, lodówek , odkurzaczy i innych urządzeń, które pomagałyby w pracy.
    
    W miarę upływu czasu coraz bardziej zdumiewa to pokolenie matek, które mimo wojny ocaliło miłość i nadzieję, wychowując zwykle po pięcioro, sześcioro, siedmioro, a nierzadko więcej dzieci. Nigdy nie słyszałam z ust mojej Mamy skargi, brzydkiego słowa, nikt też z rodzeństwa ich w życiu nie używał. Naszym matkom tamtego pokolenia nigdy nie przyszłoby do głowy wyrzekać się macierzyństwa, ten proceder zaczął się później. Moja Mama nie traktowała macierzyństwa jako opresji, zniewolenia, poniżenia, jak to dziś próbuje się przekazywać. Traktowała go jako błogosławieństwo.
    
    Pogarda dla macierzyństwa już dziś skutkuje ogromnie niską demografią, co nie jest dobrą prognozą dla Polski na przyszłość. Warto chyba nad tym się zastanowić. Brak szacunku dla tego, co najpiękniejsze i najcenniejsze, każe pytać – dokąd doszliśmy? Dopóki jest w nas cześć i miłość oraz pomoc dla matek, dopóty jest przed nami przyszłość.
    
    - Matki są najsilniejszym antidotum na rozprzestrzenianie się egoistycznego indywidualizmu – mówi Ojciec Święty Franciszek. –Każdy człowiek zawdzięcza swojej matce życie i niemal zawsze zawdzięcza jej swoją formację ludzką i duchową. -  Zwrócił uwagę, że matki dla swojego dziecka oddają życie krok po kroku, poświęcając mu czas i siebie samą. Ojciec Święty zaznaczył, że społeczeństwo bez matek byłoby społeczeństwem nieludzkim. Matki zawsze potrafią dawać świadectwo czułości, poświęcenia, siły moralnej. Bez matek wiara straciłaby wiele ze swojego głębokiego i prostego ciepła. Matki często przekazują najgłębszy sens praktyk religijnych: w pierwszych modlitwach, w pierwszych gestach pobożności, jakich uczy się dziecko, i jaka wpisana jest w życie człowieka wartość wiary. Papież Franciszek dziękuje matkom za to, czym są w rodzinie i za to, co dają Kościołowi i światu.
    
    Tadeusz Różewicz napisał: „Kiedy matka odwróci oczy od swojego dziecka, dziecko zaczyna błądzić i ginie w świecie pozbawionym miłości i ciepła”.
    
    Powierzajmy Bogu nie tylko swoje matki, ale i te przyszłe matki, aby nie odrzucały swojego macierzyństwa i wypełniały swoją rolę w miłości.

Zofia Bury
„Gdy w Komunii łączysz się ze mną, o Boże,
Wtenczas czuję swą wielkość niepojętą,
Która mi płynie z Ciebie, o Panie, wyznaję w pokorze,
I pomimo swej nędzy, przy Twojej pomocy mogę zostać świętą”.
            Św. Siostra Faustyna
    
    Sakrament Pierwszej Komunii Świętej to bardzo ważny moment w życiu religijnym każdego dziecka. Uroczystościom towarzyszą zwykle duże emocje, wzruszenia, podekscytowanie. Dotychczas wyglądało to mniej więcej tak: wypełnione po brzegi kościoły, tłumy gości, bogate przyjęcia. Pandemia zmieniła wszystko. Teraz najczęściej niewielkie grupy dzieci, najbliższa rodzina, skromne spotkania. Myślę, że może to nawet sprzyjać lepszemu przeżyciu duchowemu tego sakramentu. Najważniejsze jest to, aby nie zatracił się wymiar duchowy tych uroczystości.
    
    Radość płynąca z przeżycia Pierwszej Komunii św. winna być początkiem wspólnej wędrówki z Jezusem na całe życie, przyjaźni z Jezusem. Dlatego tak ważne jest dobre przygotowanie się do tego sakramentu oraz przykład wiary rodziców i bliskich. Mogą w tym również pomóc przykłady z życia świętych dzieci.
    
    Przykład świętych pastuszków fatimskich – Franciszka i Hiacynty Marto może być inspiracją do formacji w życiu duchowym, wprowadzania dzieci w świat relacji, wychowywania do wartości. One zachwyciły cały świat katolicki, żyjąc z dala od zgiełku świata, spełniły ważną misję wobec ludzkości. Już jako dzieci stały się żywą Ewangelią, której słowa zamieniały w czyn za sprawą Najświętszej Maryi Panny. Z pokorą dziecka uczą nas, że droga do własnego serca to jedyna droga do prawdziwej przemiany, otwarcia się na miłość, która uzdatnia do największej ofiary.
    
    Dzieci fatimskie są przykładem tego, że także małe dzieci są zdolne do praktykowania cnót chrześcijańskich. Odznaczały się one wytrwałością i cierpliwością. Zostały świętymi nie dlatego, że widziały Maryję, ale dlatego, że z tak wielką gorliwością i starannością odpowiedziały na wezwania Maryi.
  
     Pastuszkowie przypominają wszystkim, że także dzieci mają swoje zadanie do wypełnienia w Kościele i społeczeństwie.
    
    Rozumiał to dobrze piętnastoletni Carlo Acutis, który został beatyfikowany w ubiegłym roku. „Być zawsze blisko Chrystusa – to jest mój plan na życie” -  tak rozumiał swoją przyszłość. Był wielkim czcicielem Matki Bożej i świadkiem silnej wiary. Przed śmiercią wypowiedział znamienne zdanie: „ Nie zmarnowałem ani minuty życia na rzeczy, które nie podobałyby się Bogu”.
    
    Błogosławiony Carlo Acutis może być dla dzieci przykładem gorliwości i odwagi wiary.
    
    Żyjemy dziś w czasach, w których chce się nam wiarę zabrać, podeptać, chce się usunąć myśl Chrystusową i Prawo Boże. W naszej Ojczyźnie dokonuje się  oraz nawołuje do aktów apostazji, bezczeszczone są świątynie, profanowane święte symbole naszej wiary. Młodzi ludzie są manipulowani i nawoływani do odrzucenia Boga. W takim czasie występuje ogromna potrzeba dobrej formacji młodego pokolenia. Pierwsza Komunia Święta to okazja, aby tę formację zacząć, ale nie wolno na tym poprzestać. Wiarę młodych ludzi trzeba wciąż pogłębiać. Takim patronem młodych na trudne czasy może być św. Jose Sanchez del Rio, który  stawał w obronie wiary i swojej ojczyzny Meksyku. Ten nastolatek daje przykład, jak nawet w najbardziej dramatycznych okolicznościach trzeba być mocnym w wierze i przeciwstawić się złu.
    
    Oddajmy te nasze dzieci pierwszokomunijne pod opiekę świętych dzieci, aby wypraszały im gorliwość i odwagę w wierze, które dziś są tak bardzo potrzebne.

Zofia Bury