Z Głosu Floriańskiego
Żywiec - Zabłocie
Kościół, który widzi młodych jako „nadzieję”, zdaje sobie sprawę z tego, że są oni wielkim wyzwaniem dla przyszłości Kościoła. Te słowa skłaniają do refleksji i poszukiwań takich modeli wychowawczych współczesnej młodzieży, dzięki którym młodzież rzeczywiście będzie spełniać stawiane jej przez Kościół oczekiwania.
    
    Obserwujemy kryzys duchowy i kulturowy we współczesnym świecie, który szczególnie dotyka młodych. Sięgnijmy więc po wizję wychowania młodego człowieka w nauczaniu kard. Stefana  Wyszyńskiego. On rozumiał młodego człowieka, znał jego potrzeby i tęsknoty. Był przekonany, że młodzież z głębi serca pragnie dobra, zdolna jest do wysiłku i poświęcenia. Potrafił on z miłością, ale i z mocą stawiać wymagania młodzieży. Pragnął, by młodzież umiłowała prawdę, żyła w prawdzie i świętości oraz by ufała Bogu i wierzyła w Niego. Prymas w swej działalności duszpasterskiej interesował się młodzieżą szkolną, akademicką, seminaryjną i pracującą. Dlatego w jego nauczaniu nie brakuje refleksji na temat założeń, celów i form wychowania. Zwraca uwagę na wychowanie osobowe, społeczne i religijne.
    
    Ważne w jego myśli pedagogicznej jest poznanie prawdy o sobie samym, o swoim celu i przeznaczeniu. Prymas uznaje pierwszeństwo jednostki w stosunku do rodziny, narodu, państwa. Uważa, że człowiek nie może być podporządkowany żadnej społeczności, ponieważ stanowi najdoskonalszą formę życia społecznego i przerasta wszystko, co jest na Ziemi. Człowiek jako dziecko Boga posiada ze swej natury godność, dzięki której cały świat stworzony jest skierowany ku niemu.
    
    Człowiek ma w sobie potrzebę permanentnego rozwoju. Młodego człowieka należy wychować na człowieka samodzielnego, odpowiedzialnego, czującego, myślącego, rozumnego i wolnego. Wychowanie według Prymasa polega na podnoszeniu człowieka w jego własnych oczach.
    
    Niezbędnym warunkiem dla rozwoju człowieka jest udział w życiu społeczności. Wychowanie społeczne powinno być oparte na zasadzie solidarności, altruizmu i służbie dobru. Każdy człowiek będąc podmiotem praw i obowiązków może i powinien korzystać z prawdy, wolności, sprawiedliwości, szacunku, miłości do własnego dobra i dobra innych ludzi, pełni rozwoju własnej osobowości, wychowania swych dzieci według najlepszego rozeznania, udziału w życiu publicznym, swobodnej działalności gospodarczej. Człowiek nie może się stać niewolnikiem żadnej rzeczy. Nie może też zostać zniewolony przez drugiego człowieka ani przez żadną władzę.
    
    Prymas podkreśla wielką rolę wartości moralnych w wychowaniu społecznym. Podmiotem zarówno moralności, jak i wychowania jest człowiek. Odkrywa on prawo w głębi sumienia, którego sam sobie nie nakłada, lecz któremu winien być posłuszny i którego głos wzywa go zawsze tam, gdzie potrzeba, do miłowania i czynienia dobra a unikania zła.
    
    Głównym sprawcą wychowania jest Bóg. Młody człowiek ma być wychowywany po Bożemu. Prymas zachęca młodzież, by była wierna swemu człowieczeństwu, które otrzymała od Boga Ojca, Stwórcy rodzaju ludzkiego jako odbicie życia Bożego, miłości, dobroci i mądrości Bożej. Według Prymasa wychowaniem najbardziej wszechstronnym i gruntownym jest wychowanie w duchu Jezusowej Ewangelii i pod kierunkiem Kościoła, ponieważ obejmuje on wtedy całego człowieka, wprowadza harmonię woli, serca i umysłu, kształtuje rozumność, wolność oraz miłość do Boga i drugiego człowieka.
    
    Aby wychowanie młodego człowieka było całościowe musi obejmować wychowanie fizyczne, higieniczne, społeczno – zawodowe, narodowo – obywatelskie, wychowanie umysłu, woli, uczuć oraz szczyt pełnego wychowania, czyli wychowanie moralno – religijne.
    
    Kardynał S. Wyszyński mówi o odrębnym odniesieniu Boga do każdego człowieka. Każdy człowiek jest niepowtarzalny. Prymas kreśli optymalny model wychowania, oparty na prawdzie i dobru, które mają służyć wyzwoleniu i rozwojowi człowieka. Osoba ludzka powinna realizować się we wspólnocie, rodzinie, narodzie, Kościele. (Opracowanie ks. Jerzy Kostorz).

Zofia Bury
Filarem polskiej szkoły przez stulecia byli i nadal są nauczyciele. Ale nie będzie możliwe w XXI wieku stworzenie szkoły na miarę wyzwań przyszłości oraz oczekiwań i marzeń młodego pokolenia bez włączenia w jej codzienne życie rodziców. Tak było w naszej polskiej tradycji. To szkole tworzonej przez tysiące wspaniałych nauczycieli i dziesiątki tysięcy rodziców zawdzięczamy pierwsze polskie „ministerstwo oświaty” – Komisję Edukacji Narodowej , obronę w okresie zaborów przed wynarodowieniem, godne i bohaterskie zachowanie społeczeństwa, w tym wielu młodych, a nawet dzieci w czasie niemieckiej okupacji czy Powstania Warszawskiego. Dziś istnieje historyczna konieczność, aby do tych korzeni wrócić, aby zbudować trwałą koalicję rodziców i nauczycieli na rzecz polskiej oświaty, koalicję, która ma służyć nie tylko dobru naszych dzieci, ale być przede wszystkim wyrazem troski o przyszłość kraju. Pomóżmy nauczycielom, wykonującym ten piękny ale zarazem chyba najtrudniejszy zawód, przywrócić wiarę w człowieka, w jego godność, w wartości, które decydować będą o naszej przyszłości.
    
    Śląska Kurator Oświaty  Urszula Bauer na Ogólnopolskiej Pielgrzymce Nauczycieli na Jasnej Górze powiedziała: „pandemia pokazała, że polska szkoła musi uczyć, ale też musi również pomagać rodzicom w wychowaniu. Rodzice wychowują, ale potrzebują wsparcia nauczycieli i różnych instytucji, które troszczą się o szkołę. Ten proces wychowawczy jest równie ważny jak proces edukacyjny. Wychowanie do wartości, odnowienie głębokiego przeżywania wspólnoty to jest teraz bardzo ważne.”
    
    Wszelkie pandemiczne ograniczenia dotyczące bezpośrednich kontaktów między ludźmi doprowadziły do tego, że wiele działań przeniesiono do sieci. Skutki tego chyba najbardziej dotkną dzieci i młodzieży.
    
    Wszechobecne smart fony i laptopy w rękach najmłodszych sprawiły, że rodzicom niełatwo ich kontrolować, jeśli chodzi o czas i poznawane treści. W związku z tym wyzwania, przed jakimi stają dziś rodzice, są ogromne i  palące. Rolą mamy i taty jest nauczyć dziecko rozsądnie korzystać z sieci i pokazać mu, że ponad światem wirtualnym jest ten rzeczywisty. Trzeba dziecku dać swój czas, dużo rozmawiać, przytulić, zachęcić do aktywności na świeżym powietrzu, do żywego kontaktu z rówieśnikami. Być może ograniczyć samemu korzystanie ze smart fona czy laptopa.
    
    Mówi się dziś, że wspólnym „narkotykiem” dzieci i rodziców jest Internet i media społecznościowe. Jest to połączenie popkulturowej papki, konsumpcjonizmu i życiowej iluzji. Ta antykultura w sieci sprzedaje taki świat, w którym nic innego się nie robi, tylko podróżuje, bawi kupuje nowe rzeczy i zmienia partnerów. Ten przekaz trafia do młodych z ogromną siłą. Dokonuje się dziś zmiana mentalności, dzieci i młodzież stają się konsumentami. Również rodzice przez oglądanie i słuchanie tych antykulturowych treści, które królują również nie tylko w mediach, ale i w instytucjach kulturalnych, łatwiej akceptują poglądy antycywilizacyjne i nie dostrzegają żadnych zagrożeń. Jeśli do dzieci nie dociera komunikat, że taki hedonistyczny styl życia to nie wszystko,  jeśli w rodzinach czy szkołach nie są uczone odpowiedzialności, powagi w odniesieniu do pewnych kwestii, to jest oczywiste, że nie będą w stanie oprzeć się światowym trendom bez podstawowych wartości. Rodzice nie mogą kapitulować, przyjmować bezkrytycznie ten świat antywartości.
    
    Na szczęście jest jeszcze wielu rodziców, którym udaje się uchronić młodych przed najgorszymi pułapkami, na jakie natrafiają, wkładają duży wysiłek w proces wychowania, budowania relacji i przekazywania wartości. Ambitni i oczytani rodzice nie wycofują się i nie oddają pola nieokreślonym instytucjom i osobom w wychowaniu swoich dzieci. Kontrolują programy nauczania i wychowania, są na bieżąco z debatą intelektualną dotyczącą forsowanych modeli życiowych przez współczesny świat i starają się mieć odpowiednie argumenty w dyskusji ze środowiskami, które chcą zniszczyć tradycyjny model rodziny i prawdziwe wartości, na których opiera się szczęśliwe i odpowiedzialne życie.

Zofia Bury
1 i 2 lipca 2021 r. odbyła się już 84. Ogólnopolska Pielgrzymka Nauczycieli na Jasną Górę pod hasłem „Ducha nie gaście”. Już w powitaniu pielgrzymów padły ważne słowa, wypowiedziane przez podprzeora Jasnej Góry o. Rafała Wilka. Powiedział m. in.: „Pracy nauczycieli powierzony został przedmiot najsubtelniejszy, który każdy z osobna, jest osobowym podmiotem stworzonym na obraz i podobieństwo Boże. Żadnemu zawodowi nie został zadany tak szlachetny przedmiot do kształtowania. To ogromny zaszczyt, ale i taka sama odpowiedzialność, zadanie trudne szczególnie w dzisiejszych czasach, kiedy kwestionuje się istnienie prawdy obiektywnej, gdy z ideologicznych fantazji usiłuje się stworzyć dyscypliny naukowe, akademickie. Właśnie teraz, jako stróże prawdy jesteście potrzebni, jak nigdy młodemu pokoleniu”.
    
    W czasie Mszy św. homilię wygłosił delegat Konferencji Episkopatu Polski ds. Krajowego Duszpasterstwa Nauczycieli i Wychowawców bp Piotr Turzyński. Powiedział: - Ducha nie gaście, jesteście potrzebni, by być nauczycielami dla dzieci, które w tym pokoleniu urodziły się i potrzebują mistrzów. „Najcudowniejszym elementem szkoły” , niezależnie od systemu i programów, jest mądry, oddany sprawie i gotowy do poświęcenia nauczyciel. Misja nauczycielska to nie tylko dydaktyka czyli przekazywanie wiedzy, ale to także wymiar pedagogiczny, a więc kształtowanie i formowanie. Zadaniem jest dzisiaj nauczyć młodych myśleć, szukać prawdy i kochać prawdę, bo prawda nie jest przez nas stworzona, wymyślona. Ona istnieje niezależnie od naszego rozumu. My ją odkrywamy, do niej się zbliżamy, my jej służymy. Tylko taka prawda daje radość sercu ludzkiemu, podnosi do góry.
    
    Zadaniem chrześcijańskich nauczycieli jest także ewangelizacja, to, by być świadkiem Boga. Można to robić w zadziwiający sposób i na języku polskim, na biologii i matematyce, chodzi o zadumę nad Stwórcą. Jest tylu cudownych ludzi w naszej historii, literaturze, którzy byli chrześcijanami, nie wolno się tego wstydzić. Ta szeroko pojęta ewangelizacja to także świadectwo. Proszę was, byście stawali się świadkami, żebyście nie schowali wiary głęboko, tylko do osobistej sprawy, ale żebyście Pana Boga pokazywali swoimi myślami, słowem, stylem życia, to bardzo ważne.-
    
    Do wielkiego świadectwa włączył także profesjonalne podejście do swoich zadań i  oddanie serca: - Trzeba w tym świecie mieć jasny cel, jakiego człowieka chcemy wychować, jakiego syna, jaką córkę chcielibyśmy mieć, nie tylko pełną wiedzy, ale mądrą, zdolną do ofiary, taką, która potrafi uszanować każdego człowieka.-
    
    Kaznodzieja podkreślił, że przez wieki i dziś też Polska ma wspaniałych nauczycieli, którzy są oddani, mądrzy, dla których nagrodą jest spojrzenie na młodego człowieka, który kwitnie i zaciekawił się światem. Apelował, by w trudnym czasie pandemii i wyzwań świata, znajdować w  sobie wciąż motywy nadziei. Praca nauczycielska jest trudniejsza, bo dzieci i młodzież wydają się bardziej poranieni, cywilizacyjnie jesteśmy na zakręcie, gdzie toczy się walka o kształt jutra. Trzeba zgodzić się, że jesteśmy ludźmi kruchymi i trzeba w sobie znajdywać motywy nadziei.
    
    „Ducha nie gaście, jesteście potrzebni, macie zaszczytną i cudowną misję, niezależnie od świata i wszystkiego, jesteście powołani, by być nauczycielami dla dzieci, które w tym pokoleniu urodziły się i potrzebują mistrzów.-
    
    Jako wzór wskazał bł. Natalię Tułasiewicz , kobietę rozkochaną w Bogu, która do końca będąc w obozie w Ravensbruck organizowała lekcje, żeby dać nadzieję i pokazać, że jest prawda i dobro niezależnie od złych ludzi.
    
    W Apelu Jasnogórskim bp Piotr Turzyński powierzył miłosiernym dłoniom Maryi nauczycieli żyjących oraz zmarłych w czasie pandemii. Prosił, aby w to miejsce Matka Boża dała nauczycieli z wielkim sercem, mądrych i oddanych młodym, aby uczyła pracujących w szkolnictwie radosnej służby, wierności mimo bólu i cierpienia, jedności z Kościołem, aby dała nauczycieli chrześcijańskich. Zakończył modlitwę słowami: - Pobłogosław naszą troskę o przyszłe pokolenia. Wyproś nam u Boga mądrość, abyśmy przez nasze programy, ale nade wszystko przez świadectwo życia, przez słowa potrafili kształtować młodych na szlachetnych, mądrych i odpowiedzialnych ludzi, zdolnych podejmować ważne zadania w społeczności, zdolnych iść za głosem Bożego powołania, mądrych i szlachetnych, zdolnych budować trwałe więzi małżeńskie i rodzinne.-
    
    Niech to przesłanie będzie programem wychowawczym naszych szkół w nowym roku szkolnym.

Zofia Bury
„Korzenie, jakimi są tradycje, dają naszym dzieciom nie tylko tożsamość, ale siłę, godność, wzmacniają poczucie własnej wartości i odpowiedzialność, a jednocześnie budują więzi i mosty międzypokoleniowe” - Agnieszka Caban – współzałożycielka Fundacji na Rzecz Wspierania Rodziny „Źródła”.
    
    Według Encyklopedii Powszechnej PWN tradycje to przekazywanie z pokolenia na pokolenie treści kultury (takie jak: obyczaje, poglądy, wierzenia, sposoby myślenia i zachowania, normy społeczne), uznane przez daną zbiorowość za społecznie ważne dla jej współczesności i przyszłości.
    
    Jak historia mówi, nasz Naród przetrwał dzięki swej kulturze i tradycjom najgorsze okresy w swych dziejach – okres 123 lat rozbiorów i niewoli. To wówczas dom rodzinny uczył języka polskiego, historii i polskości, przekazywał z pokolenia na pokolenie te wartości, które decydują o tożsamości Narodu.
    
    Tradycja winna być fundamentalną wartością w naszym życiu. Jeśli zachowamy wrażliwość na tradycję, to przekażemy naszym dzieciom to, co przejęliśmy najlepszego z przeszłości od naszych  przodków. Nasze rodzinne tradycje mają ogromną wartość wychowawczą. Podtrzymywanie i kultywowanie tradycji rodzinnych jest jednym z ważnych zadań rodziny. To dzięki nim zachowujemy stały rytm w życiu, uczymy się planować dzień, obowiązki i czas wolny – mówi Agnieszka Caban.
    
    Pielęgnowanie corocznych tradycji świątecznych i rocznicowych sprawia, że jesteśmy postrzegani jako Naród rodzinny, kraj, w którym rodzina jest jeszcze mocna. Te tradycje sprawiają, że my na te święta i rocznice czekamy z niecierpliwością, że sprawiają nam one ogromną radość i zakorzeniają w rodzinie. Świąteczne rytuały, opowieści, pamiątki rodzinne były zawsze ze wzruszeniem przekazywane z pokolenia na pokolenie, co przypomina o dziedzictwie kulturowym i tożsamościowym. I dobrze by było, aby były nadal pielęgnowane i przekazywane. Niosą one ze sobą ogromną wartość kulturową, społeczną i duchową, jednoczą w chwilach próby i smutku, w chwilach porażek, w chwilach trudnych dla Narodu, ale także w chwilach radości i dumy z osiągnięć i sukcesów.
    
    Nigdy wcześniej w historii ludzkości tempo życia nie było takie szybkie, a dalekie zakątki świata tak dostępne. Ale też wielowiekowe tradycje narodów zdają się tracić swoją tożsamość. Najwspanialsze skarby tradycji choć podtrzymywane przez państwa wydają się zatracać. Zresztą są teraz trendy kulturowe, które walczą z tradycją, chcą budować nowego człowieka bez zakorzenienia w starej kulturze i tradycji, chcą zniszczyć rodzinę, a tradycja w tym przeszkadza.
    
    Rodziny przyjmując nowoczesność tracą po drodze to, co było najpiękniejsze i najcenniejsze. Tradycje jako ponadczasowe narzędzia do budowania relacji rodzinnych winny być kultywowane a nie wypierane przez mody przychodzące z Zachodu i Wschodu. To w nich tkwi siła Narodu i do nich winny się odwoływać przyszłe pokolenia. To one są fundamentem wartości i podstawą formowania następnych pokoleń.
    J
    est wiele okazji do przekazywania tradycji w rodzinie. Święta i rocznice to wspólny stół, wspólna modlitwa, pasmo opowieści o starych i zapomnianych dziejach, to familijne potrawy, to wspólne gotowanie, spotkania wielopokoleniowe. Często są to wspomnienia z dzieciństwa rodziców i dziadków, oglądanie albumów ze zdjęciami, pamiątek minionych pokoleń. Dziś można tak łatwo utrwalać wiele ciekawych, czasem śmiesznych, również smutnych sytuacji i wydarzeń z życia rodzinnego. I tak to już bywa, że im się jest starszym, to chętniej sięga się po wspomnienia z minionych lat.  
    
    Siła Narodu tkwi w rodzinnej tradycji, bo to rodzina stanowi podstawową formację kolejnych pokoleń.

Zofia Bury
Rodzina wielopokoleniowa to rodzina składająca się z kilku generacji mieszkających we wspólnym domostwie. Możemy tak mówić o dziadkach, ich dzieciach i wnukach, jeśli zamieszkują razem i prowadzą wspólne gospodarstwo. Dawniej takie rodziny były bardzo powszechne. Decydowały o tym zwłaszcza warunki życia. Trudniej było o samodzielne mieszkanie i pracę. Nie było też powszechnego systemu emerytalnego, dlatego dorosłe dzieci niejako w naturalny sposób przejmowały opiekę nad starymi rodzicami. Łatwiej było też prowadzić wspólnie gospodarstwo, zwłaszcza na wsi i dzielić się obowiązkami. Babcie opiekowały się wnukami, których liczba zwykle była dużo większa niż teraz.
    
    W rodzinie, w której mieszkały razem trzy pokolenia, znacznie łatwiej było przekazywać wartości i tradycje. Nawet jeśli nie wszyscy umieli czytać i pisać, a książki były niedostępnym luksusem, to podstawy wychowania dzieci, wiara i tradycja oraz miłość do ojczyzny były powszechnie przekazywane z pokolenia na pokolenie.
    
    Wspólne życie pod jednym dachem wielu pokoleń miało też swoje wady. Utrudniało bowiem budowanie własnej tożsamości młodej rodziny oraz powodowało częste konflikty pokoleniowe, wtrącanie się w życie młodych małżeństw i do sposobu wychowywania przez nich dzieci.
    
    Dziś rzadko się spotyka rodziny wielopokoleniowe. Łatwiej jest o zakup czy wybudowanie własnego mieszkania, zmieniają się poglądy i obyczaje. Coraz częściej dzieci wybierają życie samodzielne z dala od rodziców, zakładają rodziny nawet z osobami o całkiem innej kulturze i tradycjach. W takich rodzinach nie ma mowy o przekazywaniu doświadczeń, wartości i tradycji. Również oddalenie miejsca zamieszkania nie wpływa pozytywnie na ten przekaz. Więzi rodzinne się rozluźniają, następuje wykorzenienie młodego pokolenia, skutkuje to często porzuceniem wiary i tradycji rodziców. Brak możliwości pomocy dziadków przy wychowywaniu wnuków jest też jedną z przyczyn małej liczby dzieci.
    
    W pierwszych latach małżeństwa wskazane jest, aby młodzi ludzie mieli możliwość zamieszkać niezależnie od rodziców i budować swoją tożsamość i autonomię rodzinną, co uchroni ich od nadmiernych ingerencji w ich życie rodziców i teściów. Zwykle jednak pozytywną rolę spełnia bliska odległość zamieszkania dziadków i młodych małżeństw. Wówczas bowiem młodzi mogą liczyć na pomoc i opiekę nad dziećmi, a dziadkowie mogą się cieszyć bliskością dzieci i wnuków. Dla nich najistotniejszym jest to, by być komuś potrzebnym, mieć swoją rolę do odegrania, choćby usypiania małego dziecka, wyjścia z nim na spacer czy plac zabaw. W sytuacji, gdy oddalenie miejsca zamieszkania jest duże, staje się to niemożliwe.
    
    Przychodzi taki okres, gdy starsi rodzice stają się coraz bardziej niesamodzielni. Dziś w Polsce żyje 6,5 mln ludzi w wieku powyżej 65 lat. Szacuje się, że do 2025 roku liczba wzrośnie do 10 mln i co czwarty z nich będzie potrzebował specjalnej opieki. Państwo nie jest w stanie zagwarantować tej opieki takiej ilości osób. Obowiązek ten spadnie na młodszych członków rodziny. W Polsce jest jeszcze powszechne opiekowanie się schorowanymi rodzicami czy dziadkami przez dzieci i wnuki. W niektórych krajach Zachodu skorzystanie z domu opieki jest właściwie oczywistością.
    
    Liczba wielopokoleniowych rodzin ciągle spada. Zmienić to może starzenie się społeczeństwa, kryzys finansowy czy też próba powrotu do starych wartości. Ale na to ostatnie raczej w bliskiej przyszłości się nie zanosi. Utrzymujmy więc dobre relacje rodzinne, bo kontakt wnuków z dziadkami może bardzo ubogacić relacje rodzinne z korzyścią dla wszystkich.

Zofia Bury
Rok 2020 oraz bieżący przejdą do historii jako lata, w których z powodu ogólnoświatowej pandemii zostało przeformatowane życie całego świata. Musieliśmy się zatrzymać w swym nieustannym biegu. To pandemiczne zatrzymanie pogłębiło wiele problemów, z którymi się zmagaliśmy. Wśród nich można wymienić demografię.
    
    Polska wyludnia się w rekordowym tempie. Widać to  nawet po pustoszejących domach na moim osiedlu. W ciągu roku w Polsce zmarło pół miliona ludzi, to około 100 tysięcy więcej, niż rok wcześniej. GUS opublikował kolejne dane dotyczące urodzeń i zgonów, które pozwalają ocenić rzeczywiste skutki demograficzne, jakie niesie ze sobą pandemia koronawirusa. Marzec 2021 r. okazał się rekordowym pod względem deficytu w liczbie ludności. W marcu urodziło się 32 tys.  dzieci, a zmarło 53 tys. osób. W ciągu minionych dwunastu miesięcy zarejestrowano 350 tys. urodzeń i aż 508 tys. zgonów. To daje rekordowy deficyt roczny, sięgający 158 tys., czyli liczba ludności Polski w ciągu roku znacznie zmalała.
    
    GUS podaje, że stan ludności na marzec 2021 r. wynosi 38,208 mln, to o 155 tys. mniej niż rok wcześniej. Demografowie twierdzą, że tak źle nie było od II wojny światowej. Tempo ubytku liczby ludności w ostatnim kwartale ubiegłego roku i w pierwszym tego roku wzrosło trzykrotnie. W marcu 2021 r. liczba zmarłych w stosunku do marca 2020  r. wzrosła o 40 %. Najtragiczniejszym jednak miesiącem co  do zgonów był listopad 2020 r., co było skutkiem drugiej fali epidemii korona wirusa. Ale nie była to jedyna przyczyna dużej liczby zgonów. Walka z pandemią jednak bardzo odbiła się na dostępności do leczenia innych groźnych chorób, zwłaszcza kardiologicznych i nowotworowych.
    
    Zmalała też liczba urodzeń. W  całym pierwszym kwartale na świat w Polsce przyszło ok. 83 tys. dzieci, czyli ponad 5 tys. mniej niż rok wcześniej.
    
    Jest wiele czynników załamania dzietności. Społeczeństwo jest zasypywane negatywnymi przekazami przez środki masowego przekazu, trendy ogólnoświatowe bogatych społeczeństw dotyczą życia wygodnego i bez zobowiązań, a to pociąga za sobą obniżenie się dzietności. Głęboko zmienia się mentalność młodych ludzi. Według wielu z nich rodzina, dzieci są obciążeniem, ograniczeniem ich wolności, możliwości tzw. samorealizacji. Jest to też powodowane różnymi lękami. Mity antyrodzinne, podszyte indywidualizmem, podaje młodym współczesna kultura, a właściwie antykultura, zwłaszcza związana z ideologią skrajnej lewicy. Depopulacja jest jednym ze sztandarowych postulatów tego coraz silniejszego nurtu. A nam potrzebne jest nowe pokolenie, które będzie zdolne budować dobrobyt społeczny. Potrzebne więc są dzieci.
    
    Od trzech dekad trwa proces samozagłady naszego Narodu w wymiarze demograficznym. Prognozy demograficzne przewidują, że do 2050 roku liczba Polaków zmniejszy się do 30 mln, ale ubytek ludności może być jeszcze większy. Nie ma zastępowalności pokoleń.
    
    Prymas Tysiąclecia mówił, że Polaków powinno być w Polsce 80 mln. Gdyby nie było w naszej Ojczyźnie różnych turbulencji dziejowych, okupantów wojennych i kulturowych, populacja Polaków byłaby zupełnie inna. Miliony osób straciliśmy w wyniku II wojny światowej, emigracji politycznej w latach osiemdziesiątych XX wieku oraz emigracji zarobkowej po wejściu do Unii  Europejskiej, wreszcie miliony straciliśmy na skutek aborcji.
    
    Wymieramy, mamy duży procent dziadków i babć w pustych domach i blokach, a potęgę gospodarczą i polityczną budują przecież ludzie młodzi, pełni sił i potencjału twórczego do rozwoju kraju.

Zofia Bury