Z Głosu Floriańskiego
Żywiec - Zabłocie
W medycynie uzależnienia traktowane są jako zaburzenia zdrowia. Według Fronczaka uzależnienie określane jest jako fizyczna i psychiczna potrzeba przyjmowania pewnych substancji chemicznych, mimo ich negatywnego wpływu na stan zdrowia, ale też może to być wewnętrzny, nie do opanowania przymus wykonywania pewnych czynności, takich jak uprawianie gier hazardowych, kradzież (kleptomania), zaburzenia odżywiania – anoreksja, bulimia, bigoreksja, słodyczomania, permareksja.
    
    Rozwój uzależnień jest zależny od wielu czynników, m. in. od specyficznych właściwości organizmu ( nie każdy organizm jednakowo szybko się uzależnia), od cech osobowości sprzyjających działaniu substancji uzależniających (niesamodzielność, brak silnej woli, brak inwencji twórczej) i od czynników środowiskowych, ułatwiających kontakt z substancjami uzależniającymi, m. in. słabość więzi rodzinnych, brak perspektyw życiowych, presja otoczenia.
    
    O uzależnieniu można mówić, gdy istnieje silne pragnienie przyjmowania danych substancji lub wykonywania pewnych czynności, gdy występuje złe samopoczucie wywołane brakiem tych środków, jeżeli dana osoba traci możliwość kontroli samego siebie, ma potrzebę do zwiększania dawki substancji lub częstszego czy dłuższego wykonywania pewnych czynności. Uzależnienia powodują też utratę dotychczasowych zainteresowań i zrywanie więzi z dotychczasowym środowiskiem. Uzależnienie zaczyna się zwykle od eksperymentowania, nadużywania w celu zlikwidowania stresu, złego samopoczucia, z stopniowym przechodzeniem do regularnego nadużywania danego środka. Wyróżniamy uzależnienia fizjologiczne, psychiczne i społeczne. Do mniej znanych uzależnień zaliczamy te związane z metabolizmem, czyli przemianą materii w organizmie.
    
    W okresie dorastania obserwujemy u młodzieży zwiększone zainteresowanie swoim wyglądem, ogromną potrzebę – niemal obsesyjną dbania o swoje ciało, o swą figurę. Większość problemów w tym okresie wynika ze zmian fizycznych i psychicznych związanych z okresem dojrzewania i problemów emocjonalnych, występujących zmartwień i przeżyć. Wówczas to młodzi sięgają po drastyczne diety, które tylko w reklamie są łatwe i przyjemne, w rzeczywistości zaś mogą przynieść zagrożenie dla zdrowia, a nawet życia. Wśród takich zagrożeń możemy wyróżnić anoreksję i bulimię, które niszczą nie tylko zdrowie, ale też relacje z otoczeniem.
    
    Anoreksja to nadmierne ograniczenie jedzenia w celu uzyskania mniejszej wagi ciała, które z biegiem czasu powoduje zaburzenie w postrzeganiu własnego ciała. Anorektyk mimo przesadnej chudości ciągle uważa, że jeszcze nie osiągnął właściwej wagi i odczuwa ciągły lęk przed przytyciem.
    
    Bulimia oznacza „wilczy głód”. Bulimicy zjadają naraz ogromne ilości pożywienia, nie  kontrolując swojego zachowania. Następnie w poczuciu winy, aby nie przytyć, wymiotują i stosują nagminnie środki przeczyszczające.
    
    Obie choroby czynią ogromne spustoszenie w organizmie, mogą prowadzić nawet do śmierci.
    
    Do zaburzeń odżywiania należą także raczej nieznane nam bigoreksja, ortoreksja czy permareksja. Bigoreksja polega na zbytnim skupianiu się nad muskulaturą własnego ciała. Osobom tym wydaje się wciąż, że są wątłe mimo dużej muskulatury. Dotyka to głównie mężczyzn.
    
    Ortoreksja to wilczy apetyt na słodycze. Proces uzależnienia od słodyczy oznacza coraz częstsze sięganie po nie, za każdym razem, gdy dana osoba chce poczuć się lepiej. Dotyczy to często osób nadpobudliwych i niespokojnych, i tylko słodycze są w stanie je uspokoić.
    
    Permareksja to coraz częstsze zaburzenie odżywiania, dziś coraz modniejsze. Polega na byciu na ciągłej diecie. Osoby te są w stanie cały czas rozmawiać o diecie, planować ją i wszystko robić pod jej dyktando. Pomimo chęci zaprzestania diety, nie są  już w stanie zrezygnować z niej, raczej planują kolejną. Dieta staje się nie środkiem, ale celem życia. Może to być wstęp do anoreksji.
    
    Jak widać, uzależniać może wszystko. Warto więc poszerzać wiedzę o uzależnieniach, bo to może pomóc w zdiagnozowaniu pierwszych symptomów choroby i podjąć walkę o zdrowie fizyczne i psychiczne danej osoby.

Zofia Bury
Każdy naród, każdy człowiek potrzebuje znaków. Rzeźbimy pomniki, wmurowujemy tablice, stawiamy krzyże, zakładamy medaliki – aby nie zapomnieć o naszej tradycji i wierze. W różne znaki zbawienia, jakie przekazuje nam Kościół, wpisuje się również szkaplerz święty, zwany także szatą Maryi, ofiarowany światu przez Bożą Rodzicielkę za pomocą zakonu karmelitańskiego.
    
    Karmel znaczy ogród Boży, albo winnica Boża. To miejsce leży na północy Izraela nad Morzem Śródziemnym. To tam modlitwa Eliasza sprowadziła ogień na ofiarę zlaną wodą. Na górze Karmel rozmyślał prorok Elizeusz. To tam powstał Zakon Braci Najświętszej Maryi Panny, zwany Zakonem Karmelitańskim.
    
    Przy klasztorach karmelitańskich działa trzeci zakon osób świeckich, które żyją duchowością karmelitańską. Składają one przyrzeczenie wierności regule zakonnej.
    
    Słowo „szkaplerz” oznacza szatę zakładaną na habit, kształtem przypominającą ornat rzymski, złożoną z dwóch sięgających stóp płatów sukna z wycięciem na głowę. Jest noszony przez karmelitów, a także inne rodziny zakonne. W przypadku osób świeckich to dwa płatki brązowego materiału, połączone tasiemką lub sznurkiem. Na płatkach tkaniny znajdują się wizerunki Najświętszego Serca Jezusowego i Najświętszej Maryi Panny z Dzieciątkiem i szkaplerzem w dłoni.
    
    Szkaplerz jest szczególnym znakiem opieki Maryi  - Matki i Pośredniczki Bożego Miłosierdzia. Przyjęcie szkaplerza jest równoznaczne z przyjęciem Maryi do własnego życia, która prowadzi nas do Chrystusa. Szkaplerz nie jest magicznym znakiem, domaga się od nas nieustannej współpracy z Bogiem w dziele naszego osobistego zbawienia i naszych bliźnich.
    
    Przyjmując świadomie szkaplerz, musimy znać jego symbolikę. Powinniśmy wiedzieć, że część szkaplerza opadająca na plecy mówi nam, iż trudy i doświadczenia życiowe powinniśmy znosić pod opieką Maryi, poddając się bezgranicznie woli Bożej. Część opadająca na piersi przypomina nam o konieczności miłowania Boga i bliźnich, że powinniśmy stopniowo odrywać się od przywiązań doczesnych.
    
    Pobożne noszenie szkaplerza karmelitańskiego Kościół związał z łaskami i przywilejami:
- opieka Maryi w trudnych sytuacjach życiowych i niebezpieczeństwach
- szczęśliwa śmierć i zachowanie od wiecznego potępienia
- wybawienie z czyśćca w pierwszą sobotę po śmierci tych, którzy nosili szkaplerz, zachowywali czystość według stanu i odmawiali modlitwę naznaczoną przez kapłana nakładającego szkaplerz.
    
    Osoby należące do Bractwa Szkaplerznego mają udział we wszystkich dobrach duchowych całego zakonu karmelitańskiego oraz mają możność uzyskania odpustu zupełnego dla siebie lub zmarłych w dniu wpisania się do Bractwa, 16 maja – we wspomnienie św. Szymona Stocka, 16 lipca – w uroczystość Najświętszej Maryi Panny z Góry Karmel, 20 lipca – w święto św. Eliasza proroka, 1 października – w święto św. Teresy od Dzieciątka Jezus, 15 października – w uroczystość św. Teresy z Avila, 14 listopada – w święto wszystkich świętych zakonu karmelitańskiego i 14 grudnia – w uroczystość św. Jana od Krzyża.
    
    Szkaplerz karmelitański może przyjąć każdy, ale tylko osobiście,  dobrowolnie i świadomie, zawierzając się Matce Bożej. Władzę błogosławienia i nałożenia szkaplerza mają kapłani zakonu lub diecezjalni.
    
    Po przyjęciu szkaplerza świętego jesteśmy zobowiązani do codziennego odmawiania poleconej nam modlitwy maryjnej, najczęściej „Pod Twoją obronę”.
    
    Szkaplerz przyjmuje się tylko raz, gdy ulegnie zniszczeniu, nabywamy nowy i nakładamy go samodzielnie, nie jest wymagane jego poświęcenie, można też nosić medalik z Matką Bożą Szkaplerzną zgodnie z zezwoleniem wydanym w 1910 r. przez papieża św. Piusa X.
    
    Wielość oraz waga łask obiecanych przez Maryję domagają się od nas noszenia szkaplerza w sposób godny. Najlepiej nosić go na szyi.
    
    Powtarzajmy często:  „Matko Boża Szkaplerzna, módl się za nami”.

Zofia Rączka
- Mam 15 lat i nienawidzę siebie, swojego głosu, charakteru, cały czas chce mi się płakać, nie wychodziłabym z domu. W szkole mi dokuczają, mówią, że jestem wielorybem, pasztetem i inne wyzwiska. Niby mam przyjaciół, ale nie czuję, żeby mnie wspierali. Od dawna mam myśli samobójcze, ale boję się, że i to mi się nie uda. Nie radzę sobie z sobą, ostatnio wszystko mnie boli, kłuje mnie serce, jest mi ciągle smutno, przejmuję się wszystkim, co mi kto powie, po prostu nienawidzę swojego życia.
    
    Wydawałoby się, że młodość to okres pełen energii, pełni życia, radości, przebojowości, szukania przygód i początek drogi, która prowadzi do realizacji marzeń, wyznaczania sobie celów życiowych. I w większości przypadków tak właśnie jest. Ale może być i tak, jak opisała to wyżej 15 – latka, która jest zaprzeczeniem młodzieńczych uniesień i przeżyć. Prawdopodobnie bierze się to z niskiego poczucia własnej wartości, z braku akceptacji samej siebie. Taki brak poczucia własnej wartości pociąga za sobą zaburzenia depresyjne, które właśnie często występują czy też się nasilają w okresie dojrzewania. Te zaburzenia cechuje płaczliwość, smutek, przygnębienie, pesymizm, unikanie towarzystwa, lęki, myśli  samobójcze, skrajny samokrytycyzm, dolegliwości somatyczne, nerwica. Te problemy pociągają za sobą odwracanie się od kolegów i koleżanek, wreszcie brak zrozumienia i akceptacji ze strony rówieśników. Zwykle takie problemy nakładają się na siebie i młody człowiek nie jest zdolny sam sobie poradzić z nimi.
    
    Brak akceptacji samego siebie oraz niskie poczucie własnej wartości wynikają często z błędów wychowawczych rodziców, którzy mają zbyt wygórowane oczekiwania wobec dzieci, nie na ich możliwości i nie umieją docenić ich starań i wysiłków oraz mniejszych sukcesów, nie okazują im zrozumienia i nie darzą zaufaniem, rzadko też potrafią szczerze i życzliwie rozmawiać z dzieckiem na temat jego problemów i przeżyć. Powodem takich zaburzeń może też być niestabilna sytuacja rodzinna, zwłaszcza konflikty między rodzicami, sytuacje rozwodowe itp. Jeśli jeszcze nałożą się na te problemy rodzinne zwykłe objawy okresu dojrzewania, zmienne nastroje oraz zmiany wyglądu, które nie są akceptowane przez nastolatka, to może to pociągnąć za sobą tragiczne  skutki.
    
    Obserwujemy dziś, że zwiększa się ilość cierpiących młodych ludzi na depresję, rośnie ilość prób samobójczych i udanych samobójstw. Problemy  z zaburzeniami okresu dojrzewania mogą także prowadzić do alkoholizmu, sięgania po narkotyki czy dopalacze. Taka młodzież szuka też towarzystwa, które go zaakceptuje. Czasem są to grupy subkulturowe, nawet młodzieżowe gangi przestępcze. Aby zdobyć akceptację otoczenia, ci młodzi ludzie podejmują szereg działań, aby upodobnić się do innych osób w grupie, zwłaszcza do tych, którzy wzbudzają ich podziw.
    
    Według badań prawie połowa grupy 14 – 15 – Latków przejawia symptomy zachwiania równowagi emocjonalnej, depresji, smutku. Niektórzy adoptują się do wszystkich zmian fizycznych i psychicznych związanych z okresem dojrzewania w sposób łagodny, podczas gdy inni doświadczają często uczuć zwątpienia w siebie, w sens życia, doświadczają lęków i innych przeżyć w sposób nasilony, gwałtowny.
    
    Tylko bliskość, życzliwość, zrozumienie i czujność rodziców może zapobiec wielu zagrożeniom, na jakie narażone są dorastające dzieci.

Zofia Bury
- Nareszcie wakacje – cieszą się dzieci, cieszy się młodzież, bo jest to czas bez codziennych obowiązków, wychodzenia do szkoły, nauki, odrabiania lekcji. Czas wolny, który jakoś trzeba sobie zagospodarować. Część młodzieży już to potrafi zrobić, wie co chce robić, jak przeżyć ten czas z pożytkiem dla siebie. Ale są i tacy, dla których zbyt dużo wolnego czasu to nuda, gapienie się w ekran telewizora i komputera na przemian aż do znudzenia; to brak pomysłu na siebie.
    
    Rodzice też się cieszą, że nareszcie przyszedł czas, w którym wiele codziennych obowiązków odpada, można sobie i swoim dzieciom pozwolić na luz. Dotychczasowy rytm życia ulega zmianie i wtedy rodzice są skłonni pofolgować wszelkie granice stawiane dotąd swym pociechom. Czy mają rację?
    
    Statystyki zachowań wakacyjnych dzieci i młodzieży zwracają uwagę rodzicom, że konieczna jest ich czujność w każdym czasie, a tym bardziej wtedy, gdy wyobraźnia dzieci i młodzieży mija się z ich doświadczeniem i odpowiedzialnością za swoje czyny. A przecież to przywilej młodych, oni właśnie doświadczenie zdobywają, a odpowiedzialności będą się długo uczyć. Dlatego nie jest to czas łatwy, zwłaszcza dla rodziców dzieci dorastających.
    
    Okres dorastania nastolatków, to trudny okres dla całej rodziny. Dziecko się buntuje, jest drażliwe, ma zmienne nastroje, a ich nasilenie zależy od temperamentu. Zmienia się ich wygląd i psychika, hormony „buzują”.
    
    Dorastające dziecko chce mieć więcej wolności i zaufania, chce być traktowana poważnie. Ma swoje problemy, które rodzicom wydają się nieistotne, a dla młodych są ogromnie poważne. Jeśli dziecku nie okaże się zrozumienia, bunt będzie przybierał na sile.
    
    Dorastająca młodzież chce wyrazić swoją odrębność, wymyśla zmiany w swoim wyglądzie – fryzura, strój, tatuaż, czasem są to zmiany niemądre. Ulega też zmianie wystrój pokoju. Tak więc wyglądem i zachowaniem przypomina, że dojrzewa do dorosłości i chce być inaczej traktowana niż dziecko. Chce mieć swoje zdanie i prawa.
    
    Zmiany w organizmie i psychice zaskakują młodych i nie zawsze umieją sobie z nimi poradzić. Sami siebie nie rozumieją, a oczekują wysłuchania i zrozumienia od innych.
    
    Wszystkie te objawy mogą uwidocznić się wyraźniej w okresie wakacji, a rodzice mogą stanąć przed trudnymi problemami i decyzjami. Dlatego warto wiedzieć, że nie należy się zgadzać na wszystkie prośby i nie wolno pozwolić sobą manipulować, „bo wszyscy tylko nie ja, bo tylko ja mam staroświeckich rodziców, itp.” Najlepiej w spokojnej rozmowie używać mocnych argumentów, które wykażą miłość i troskę o dziecko, o jego bezpieczeństwo. Należy unikać słowa „zabraniam”, lepiej powiedzieć „rozumiem cię, ale …, odpowiadam za ciebie, aby nic złego ci się nie przytrafiło. Przekonaj mnie do swoich racji, że jesteś odpowiedzialną osobą”. Wszelkie napięcia najlepiej rozładować humorem. Nie należy porównywać dziecka z  sobą w jego wieku, bo i tak usłyszymy, że to inne czasy; zresztą to prawda. Dziś trudno nadążyć za zmianami, za tym, co dokonuje się w ich głowach i w ich sercu, w ich mentalności i odbiorze rzeczywistości. Ważne jest, aby stawiane granice były rozsądne i należy je wytłumaczyć, przedyskutować, a nowe prawa dawkować w zależności od właściwego rozumienia i stosowania poprzednich. Nie powinno się odwoływać raz już danych praw bez poważnych przyczyn.
    
    Wnikliwa obserwacja dziecka, jego doboru  znajomych i jego zachowań wśród rówieśników oraz preferowanych wartości, okazywanie miłości i gotowości do pomocy w rozwiązywaniu problemów, może ustrzec rodziców przed wielu trudnymi sprawami i kłopotami, a dzieci przed wielu zagrożeniami.

Zofia Bury
„Rzadko zwracamy uwagę na proces, który toczy się od wielu lat. Jeśli sens słów zostanie ostatecznie zrelatywizowany, znajdziemy się w pustce etycznej, w której światłem i kierunkiem będą sterowali jedynie ci, którzy będą posiadać kontrolę nad masowym przekazem”.
        Witold Gadowski – reporter, autor filmów dokumentalnych, publicysta internetowy.
  
     U podstaw globalnej rewolucji kulturowej współczesnego świata stoi całkowity rozdział kultury ludzkiej od teologii. Theodor Wiesengrud Adorn – jeden ze współczesnych ideologów globalizacji uważa, że myśl o Stwórcy świata nie służy dalszemu jego rozwojowi, wręcz jest jego główną przeszkodą. Nawiązywanie do „wiecznych prawd” czy norm moralno – prawnych jest powtarzaniem fałszywych mitów. Według Adorna wszystko pochodzi ze świata, zatem nie ma w tej ideologii miejsca dla Boga, Kościoła Chrystusowego, Krzyża Zbawiciela i żadnych znaków wiary. Należy więc wyrzucić ze świadomości człowieka  Boga i ducha. Stąd tak radykalne określanie prawdy fałszem, miłości nienawiścią, prawa bezprawiem, moralności deprawacją, dobra złem, piękna brzydotą. Ideał i harmonia, prawda, piękno i dobro należy zastąpić nowymi pojęciami. Nowy język nadaje znanym pojęciom językowym zupełnie inne znaczenie.
    
    Cechą charakterystyczną okresu, w którym żyjemy czyli postmodernizmu jest „sprzeczność”. Im bardziej uporządkowany jest człowiek i jego dzieło, tym niebezpieczniejszym się staje i zagraża wszystkiemu, zniewalając. Stąd należy zniszczyć klasyczną ideę porządku i wprowadzić sprzeczność, bo ona odzwierciedla rzeczywistość. Dlatego to dziś toczy się taka walka z tradycją i historią, tradycyjnym nauczaniem i wychowaniem, bo według nowoczesnych ideologów wszystko trzeba na nowo określić, nadać nowe znaczenie i sens.
    
    Weźmy takie podstawowe pojęcie, jak rodzina. Rodzina jako tradycyjna forma uświęcona przez wieki jest dziś najbardziej zwalczaną instytucją. Tradycyjna rodzina, czyli matka, ojciec i dzieci jest uważana przez konstruktorów nowego świata jako siedlisko przemocy i wszelkiego zła. Według nich tylko obalając  tradycyjną rodzinę możemy naprawdę wyzwolić ludzi z tego, co dotychczas ich zniewalało, ograniczało i dyskryminowało. Przy okazji wprowadza się związki męsko – męskie  i damsko – damskie. Jedna z twórczyń nowej ideologii Judith Butler twierdzi, że kiedyś człowiek był istotą obupłciową i dopiero w procesie ewolucji wytworzyły się dwie płcie. Stąd też ta determinacja we wprowadzaniu teorii gender oraz taki nacisk na nieograniczoną dostępność do in vitro.
    
    Przed około dwoma miesiącami Europę obiegła szokująca informacja dotycząca wydania w Belgii pierwszego aktu urodzenia robotowi z nadaniem imienia i nazwiska – Fran Pepper. Parlament Europejski zatwierdził ten dokument, co oznacza, że wprowadzono nowe pojęcie „osoby elektronicznej”.
    
    Weźmy inne pojęcie - „tolerancja”, którego znaczenie również zostało drastycznie zmienione. Słowo to dotychczas oznaczało, że mogę czegoś nie akceptować, bo budzi mój sprzeciw,  nie zgadzam się z czymś, ale w imię jakiejś wyższej konieczności znoszę to, nie staram się z tym walczyć. Dziś tolerancja według poprawności politycznej to konieczność, nawet przymus akceptacji czegoś, z czym się nie zgadzam. Taki brak mojej akceptacji może być dziś nazwany mową nienawiści, za którą mogę iść do więzienia. Tak więc nawet kapłan może narazić się na odpowiedzialność prawną za głoszenie nauki Kościoła co do pewnych grzechów (takie przypadki już zdarzają się w krajach skandynawskich). Terminem „tolerancja” usiłuje się dziś uzasadnić nachalną promocję różnych dziwactw i zboczeń, które mają wywrócić naturalny porządek wartości i widzenia świata. Określenie to straciło zupełnie swe znaczenie, bo odnosi się już tylko do niektórych, wybiórczych postaw, za złamanie których ponosi się karę. Można by już zacząć mówić o totalitarnej „tolerancji”.
    
    „Demokracja” to następne słowo, które już dziś nabrało cech nowej religii. Krytyczny obserwator naszego życia wyraźnie widzi różnicę między treścią dotychczasową tego pojęcia, a nadawaną mu obecnie. Demokratyczny wybór jest odbierany w wielu krajach w zależności od tego, kto wygrał, a kto miał wygrać.
    
    Inne ze słów, które straciło znaczenie, to wolność , a zwłaszcza wolność słowa,  niesiona na sztandarach tych, którzy ustawami zakazują mówić np. czym jest aborcja lub pokazywać uśmiechniętych dzieci z zespołem Downa.
    
    Słowa są relatywizowane, tracą swe znaczenie. Trwa bardzo ostra walka między wyznawcami nowego, wg mnie utopijnego porządku świata, a obrońcami rzeczywistego porządku, harmonii i wartości w życiu społeczeństw. Trzeba mieć oczy, uszy, a zwłaszcza rozum otwarte na rozróżnianie prawdy od fałszu w zgiełku medialnym.
        
    A kto zdoła usłyszeć głos Najwyższego w tym zgiełku i odnaleźć  drogę do Niego?

Zofia Bury
„Kto zdoła usłyszeć głos Najwyższego wśród zgiełku? Kto znajdzie do Niego drogę?”
    
    Życie dzisiejszych ludzi jest ciągłym pędem. Praca, nauka, obowiązki domowe – tyle zadań i spraw piętrzących się każdego dnia. Hałas, zamęt, a może chaos na siłę wdzierają się w nasze codzienne życie. Już małe dzieci obarczane są nie tylko nauką w szkole, ale przede wszystkim często nadmiarem zajęć tzw. dodatkowych. Język angielski, francuski, hiszpański  - kilka godzin tygodniowo, basen, tenis czy inne zajęcia sportowe, może zespół taneczny i inne. Dziś nie widzi się dzieci bawiących się na podwórkach. Wracają późno, siadają do zadań domowych i do komputera. To ciągły bieg, by być zawsze do przodu.
    
   Dorośli tak samo są zabiegani. Praca, kariera; trzeba dużo mieć, bo małe rzeczy już nikogo nie cieszą i nie zadowalają. W tym pędzie zapominamy często o sobie, o celu, do którego zmierzamy. Męczą nas napięcia wewnątrz nas. Zapominamy o relacjach, zwłaszcza z własnymi dziećmi. Przecież i kariera, i wszelkie zdobycze, które nas tak absorbują, kiedyś się skończą. Czy nie pozostanie wtedy pustka, samotność? Czasem jesteśmy zmęczeni sobą, tym, kim uważamy, że powinniśmy być, a jeszcze nie jesteśmy.
    
    Nadchodzą upragnione wakacje, czas urlopów i odpoczynku. Właściwe wykorzystanie czasu wolnego to umiejętność równie ważna, jak wykonywanie pracy, czy umiejętność uczenia się.  Czas wolny to okazja nie tylko do nabrania sił do pracy i nauki, ale przede wszystkim pogłębienia relacji rodzinnych, poznawania świata oraz zbliżenia się do Boga. Św. Jan Paweł II mówił: „Chodzi o to, by odpoczynek nie był odejściem w próżnię, aby nie był tylko pustką. Wtedy nie będzie naprawdę wypoczynkiem. Chodzi o to, żeby był wypełnionym spotkaniem”. Moglibyśmy dziś jeszcze dodać: aby nie był źle wykorzystanym czasem, a nawet zagrożeniem, które niszczy.
    
    Wielu ludzi dziś swój odpoczynek widzi z dala od zgiełku tego codziennego życia, ucieka na taką swoistą pustynię, w ciszę natury. Czasem trzeba pozwolić sobie na oderwanie się od wszystkiego, co nas tak absorbuje, aby zobaczyć prawdziwe źródło mocy, które ukazuje głębię życia. Aby tak się stało, niektórzy wybierają różnego rodzaju rekolekcje, chociaż kilkudniowe, pobyty w ciszy klasztornych oaz, niektórzy  zaś odnajdują siebie na pielgrzymkowych szlakach, inni w ciszy pól i lasów, parków czy gór, gdzie cała przyroda woła do nas, jak wielki i mądry jest Ten, który to wszystko, co obserwujemy, stworzył.
    
    Św. Augustyn długo poszukiwał prawdy, zanim ją znalazł. Patrzył na wszystko, co istnieje i pytał o Boga. Wtedy napisał, że stworzenie jakby odpowiedziało: „Spójrz i zauważ, jakie to piękne. Piękno tego, co istnieje jest jakby wyznaniem: Kto uczynił całe to piękno poddane zmianom, jeśli nie Piękny, nie podlegający żadnej zmianie? …”.
Czy umiemy patrzeć i widzieć ślady Boga, które  nam zostawił w kwiatach, ziołach, drzewach, ptakach, zwierzętach? Czy rozumiemy, że stworzył je z miłości do człowieka?
    
    Prymas Stefan Wyszyński, przebywając w Prudniku Śląskim, gdzie był więziony, dekorował swój skromny ołtarzyk Matki Bożej liliami. Zachwycił się wtedy wspaniałą budową tego kwiatu. Oglądając go od dołu, porównał kielich do katedry gotyckiej, której śnieżne sklepienie podtrzymywane jest różowymi ramionami żebrowań. Trzy zewnętrzne płatki ułożone w kształcie trójkąta z czerwonymi odcieniami symbolizowały dla niego dzieło Ducha Świętego, który odnawia świat przez krew i wodę, zaś trzy wewnętrzne płatki wyobrażały Trójcę Przenajświętszą. Całość była obrazem Niepokalanej.
    
    Wielu świętych w kwiatach dopatrywało się  ukrytej symboliki naszej wiary.
    
    Kto nauczył zwierzęta zaopatrywać swe spiżarnie na zimę? Skąd u nich bierze się umiejętność przewidywania, że zbliża się wiosna czy zima i trzeba się odpowiednio zachować, przygotować? Czy to nie Bóg wyposaża je w odpowiednie dary natury i wrodzone sposoby zachowania, aby robiły to, co jest dobre dla ich życia i rozwoju i przetrwania?
    
    A czy my potrafimy znajdować Boga na drogach swych wędrówek wakacyjnych? Czy potrafimy patrzeć, dostrzegać i myśleć?

Zofia Bury