Z Głosu Floriańskiego
Żywiec - Zabłocie
W każdym roku w dzień Wszystkich Świętych i w Zaduszki prawie wszystkie redakcje telewizyjne w specjalnych materiałach przygotowanych na te dni wspominają osoby, które w minionych 12 miesiącach odeszły do lepszego świata. Wspominają aktorów, twórców, polityków, biskupów, bohaterów walk, ludzi, którzy przez swoje życie i działanie wywarli jakiś znaczący wpływ na nasze życie, dzieje Ojczyzny, a nawet świata. Pewno każdy z nas ma jakieś wspomnienia związane z nimi, niosą one często bezcenne świadectwa przeszłości. Każdy z nas wspomina także swoich bliskich, którzy odeszli w ostatnim roku.
    
    Ileż to razy, wspominając w gronie rodzinnym naszych bliskich zmarłych, wyrzucamy sobie, że nie do końca wykorzystaliśmy ich obecność, że o tak wiele spraw nie zapytaliśmy, że odeszli od nas zabierając ze sobą nieopowiedziane historie, rodzinne epizody, a może jakieś tajemnice.
    
    Dziś co rusz żegnamy ludzi pokolenia świadków niezwykłej, często dramatycznej historii, lat wojny i komunizmu, historii niezwykłej w każdym wymiarze. Historii czasem strasznej, czasem niebezpiecznej, o której winny pamiętać następne pokolenia.
    
    Każdy człowiek odchodzący do wieczności zostawia nam jakieś przesłanie do wykonania. Wypisuje je całym swoim życiem: swoją działalnością, swymi dokonaniami, przekazywaną nauką. Zwykle jest to troska o naszą rodzinę, zdrową i katolicką, troska o dobre wychowanie dzieci, czyli przyszłego pokolenia, troska o zachowanie wiary i tradycji tej chrześcijańskiej, troska o wychowanie patriotyczne młodego pokolenia. Takie przesłanie do wykonania zostawiają nam głównie rodzice, wychowawcy i kapłani. Pozostają oni najczęściej dla nas wzorem wiary, poświęcenia dla drugich, życzliwości do ludzi, niesienia prawdy, dobra i piękna.
    
    Mamy z kogo brać przykład, pielęgnować w swym życiu te przymioty i wartości, które nam przekazywali. Iluż z nich było cichymi świętymi. Dziś jesteśmy im winni wdzięczność, pamięć i modlitwę.
    
    Dzień Wszystkich Świętych jest też okazją do refleksji i zadumy nad naszym celem i przeznaczeniem. Ziemski kres wpisany jest w kondycję ludzką, bo każdy człowiek podlega śmierci. Ile czasu jeszcze mamy przeznaczone? To wie tylko Pan Bóg – Dawca życia. Śmierć przyjdzie jak złodziej – zawsze za wcześnie i nie w porę.
    
    W ostatnich miesiącach doświadczyliśmy wyjątkowo mocno prawdy o kruchości życia. Był to zwłaszcza okres wybuchu pandemii korona wirusa w miesiącach marcu i kwietniu. Te setki trumien dziennie zwłaszcza we Włoszech i Hiszpanii, hale wypełnione trumnami zmarłych, wojskowe wozy wywożące je z miast. Ludzie konający bez bliskich, bez pożegnania, tak często bez posługi księdza. Te obrazy mówiły same za siebie, wręcz wołały swym dramatyzmem, że do swojej śmierci trzeba się przygotowywać. Skoro nie znamy godziny odejścia z tego świata, sprawą najwyższej wagi jest być gotowym na spotkanie z Panem. Św. Alfons Maria de Liguori uczy, aby nie odkładać pojednania z Bogiem i ludźmi na kiedyś w przyszłości, bo jutro może nigdy nie nadejść. Teraz jest czas zasługiwania na wieczność. Dla sprawy zbawienia nie można ryzykować.
    O dobrą śmierć trzeba się modlić. Zła śmierć to taka, gdy dusza odchodzi z tego świata nieprzygotowana, gdy człowiek nie chciał skorzystać z czasu łaski i miłosierdzia, który Bóg daje mu na nawrócenie.
    
    Włączajmy się do modlitwy o dobrą śmierć w naszej parafii, którą prowadzi Stowarzyszenie Matki Bożej Bolesnej, nazwane też Apostolstwem Dobrej Śmierci.  W każdej chwili też można zostać członkiem tego stowarzyszenia zgłaszając swą wolę u zelatorki.

Zofia Bury